Od dawna wiecie, że lubuje się w czytaniu ksiażek, oglądaniu zdjęć mojego miasta. Im starsze zdjęcia tym lepsze. Jak wino. Jakiś czas temu trafiłam na tytuł, który bardzo bardzo chciałam przeczytać, ale nijak nie dało się książki owej zdobyć. Ale od czego się ma wtyki w miejscu pracy? W końcu poszłam po rozum do głowy i sprawdziłam, czy aby książka nie jest dostępna w wypożyczalni uniwersyteckiej. W wypożyczalni niekoniecznie, ale już w czytelni na miejscu i owszem. A jak się jest pracownikiem czytelni prasy, to można sobie na kilka dni książkę wynieść z czytelni ogólnej. Tym sposobem w przerwach między przenoszeniem książek z kąta w kąt i monologami kolegi Bogumiła (niekończącymi się!) podczytywałam sobie w pracy książkę tą oto:
Ach ileż mi radości owa lektura sprawiła! Zdjęcia, fakty z życia miasta. Książka podzielona jest na rozdzialiki "Kino", "Place", "Cmentarze" itp. Jak dla mnie trochę mało o codziennym życiu. Zamieniłabym rozdziały na temat wodociągów, czy sieci gazowych i elektrycznych na więcej zdjęć i informacji na temat osiedli mieszkaniowych, czy szkół, ale i tak wielka radocha:)
Zdjęć mam dużo więcej porobionych, jak zechcecie to jeszcze dorzucę:)
Winobranie z początku wieku.
Nie wiedziałam, że wykonanie projektu teatru powierzono znanemu berlińskiemu architektowi Oskarowi Kaufmanowi
"Nie wiemy co spowodowało, że tak wybitny twórca trafił do Grunberga. Lubił miasto, był bardzo pracowity, a może władze miejskie nieźle płaciły? W każdym bądź radzie w mieście pojawił się projektant dużych teatrów m.in w Berlinie, Królewcu, Budapeszcie, Wiedniu i Tel Awiwie...A w końcu trafił do liczącego 25,000 mieszkańców powiatowego miasteczka gdzieś na wschodnich rubieżach Niemiec. Zaprojektował olbrzymią salę, do dziś służącą Zielonej Górze..."
Nie wiedziłam także, że Georg Beuchelt właściciel wielkiego zakładu Beuchelt & Co. budował najważniejsze, bardzo nowatorskie jak na owe czasy mosty. Chlubą fabryki jest Most Grunwaldzki we Wrocławiu. Firma budowała także wagony i autobusy piętrowe! O tym, że na terenie miasta (wtedy był to teren już poza miastem) znajdowały się kopalnie wiedziłam już wcześniej. Nawet w niektórych miejscach ziemia się zapada brrr.
Do książki dołączona jest mapa Grunberga
Do książki dołączona jest mapa Grunberga
I takie oto newsy między innymi wyczytałam z książki.
Mile spędzony czas, chociaż to nie jest jeszcze książka marzeń o dawnej Zielonej Górze:)
Noo na pewno lepiej! O niebo nawet lepiej. Nikt się nie dziwił, że czegoś nie umiem, pełen luz. Godzina spędzona na placyku. Nie zauważyłam jakiejś wielkiej poprawy w ogarnianiu auta, ale pomimo wszystko moja pani ma plan by na następnej jeździe wyruszyć w miasto. Próbowałam nauczyć się zmiany biegów na dwójkę, ale albo jadę, albo zmieniam. Połączenie tych dwóch aktywności nie jest póki co wykonalne. Więc nie wiem jakim cudem my pojedziemy w miasto. Nie miałam szansy, z racji oszałamiającego pędu w jaki wprawiałam pojazd popróbować także przyśpieszania i zwalniania prędkości, próba zwolnienia byłaby równoznaczna z zatrzymaniem się po prostu hihi.
Nie jestem urodzonym kierowcą (ani trochę), ani zdolnym uczniem, ale przynajmniej bezpiecznie czuję się z instruktorką, jednocześnie nie czując się debilem do kwadratu.
Ale wiadomo chciało by się żeby szło dobrze, chciałoby się samemu sobą się zaskoczyć, chciałoby się okazać zdolną w tej materii w końcu nikt nie lubi być ułomny. A jednak ułomność jest (nie tylko z racji naturalnego braku umiejętności prowadzenia auta), ale także jakieś takie wrodzone niedociągnięcie w materii psycho-ruchowej.
Nie jest to dla mnie niespodzianką, ja to wiem. Przez lata nie jeździłam na rowerze, pomimo tego, że przecież umiałam od dziecka, długo się nie mogłam przekonać, potem jeździłam jak łamaga, aż w końcu śmigam sobie swobodnie. Zauważam jednak, że nie rozwijam dużych prędkości nawet na drodze rowerowej, nie lubię szybkości, jeśli znajdę się pośród ludzi, to wolę zejść i rower przeprowadzić, nie tylko dlatego, że nie kulturalnie się przepychać na chodniku, ale także dlatego, że nie mam do siebie 100% zaufania i nie chciałabym w kogoś wjechać czy zahaczyć. Myślę, że to w jaki sposób się przemieszczam na rowerze koreluje z tym co się teraz dzieje ze mną za kółkiem i jak będą wyglądać moje dalsze jazdy. Nie lubię ryzyka, nie lubię prędkości. Jestem mocno zachowawcza jeśli chodzi o ruch. Jakikolwiek! hihi typ intelektualisty:) No jakoś trzeba z tym żyć.
Jedyny problem jaki mam z moją panią, to to, że nie wiem jak ma na imię, bo nie przedstawiła mi się i zwraca się do mnie, pomimo tego, że ustaliłyśmy formę zwracania się na ty (jesteśmy pewnie podobne roczniki) w formie bezosobowej. Padają więc komunikaty typu: jedzie, zatrzyma się, pracę kończy o...I tak dalej. Nie bardzo ogarniam o co chodzi i dlaczego tak jest, ale zauważyłam, że zwraca się tak nie tylko do mnie. Trochę mnie to śmieszy, trochę wkurza, ale chyba najbardziej nie rozumiem:) Na jej błędy językowe staram się nie zwracać uwagi, nie od nauki języka, a od nauki jazdy jest bowiem moja bezimienna pani:)
Krótko mówiąc szału nie ma, ale przynajmniej nie boli mnie brzuch na myśl o kolejnym spotkaniu (na myśl o kolejnej jeździe owszem). No nic jakoś to będzie! Acha polecam Magazyn Świąteczny Wyborczej. Świetny wywiad z Andrzejem Poniedzielskim-mocno poważny (choć się zachichrałam kilka razy), mocny tekst Dubrawki Ugresic. Dobry numer.
Na do widzenia przedstawiam Wam nowego ocaleńca z second- handu do towarzystwa dla Cartmana kolega South parkowy Stan. Prezencik niespodziany:)
Papapapa:)
Miłość do małej ojczyzny nade wszystko.:)
OdpowiedzUsuńA wiesz, że o Tobie pomyślałam, gdy cięłam autostradą na Zgorzelec? Raz łyp na Jelenią Górę, drugi raz łyp na Zieloną...:)
Papryczko, nie znalazłam Twojego maila, a chciałam Ci odpowiedzieć nie na forum. Proszę podeślij mi maila na agaczyta@wp.pl. Przepraszam za spamowanie tutaj :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń