Myślę, że już Was nie dziwią spóźnione posty. Ten miał pojawić się na blogu wczoraj. Już prawie witałam się z gąską, ale mnie zmogło przesilenie wiosenne połączone z przeziębieniem (a może to ta burza kosmiczna na słońcu wespół zespół z pełnią?)
Dlatego dziś dopiero kończę:)
*********
Cieszę się, że książka, która na półce stała już czas jakiś wskoczyła mi do torby właśnie w tym dniu. Chciałam ją tylko przejrzeć, i zamieścić tutaj jakiś cytat, ale tak mi było z książką dobrze, że przeczytałam ją niemalże jednym tchem. Nabrała ona dla mnie dodatkowego znaczenia i magii, bo to właśnie dziś mija 15 rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej.
Dlatego dziś dopiero kończę:)
*********
Cieszę się, że książka, która na półce stała już czas jakiś wskoczyła mi do torby właśnie w tym dniu. Chciałam ją tylko przejrzeć, i zamieścić tutaj jakiś cytat, ale tak mi było z książką dobrze, że przeczytałam ją niemalże jednym tchem. Nabrała ona dla mnie dodatkowego znaczenia i magii, bo to właśnie dziś mija 15 rocznica śmierci Agnieszki Osieckiej.
Książka to zapis kilkudziesięciu godzin rozmów z przyjaciółmi i najbliższymi znajomymi Agnieszki. Rozmowy przeprowadził Bartosz Michalak wraz z kilkoma innymi osobami. Materiał powstawał między listopadem 1997 a czerwcem 1998. Na tą 200 stronicową książkę składają się także fragmenty artykułów o Agnieszce, wywiadów z Agnieszką i książek samej Agnieszki Osieckiej.
Znajdziemy w niej wypowiedzi Osieckiej na temat relacji z rodzicami, późniejszych relacji z mężczyznami, z przyjaciółmi i z córką, oraz wypowiedzi owych przyjaciół dalszych i bliższych: Magdy Umer, Magdy Czapińskiej, Krystyny Jandy, twórców STS-u i wielu, wielu innych ludzi. Jako, że nie ma to być post dotyczący książki, a dotyczący jej bohaterki, o książce już skończę. Wystarczy tylko, że powiem: WARTO:)
Znajdziemy w niej wypowiedzi Osieckiej na temat relacji z rodzicami, późniejszych relacji z mężczyznami, z przyjaciółmi i z córką, oraz wypowiedzi owych przyjaciół dalszych i bliższych: Magdy Umer, Magdy Czapińskiej, Krystyny Jandy, twórców STS-u i wielu, wielu innych ludzi. Jako, że nie ma to być post dotyczący książki, a dotyczący jej bohaterki, o książce już skończę. Wystarczy tylko, że powiem: WARTO:)
Oddajmy więc głos wspomnieniom. Wspomnienia te w większości będą łączyć się z piosenkami.
Z rozdziału "Zielono mi": koncert w Opolu poświęcony Agnieszce Osieckiej w 1997
Anna Maria Jopek
"Niesamowicie przeżyłam ten koncert. Szczególnie mocno pamiętam próbę generalną, jaka miała miejsce dzień wcześniej w opolskiej szkole muzycznej. Każdy kto miał śpiewać swoją piosenkę, nie dawał rady-po prostu płakał. Magda nawet w pewnym momencie powiedziała: "Nie, proszę państwa, jak tak ma być jutro, to ja państwu dziękuje i nie robimy tego koncertu, bo to nie może tak wyglądać." Bo za każdym razem, kiedy zaczynaliśmy jakiś tekst Agnieszki, to u tych, co Agnieszkę znali, budziło się mnóstwo wspomnień, a w nas wszystkich jakiś taki ból, smutek i żal, że tacy ludzie przemijają, że muszą odchodzić i..."
Anna Maria Jopek wraz z Mariuszem Lubomskim wykonali numer "Okularnicy"
Ryszard Pracz wspomina:
"...słynny jest przykład "Okularników", kiedy to cenzor nie chciał się zgodzić na wers w dalekim jakimś mieście zarabiają tysiąc dwieście" według niego to było za mało. W tamtych czasach pierwsza pensja osoby po studiach wynosiła 1200 złotych. Osoba fizyczna, na przykład sprzątaczka 980 zł. Inteligent zarabiał około 200złotych więcej. W końcu bodaj Ziemiek Fedecki wymyślił na poczekaniu: potem wiążą koniec z końcem za te polskie dwa tysiące..."
Jak widać nie wiele się zmieniło w kraju naszym:)
Maryla Rodowicz wspomina:
"Pamiętam, że śpiewało mi się z ogromnym trudem. Od momentu śmierci Agnieszki do samego koncertu upłynęły zaledwie cztery miesiące i trzeba było stanąć na scenie, gdzie wszystko kojarzyło się z Agnieszką. Bardzo wiele z tych tekstów w sposób bezpośredni mówiło o śmierci. Dlatego wszyscy byliśmy pod wrażeniem, tacy rozedrgani..."
Maryla Rodowicz zaśpiewała między innymi najpiękniejszą i najbardziej wzruszającą pieśń "Wielka woda".
a ja znów się spłakałam.
Katarzyna Gaertner wspomina jak powstała owa pieśń:
"...któregoś razu wybrałyśmy się na długi spacer. W pewnym momencie Agnieszka stanęła nad brzegiem, popatrzyła na mnie i powiedziała
-Teraz rozumiem, dlaczego jest ci taka wielka woda potrzebna.
Kiedy wróciłyśmy do domu, siadła przy stole i od ręki napisała jeden z najpiękniejszych i najbardziej wstrząsających swoich tekstów."
Anna Szałapak
"Szarpały mną wielkie emocję...z jednej strony nie wyobrażałam sobie, że mogłabym nie brać udziału w tym koncercie, a jednocześnie...Artysta nie może sam się wzruszać, to on powinien powodować wzruszenie u innych ludzi. A kiedy w grę wchodzą emocję, zaczyna być ciężko. Dla mnie wszystko było za szybko. Ta rana była zbyt świeża, żebym mogła ot tak, wziąć udział. A potem ta reakcja po mojej piosence, gdzie zamiast normalnych oklasków słyszałam jak pięć i pół tysiąca ludzi wyklaskiwało rytm refrenu "Grajmy panu". To rzeczywiście było wstrząsające...w pierwszej chwili nie mogłam zrozumieć, co się dzieję. Dopiero po chwili pomyślałam sobie, że to fantastyczne, że na widowni zasiedli ludzie, którzy naprawdę Agnieszkę kochali"
Magda Umer
"Po piosence "Grajmy panu" naprawdę wydawało mi się przez chwilę, że za chwile zdarzy się cud-otworzy się niebo i albo ona do nas, albo my do niej tam popłyniemy...i krzyknęłam "Agusiu, słyszysz to wszystko?!"- bez świadomości tego, co mówię. Potem było mi trochę wstyd, bo nie znoszę egzaltacji. Ale już było za późno-wyrwało się i słowa poleciały do nieba."
Marcin Kydryński:
"Tego wieczoru zdarzyło się coś takiego, że w tym ogromnym, stojącym na wolnym powietrzu amfiteatrze ludzie słuchali piosenek w takim skupieniu, jakie nie zdarza się nigdy i nigdzie. I bardzo ważne było to, że wszyscy wykonawcy wypłakali się podczas prób. A nazajutrz śpiewali zachowując być może najbardziej bolesne wspomnienie dla siebie...na dodatek, co w Opolu jest rzadkością, nawet pogoda była idealna. Wyglądało, że ten koncert gdzieś tam w kosmosie został zapisany, że ma się odbyć i ma być właśnie taki. Prawdopodobnie wyreżyserowała go sama Agnieszka..."
NIECH ŻYJĘ BAL...
Ostatni rozdział wspomnień czytałam z mokrymi oczami, od czasu do czasu zbłąkana łza spłynęła po policzku. To wspomnienia dotyczące jej ostatnich miesięcy życia, kiedy bliscy już wiedzieli o chorobie. Agnieszka Osiecka znosiła ją niemal w heroiczny sposób, nie użalała się nad sobą, a i innym na to nie pozwalała.
W grudniu 1996 odbył się wielki koncert Maryli Rodowicz.
Magda Czapińska wspomina:
"...To był wielki koncert. Wzruszeni ludzie bili brawo na stojącą. Przy "Niech żyje bal" emocje sięgnęły zenitu. Wszyscy wstaliśmy z miejsc. I wtedy Agnieszka po raz pierwszy tego wieczoru wzięła mnie za rękę i zaczęła ściskać coraz mocniej, tak że czułam każdą kosteczkę jej delikatnych dłoni, każdy pierścionek, aż do bólu. To była nasza jedyna rozmowa na temat jej umierania. Bez słowa. Wiedziałam, że się ze mną żegna, a Maryla śpiewała: drugi raz nie zaproszą nas wcale...Salę kongresową ogarnęła wspólnota, żal za tym, co było...A w środku tego wszystkiego stała przerażona kobieta. Uścisk jej ręki powiedział mi wszystko. Zostanę z tym do końca życia."
Krystyna Gucewicz
"Zdążyła jakby ze wszystkim. Z wyborem piosenek na 5 płytowe opus magnum, z opowiadaniami dla córki Agaty, od matki, która była inna...odchodząc pomaleńku powiedziała: Nie martwię się, Pan Bóg nad poetami czuwa bezpośrednio".
I do Niego poszła."
Zuzanna Łapicka-Olbrychska
"Agnieszka nie życzyła sobie, aby na pogrzebie odbywały się nad jej grobem przemówienia. Bo cóż można powiedzieć mądrego w takiej chwili? Dlatego jako jedyna, Ania Szałapak-Biały Anioł Agnieszki, stojąc nad jej trumną i bardzo blisko trzymając mikrofon-wyszeptała jej słowa:
jeszcze zdąże...
A my po pogrzebie poszłyśmy do restauracji i zamowiłyśmy pół litra."
Magda Czapińska
"Grażyna Pieczuro zrobiła piękny film dokumentalny i Agnieszce. Jest tam taka scena: Agnieszka mówi, że kiedy umrze, to odejdzie taką ścieżką, po której będzie mogła czasem wracać na Ziemię. Po tych słowach odwraca się, a za nią widać rozprute niebo, ślad po odrzutowcu.
-Właśnie taką ścieżką- mówi na koniec.
I teraz ilekroć widzę taki ślad, to patrze aż do bólu oczu. Wiem, że nie zejdzie, ale kto ją tam wie...lubię sobie wyobrażać, że włóczy się teraz po biało-zielonych pastwiskach nieba i czeka, kiedy wpadniemy do niej na kolejny "Lament"."
Tymi słowami kończy się książka i ja zakończę tym samym ten post, co to miał być krótki, ale wyszło jak zwykle.
I można pozostać w tej zadumie, albo uśmiechnąć się czytając te kilka radosnych, wesołych wspomnień o Agnieszce. Czytelniku, którą opcję wybierasz?
Ewa Lejman:
"...któregoś dnia powiedziała do mnie:
-wiesz ostatnio zbieram się w sobie. Jak zauważyłaś zaczęłam myć naczynia- tu chciałam zaprotestować, a Agnieszka dokończyła- ale przy trzeciej filiżance okazało się, że nie mam na tyle cierpliwości..."
Agnieszka Osiecka:
"Miałam zawsze skłonności do kręcenia się wokół chłopców, którzy nie kręcili się koło mnie. Ta skłonność to mamusia wielu moich piosenek-powinnam chyba zorganizować festiwal pieśni masochistycznej. Dużo moich piosenek ma wręcz proszalną tonację, jak choćby "Na całych jeziorach ty", gdzie ON jest wszędzie: siedzi w marchewce, w oknie, mysiej dziurze. Moja córka Agata strasznie się z tej piosenki nabijała, pytała: "dlaczego ty choć raz w jednej zwrotce nie napiszesz "na całych jeziorach ja"? Kiedyś byłam w jury festiwalu i pierwszą nagrodę chciałam dać dziewczynie za piosenkę "Rzuć choćby szyszką w moją stronę", ale koledzy się ze mnie śmiali: "A jak jej oko tą szyszką wybiję?"
:)
I na zakończenie wspomnienie przy którym się popłakałam, ale tym razem ze śmiechu:
Jerzy Urban
"Pamiętam, że zanim Passent z Agnieszką zamieszkali na Żoliborzu, byłem u nich ze dwa razy w Józefowie. Raz kiedy Agnieszka z Marylą dostały złotą płytę za "Małgośkę", odbył się tam wielki bal. Maryla przyjechała swoim porsche. Nocowała w hotelu Victoria i wysłała personel hotelu, żeby nabyli prosię. To prosię zostało ofiarowane Passentom. Pamiętam, że kiedy trzymałem owo prosię do wspólnej fotografii za tylne nogi, to zwierzątko ze strachu zesrało się i to wszystko poleciało na mnie. Potem Daniel zachował się bardzo nieromantycznie, kazał zabić prosię, i zostało zjedzone."
Prosię się zesrało, a ja posmarkałam ze śmiechu.
Wybaczcie ten mało patetyczny fragment, ale tak mnie zaskoczył, że musiałam go zamieścić. Tak dla oddechu po tych wszystkich wzruszeniach:)
O Agnieszce Osieckiej pisałam jeszcze w poście Boskie lody Agnieszki Osieckiej
W NIEDZIELĘ W TRÓJKOWYM STUDIU IM. A. OSIECKIEJ JEJ PIOSENKI ZAŚPIEWA MAGDA UMER!:)godzina 20.05.
koncert pamięci Agnieszki Osieckiej.
NIECH ŻYJĘ BAL...
Ostatni rozdział wspomnień czytałam z mokrymi oczami, od czasu do czasu zbłąkana łza spłynęła po policzku. To wspomnienia dotyczące jej ostatnich miesięcy życia, kiedy bliscy już wiedzieli o chorobie. Agnieszka Osiecka znosiła ją niemal w heroiczny sposób, nie użalała się nad sobą, a i innym na to nie pozwalała.
W grudniu 1996 odbył się wielki koncert Maryli Rodowicz.
Magda Czapińska wspomina:
"...To był wielki koncert. Wzruszeni ludzie bili brawo na stojącą. Przy "Niech żyje bal" emocje sięgnęły zenitu. Wszyscy wstaliśmy z miejsc. I wtedy Agnieszka po raz pierwszy tego wieczoru wzięła mnie za rękę i zaczęła ściskać coraz mocniej, tak że czułam każdą kosteczkę jej delikatnych dłoni, każdy pierścionek, aż do bólu. To była nasza jedyna rozmowa na temat jej umierania. Bez słowa. Wiedziałam, że się ze mną żegna, a Maryla śpiewała: drugi raz nie zaproszą nas wcale...Salę kongresową ogarnęła wspólnota, żal za tym, co było...A w środku tego wszystkiego stała przerażona kobieta. Uścisk jej ręki powiedział mi wszystko. Zostanę z tym do końca życia."
Krystyna Gucewicz
"Zdążyła jakby ze wszystkim. Z wyborem piosenek na 5 płytowe opus magnum, z opowiadaniami dla córki Agaty, od matki, która była inna...odchodząc pomaleńku powiedziała: Nie martwię się, Pan Bóg nad poetami czuwa bezpośrednio".
I do Niego poszła."
Zuzanna Łapicka-Olbrychska
"Agnieszka nie życzyła sobie, aby na pogrzebie odbywały się nad jej grobem przemówienia. Bo cóż można powiedzieć mądrego w takiej chwili? Dlatego jako jedyna, Ania Szałapak-Biały Anioł Agnieszki, stojąc nad jej trumną i bardzo blisko trzymając mikrofon-wyszeptała jej słowa:
jeszcze zdąże...
A my po pogrzebie poszłyśmy do restauracji i zamowiłyśmy pół litra."
Magda Czapińska
"Grażyna Pieczuro zrobiła piękny film dokumentalny i Agnieszce. Jest tam taka scena: Agnieszka mówi, że kiedy umrze, to odejdzie taką ścieżką, po której będzie mogła czasem wracać na Ziemię. Po tych słowach odwraca się, a za nią widać rozprute niebo, ślad po odrzutowcu.
-Właśnie taką ścieżką- mówi na koniec.
I teraz ilekroć widzę taki ślad, to patrze aż do bólu oczu. Wiem, że nie zejdzie, ale kto ją tam wie...lubię sobie wyobrażać, że włóczy się teraz po biało-zielonych pastwiskach nieba i czeka, kiedy wpadniemy do niej na kolejny "Lament"."
Tymi słowami kończy się książka i ja zakończę tym samym ten post, co to miał być krótki, ale wyszło jak zwykle.
I można pozostać w tej zadumie, albo uśmiechnąć się czytając te kilka radosnych, wesołych wspomnień o Agnieszce. Czytelniku, którą opcję wybierasz?
Ewa Lejman:
"...któregoś dnia powiedziała do mnie:
-wiesz ostatnio zbieram się w sobie. Jak zauważyłaś zaczęłam myć naczynia- tu chciałam zaprotestować, a Agnieszka dokończyła- ale przy trzeciej filiżance okazało się, że nie mam na tyle cierpliwości..."
Agnieszka Osiecka:
"Miałam zawsze skłonności do kręcenia się wokół chłopców, którzy nie kręcili się koło mnie. Ta skłonność to mamusia wielu moich piosenek-powinnam chyba zorganizować festiwal pieśni masochistycznej. Dużo moich piosenek ma wręcz proszalną tonację, jak choćby "Na całych jeziorach ty", gdzie ON jest wszędzie: siedzi w marchewce, w oknie, mysiej dziurze. Moja córka Agata strasznie się z tej piosenki nabijała, pytała: "dlaczego ty choć raz w jednej zwrotce nie napiszesz "na całych jeziorach ja"? Kiedyś byłam w jury festiwalu i pierwszą nagrodę chciałam dać dziewczynie za piosenkę "Rzuć choćby szyszką w moją stronę", ale koledzy się ze mnie śmiali: "A jak jej oko tą szyszką wybiję?"
:)
I na zakończenie wspomnienie przy którym się popłakałam, ale tym razem ze śmiechu:
Jerzy Urban
"Pamiętam, że zanim Passent z Agnieszką zamieszkali na Żoliborzu, byłem u nich ze dwa razy w Józefowie. Raz kiedy Agnieszka z Marylą dostały złotą płytę za "Małgośkę", odbył się tam wielki bal. Maryla przyjechała swoim porsche. Nocowała w hotelu Victoria i wysłała personel hotelu, żeby nabyli prosię. To prosię zostało ofiarowane Passentom. Pamiętam, że kiedy trzymałem owo prosię do wspólnej fotografii za tylne nogi, to zwierzątko ze strachu zesrało się i to wszystko poleciało na mnie. Potem Daniel zachował się bardzo nieromantycznie, kazał zabić prosię, i zostało zjedzone."
Prosię się zesrało, a ja posmarkałam ze śmiechu.
Wybaczcie ten mało patetyczny fragment, ale tak mnie zaskoczył, że musiałam go zamieścić. Tak dla oddechu po tych wszystkich wzruszeniach:)
O Agnieszce Osieckiej pisałam jeszcze w poście Boskie lody Agnieszki Osieckiej
W NIEDZIELĘ W TRÓJKOWYM STUDIU IM. A. OSIECKIEJ JEJ PIOSENKI ZAŚPIEWA MAGDA UMER!:)godzina 20.05.
koncert pamięci Agnieszki Osieckiej.
Gdy wsłuchać się w słowa dzisiejszych "przebojów", to od razu na myśl przychodzą teksty Osieckiej. To była klasa i - dzięki Bogu - dalej jest. Nieprzemijające.
OdpowiedzUsuńTeż siąpię, ledwie żyję, ale ma się ku ukochanej wiośnie. Serdeczności kobiece ślę:)))
Bardzo lubię teksty Osieckiej. A z koncertu "Zielono mi" uwielbiam "Nie żałuję" w wykonaniu mojej ukochanej Edyty Geppert.
OdpowiedzUsuńPamiętam tamten koncert. Też przeżywałam. Sentymenty. To już 15 lat... jejku.
OdpowiedzUsuńOsiecka - uwielbiam ją. Mam ochotę na jakąś jej biografię.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jej koncerty w trójce:)
Tak sobie myślę, że posranie się prosięcia Urban - dla większego efektu - wymyślił :)
OdpowiedzUsuńStała Czytelniczka