Wczoraj moi drodzy urodzinki obchodziliśmy ja i mój blog. W związku z tym pragnę się z Wami podzielić moimi zdobyczami książkowymi. Nie ma nic prostszego jak zabrać mnie do księgarni i dać portfel do ręki. Kwestia prezentu rozwiązana:)
WYPRZEDAŻ ze Świata Książki. Za całość zapłaciłam 66zł! Śliczne cyferki. "Hitlerland" i "To była bardzo dobra telewizja" po 20zł, Samozwaniec pakiet dwóch książek 12zł!, Janko chyba 14zł. W zamówieniu była jeszcze jedna książka "Historia kobiet Gułagu", ale niestety wyszła. Zresztą załapałam się na ostatnie chwilę tak bogatej w perełki wyprzedaży.
Prezenciki od bliskich:
od lewej
"14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji" dla siebie od siebie, Oksana Zabużko i Rudnicki od tatula, "Byliśmy przyszłością", "List miłosny pismem klinowym" i "Prawdziwe życie Szaszkiewiczowej" od mężula. Wzięłam tą Szaszkiewiczową, a mąż do mnie mówi, żebym sobie jeszcze jedną wyszukała. W to mi graj. Zapuszczam się między póły i po chwili już stoję z Byliśmy przyszłością i Zmeskalem, do tego dzierżę w dłoniach Józefa Hena Nowolipie najpiękniejsze lata i nie wiem, która kniżka ma iść ze mną. Mąż jako niezaangażowany emocjonalnie ma rozstrzygnąć. Kryterium dla portfela najlepsze to wybór tej najtańszej. Tak się właśnie dzieje. Chwila zastanowienia i następna (druga najtańsza w kolejności) wskakuje do koszyka. Zrozpaczony Józef wraca na półkę. Sory kochany, ale jesteś zbyt drogi na moje potrfelowe progi:)
I ostatnia niewymieniona perełeczka to "Pink Floyd. Prędzej świnie zaczną latać" od koleżanki od spacerów i jogi
Starałam się wybierać te tytuły, które raczej nie trafią do biblioteki i te, które chcę żeby stały na mojej półce.
No takiego stosika to ja jeszcze nie miałam w swoim
posiadaniu. Piękny, smakowity! mlask, mlask.
Pierwsze prezenty trafiły do mnie już w sobotę po pracy, wieczorem urodzinkowy seans w kinie. Powiedzieć, że było kameralnie to nic nie powiedzie. Było tak kameralnie, że byłyśmy tylko my dwie:)) A film nosił tytuł:
I nie był to najlżejszy film. Nie był.
A jeśli już o książkach mowa to znów poszłam do biblioteki. Musiałam oddać książki, bo termin zwrotu mi zwyczajnie minął. A jak tu tak wejść do biblioteki pozbyć się słodkiego ciężaru i nie obciążyć następnym. Nie umim.
"Syberiada" niestety w bardzo złym stanie. Nie widać tego po okładce, ale w środku jest cała poklejona i z trudem się ją w ogóle otwiera. Nie wiem czy się zdecyduje. Na szczęście jest też dostępna w mojej pracowej wypożyczalni. Tylko na miejscu, ale to akurat żaden problem. Mam nadzieję, że tamten egzemplarz jest w lepszym stanie. "Dziewczynka, która zbyt wiele", Broniewski i "Szatańskie tango" z głównej. "Kieszonkowy atlas kobiet" z pracowej wypożyczalni. A zapomniałam zamieścić zdjęcie największej perełki z pracowej wypożyczalni, na którą polowałam od bez mała dwóch miesięcy. Co zaglądałam do internetowego katalogu to najpierw w opracowaniu, potem dłuuugo w przygotowaniu (albo na odwrót) i ciągle niedostępna dla czytelników. Tak się akurat złożyło, że mam z panią dyrektor biblioteki ten sam gust czytelniczy i to ona tak się w niej zaczytywała. Z pewnego źródła wiem, że następna książka tegoż autora jest już w czytaniu. A mowa o:
I żeby tego było mało na odbiór czeka na mnie zarezerwowana Zyta Oryszyn i jej "Ocalenie z Atlantydy". Ja chyba zwariuje, albo nie wiem oślepnę!!
Co w związku z blogiem. Ma dwa lata. Nie zmienił formuły nadal jest w nim misz-masz. Najwięcej prywaty. Chciałabym zmienić proporcję, ale nie przychodzi mi to z łatwością, więc się zmuszać do zmian nie będę. To ma być przyjemność przecież.
DZIĘKUJE, ŻE U MNIE BYWACIE!!! I DZIĘKUJE, ŻE JA U WAS MOGĘ BYWAĆ.
BUZIAKI!
Wybaczcie taki trochę chaos w tekście, ale piszę na szybko, bo ja przecież muszę już iść czytać!:))