"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

czwartek, 10 maja 2012

O tym jak pojechała na miasto, o moim dniu i o pewnej NIKE:)

TEMAT PIERWSZY: Pojechała na miasto...

Pojechała, pojechała. Nie wierzyła, że pojedzie, a jednak pojechała. Nic nikomu, ani sobie nie zrobiła, autko też uszło cało. Spociła się jak mysz i po godzinie wyczołgała cała obolała z autka. Wsiadła na rower (tak! To jest to!) i pojechała dzielnie do pracy.  Wcześniej wstać ranną porą (znielubianą) musiała, ale dała radę. Dała!
Widzicie kto siedzi w autku?:))


Na początku, po honorowych kilku okrążeniach po placu jak moja pani Agnieszka rzekła, jak zwykle w bezoosobowej formie: "no to teraz jedzie na miasto" kategorycznie odmówiłam. Na nic jednak mój sprzeciw był, bo już kilka minut później prułam 30km/h po jezdni!Prawdziwej jezdni normalnie!, Prułam aż dojechałam do pierwszego skrzyżowania, gdzie mi zgasło auto i ruszyć nie mogłam, do drugiego i trzeciego, gdzie zadziało się dokładnie to samo moi mili. Ten oszałamiający pęd, który generował mój pojazd zmiatał wszystkich po drodze. Dlaczego oni na mnie tak trąbią NO! Przecież ja pierwszy raz jadę, myślałam ja kierowca rajdowy, prawie w ogóle się tymi trąbiącymi nie przejmując. Gorzej jakby oni wszyscy wiedzieli, że to ja Papryczka jadę, to wtedy może i by mi było głupio, ale w sytuacji kiedy ci z tyłu nie wiedzą kto za kółkiem, to mam ich gdzieś.  Tak się fajnie jedzie, to po co się tak co chwila zatrzymywać? Potem już na tych mało uczęszczanych drogach jechało się już nawet milutko. Raz jak się już oswoiłam jechałam pięćdziesiątką. Czujecie tą prędkość hihi. 


A propo!


koniec placu! Jedziemy na miaaasto!!

Tak dobrze krowa żarła, aż trzeba było wracać (na szczęście, bo już miałam dość) I znów te zafajdane skrzyżowania. Oj nie czuje auta, ciągle mi się wydaje, że robię coś mocno, a robię lekko i na odwrót. Jaaa i moment na górce. Jedziemy sobie już w mieście i czuje, że coś szybko więc ściągam nogę z gazu (ach jak to brzmi), a auto nadal jedzie dość szybko, w oddali majaczą światła, lekka panika, a to była zwyczajna górka, z której właśnie się staczaliśmy wesoło. To były ułamki sekund, ale tak się zestresowałam, że znów za szybko wszystko zrobiłam i zgasło mi autko kilkadziesiąt metrów przed światłami. Ajajaj. 
Agnieszka zadowolona stwierdziła, że nie jest źle (jak na pierwszy raz) i że powie panu Czesławowi, że my już na miasto pojechały. HA! A niech ma:)
Teraz na każdej kolejnej jeździe będzie trochę łatwiej i jednocześnie dużo, dużo trudniej. I tak jestem zadowolona z siebie (choć umiarkowanie), że pojechałam...w sumie innego wyjścia nie miałam właściwie hihi

TEMAT DRUGI: O moim dniu po raz pierwszy  




Zapomniałam, że 8 maja był Dzień Bibliotekarza i Bibliotek, a zapomniałam, bo pierwszy raz to był mój dzień. Jednak godnie go uczciłam, bo dzień wcześniej odwiedziłam bibliotekę i upolowałam parę łupów.




PRL Wiesława Kota czytam-świetne (coś napisze) Alberta zaczęłam i chyba szkoda mi czasu.


TEMAT TRZECI: NIKE





Dziś na Warszawskich Targach Książki ogłoszono dwadzieścia tytułów do Literackiej Nagrody NIKE. 

4 książki biograficzne,
4 tomy esejów,
4 tomy poezji,
4 tomy prozy (dwa opowiadania, dwie powieści)
4 książki reporterskie.

Cóż za symetria:)
Więcej tu:


A poza tym szykujemy się do naszej krótkiej podróży do Krakowa, a docelowo na koncert pana Gabriela na Life Festival Oświęcim. Jest trochę nerwowo, bo mąż zawalił i przez miesiąc nic nie zrobił ze swoimi jutrzejszymi zobowiązaniami wieczornymi. W związku z tym zamiast ok 21 być już na miejscu (ja się pozamieniałam i jutro mogłabym wyjść z pracy sobie wcześniej nawet o 14), to istnieje ryzyko, że o 21 to by dopiero będziemy na początku drogi. Dejm! Tak to jest z tymi mężami. Ech należy tylko liczyć, że jakoś się to dobrze poukłada:)

A w czytaniu w Krakowie, rzecz jasna i w Nowej Hucie będzie książka:


Może przełamie ona mój już czas jakiś trwający kryzys czytelniczy. Podczytuje sobie coś tam, w kilku książkach siedzę sobie jednym półdupkiem, ale w żadnej lekturze nie mogę zasiąść tak całym odwłokiem. A już w ogóle mnie nie ciągnie do powieści. Nie dobrze, nie dobrze!
Zaczęłam czytać i już wiem, że to świetne jest:)
A prognozy na jutro w Krakowie? Deszcze, deszcze, deszcze i całe 15 stopni:(


I na zakończenie smaczek, o którym na swoim blogu mi przypomniała Agata Adelajda odrobina pana Gałczyńskiego. Śmieszy mnie jego pisanie od lat wielu niezmiernie i niepomiernie.


Z cyklu "Listy z fiołkiem"






Następnym razem może Wam jeśli zechcecie przepisze "Nowy sennik egipski", który także mnie kładzie na łopatki:)


I jeszcze smaczek z nowej, trzeciej edycji Męskie Granie 2012, a właściwie dwa smaczki:


smaczek numer jeden




Pan Bajzel+pan Budyń+pan Stachura=odsłuchiwanie w nieskończoność!


smaczek numer dwa:




Niespodziewajka pani Nosowska została dyrektorem artystycznym Męskie Granie 2012:)


Buuuziaki moje robaczki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz