"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Swieta swieta i po swietach, prezenty, pewna piosenka, co zawladnela mym sercem i ostatni naiwni:)

Miło było, ale się skończyło. Już po Świętach krótsze chyba już być nie mogły! Za to za rok to dopiero będą Święta dłuugie:)
A teraz prezenciki. Nie są specjalnie liczne, bo i rodzinka nie duża, ale cieszą, cieszą, że hej!


Zestaw zbiorczy mój i małżonka mego:)


Od góry: "Lalka i perła" Olga Tokarczuk, "Donosy na Kisiela" Jerzy Szuszko i "Jak zostałem głupcem" Martin Page. Płyty KNŻ i Buldog, kalendarz 2012 Tylkowskiego, oraz nasz pierwszy dom-pachnący dom, co dym z komina się wydobywający pachnie grejpfrutem:)

Najpierw jednak przybyły:


Koper jeszcze nie rozdziewiczony:)

Nie były dla mnie niespodziewajką, bo sama je sobie wybrałam:) W czwartek kupiliśmy sobie po jednym prezenciku. Mąż płytę KNŻ ja  A. Bourdaina (którego uwielbiam i oglądać i czytać) i to by było na tyle prezentów, ale w piątek raniutko okazało się, że pieniążki na koncie (za dom) już są więc my szybciutko wieczorkiem udaliśmy się do sklepu w celu dokupienia sobie i bliskim po jeszcze jednym prezenciku. Rany jaka to jest wolność! Tak po prostu kupić książki, kalendarz, płytki (prezenciki dla znajomych) i pójść z luźną łydą do kasy, wyciągnąć kartę i powiedzieć: ja płacę!:) Piękne to uczucie:)


Na pierwszym zdjęciu prezenciki książkowe moje, a płytowe Buldog (od teścia)i KNŻ mężowskie. Brak na zdjęciu jednej płytki o tej:


gdyż już w autku siedzi w odtwarzaczu:)Dobrze, dobrze niechaj się mąż nacieszy, bo ja niekoniecznie, niekoniecznie takie dźwięki. Mąż to dopiero sobie prezencik zafundował na gwiazdkę. Dziś wstał o 3.30 rano i pojechał z kolegą do Katowic kupić sobie wzmacniacz. A co! A niech ma!:)
Pojechał i po 14 godzinie był już w domu w sam raz na obiad z teściem, który sam zresztą wczoraj przygotował:)Dzielny mąż.

Dziś podczas ogarniania pokoju przed przybyciem gości (a my we dwoje potrafimy zrobić bałagan w pięć minut!) włączyłam sobie tak zupełnie znienacka płytkę, o której zapomniałam nawet, że mam. A smutno mi jakoś było i przymulona się snułam po domu, ale jak sobie posłuchałam:


to się smucić przestałam a zaczęłam po pokoju tańczyć. Nie słyszałam tych dźwięków od ponad 5 lat. Kiedyś i owszem nałogowo codziennie z dzieciakami ze świetlicy, w której pracowałam. Rany jak one przy tych piosenkach szalały!:) To miłe wspomnienie tchnęło we mnie na powrót życie:)
A po wysłuchaniu ostatniej na tej płycie piosenki w wykonaniu mojego ukochanego Wojtka Waglewskiego rozpłynęłam się zupełnie. Jeśli na świecie istnieją piosenki z takim tekstem i z takimi dźwiękami w takim wykonaniu, to jest to świat najlepszy z możliwych:)
 CUDOWNE!!!

Nosi ciepłe bamboszki, piżamkę albo śpioszki...:)

Wysłuchałam tej piosenki nie wiem ile razy, ale jak słyszę frazę będą lulać się na boczkach już się brzuszkom kleją oczka...tup, tup cichutko zdejmują po paputku, wskakują do łóżeczka, chrapanka baj, bajeczka, to nie pozostaję mi nic innego, jak tylko tak siedzieć i zasłuchiwać się z bezmyślnym uśmiechem na buzi:)

Ogłoszenie parafialne:

Dziś o 21.30 w telewizyjnej Dwójce program z repertuaru Kabaretu Starszych Panów "Smuteczek, czyli ostatni naiwni". 


Że się nie rusza twórczości Przybory i Wasowskiego dwóch geniuszy? No ryzykowne przedsięwzięcie, ale wierzę, że Maciej Stuhr, który się zabrał za realizację zrobi to w najwyższym poszanowaniu oryginału:)




 Jak sobie poradzą nasi aktorzy o wiele lat młodsi od pana Jeremiego i pana Jerzego to się okaże za godzinę. Mignęła mi w zapowiedziach Kołaczkowska, Umer i Zamachowski a to wróży przedstawieniu jak najlepiej:) Mam nadzieję!

3 komentarze:

  1. niestety nie widziałam, bo byłam na koncercie syna. Może powtrórzą na Polonii?
    Prezenty fajniste. Cieszę się, że święta się udały. Pozdrówka

    OdpowiedzUsuń
  2. o jaaa, ale fajoska kołysanka...ululało mnie :)

    OdpowiedzUsuń