"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

wtorek, 31 lipca 2012

Top lista książek na LATO:))

 I ja zostałam zaproszona przez kasia. eire do zabawy łańcuszkowej. Żeby nie było, że nie ostrzegałam! To będzie długi post. Ale znacie mnie i pewnie wcale a wcale się temu nie dziwicie:)
Pfff czy Wy wiecie jakie to trudne wybrać 10 książek do czytania letnią porą? Wiecie, że jest to niemożliwe?Dla mnie rzecz jasna jest to niemożliwe, bo widziałam już, że kilka osób się wywiązało z zadania na medal. Jestem pełna podziwu i uznania:) Ja niepotrzebnie zaczęłam się zastanawiać, grzebać zamiast pójść za pierwszą myślą. Już przepadło teraz trzeba się z tą lawiną tytułów zmierzyć. Przyjąć to z godnością, mając także nadzieje, że i Wy drodzy czytelnicy (których jakoś tak coraz mniej u mnie) przyjmiecie mój "zbiorek" z wyrozumiałością i cierpliwością godną jogina:)

Podzieliłam książki na kategorie. 


KATEGORIA NUMER JEDEN- książki faktycznie czytane w czasie letnim, które jak najbardziej się w umilaniu życia sprawdziły. Dzięki temu, że zapisuje książki czasem nawet z wyszczególnieniem miesięcy zadanie mam ułatwione.


No i znalazłam mój święty zeszycik,  w którym zapisuje tytuły! A  miało być tylko kilka tytułów, ale lawina ruszyła. Już tego nic nie zatrzyma hihi


* "Auteczko" Bohumił Hrabal- bo Hrabal i to wystarczy hihi
*"Bagaże Franza K" Remigiusz Grzela-pamiętam, że bardzo dobrze mi było w tej książce.
*"Podróż" Stanisław Dygat!!!!
*"Zbijany" Michal Viewegh inne jego książki ze szczególnym uwzględnieniem "Uczestników wycieczki" (ten tytuł mógłby się znaleźć także w kategorii  drugiej), oraz "Cudowne lata pod psem"

*"Tadzio" Jurek Zielonka
*"Dziennik" Jerzy Pilch- rany jak to się czyta. Do powolnego, leniwego smakowania i "Spis cudzołożnic"-wybór z 2006 roku i jak się okazuje lipcowy wybór 2002 "Bezpowrotnie utracona leworęczność"
*czytane w tymże samym roku "Trzej towarzysze" i "Kochaj bliźniego", ale to "Łuk Triumfalny" Ericha Marii Remarqua jest mi najbliższy!
*"Madame" Antoni Libera-OBOWIĄZKOWO! wybór z 2001 roku.
* "Nieznośna lekkość bytu" i "Żart" Milan Kundera-wybór 2002 roku
*"Opowiadania" Vladimir Nabokov -doświadczenia czytelnicze są tak gęste i smakowite, że obrazki mnie czytającej i doświadczającej tych uniesień czytelniczych do dziś mi się w głowie wyświetlają.

*"Pierwsza osoba liczby mnogiej" Cameron West-dla tych, których zafascynowały książki Oliviera Sacksa
*"Zielony Konstanty" Kira Gałczyńska-dla tych, którzy lubują się we wspomnieniach (przy tytule trzy gwiazdki, więc musiało być dobre)
*"Księżyc i anioł" G.B Nahai
*"Lekcje pana Kuki" Jacek Knapp
*"Kolekcja namiętności" Natalia Śniadanko-książka mogłaby znaleźć także w obu następnych kategoriach :)
*Dwa razy Stefania Grodzieńska "Już nic nie muszę" (2006) i "Kawałki męskie i żeńskie" (2005)
*"Zaułek łgarza" R.McLiam Wilson- świetnie się czyta. Polecam także "Ulicę marzycieli"
*"Lwy STS-u" Abramow-Newerly (przy tytule zaznaczyłam trzy gwiazdki. Musiało być dobre!)
*"Widmokrąg" Wojciech Kuczok (jw)


Od roku 2007 przestałam zapisywać daty, jasność pojawiła się w momencie założenia bloga.

*"Być kobietą i nie zwariować" Katarzyna Miller, oraz "Chce być kochana tak jak chcę" tej samej autorki- mądra książka napisana przez mądrą przede wszystkim kobietę, ale i mądrą psychoterapeutkę:)
*"Stuhrowie-historie rodzinne" Jerzy Stuhr-czytane dwa lata temu w Krakowie. Idealne zestawienie:)
*"Przypadek Adolfa H" Erich Emanuel-Schmitt- nie przepadam za tym pisarzem, ale ta książka jest po prostu wyśmienita. I jakże się ją czyta! Zaryzykuje wręcz stwierdzenie, że ona  czyta się sama:)
*"Marilyn Monroe, ostatnie seanse" Michael Schneider-czytana rok temu w czerwcu. Na początku musiałam się trochę przedzierać, ale potem jak już się wbiłam w tekst nie mogłam się oderwać!
*"Akademia pana Brzechwy wspomnienia o Janie Brzechwie"pod red. Antoniego Marianowicza-uroczy tekst.
*"Domek dla trzech kotów" Marek Nowakowski- cudownie napisana lekka, mądra książka na jedno posiedzenie.

*"Buddenbrookowie-dzieje upadku rodziny"-Tomasz Mann- w czytaniu-wyśmienite!
*"Pchli pałac" Elif Safak- smakowite:)
Dwie ostatnie pozycje to tegoroczne letnie wybory:)


KATEGORIA NUMER DWA:

Książki, których nie należy czytać w miejscach publicznych, ponieważ liczne odgłosy parskania, chichrania i chrumaknia mogą sprowadzić wrogie spojrzenia współpasażerów (środki masowej komunikacji), współposiłkowiczów (w oczekiwaniu np: na rybkę i frytki) lub współplażowiczów (na plaży). Oto one winowajczynie chichotów:

*"Gringo wśród dzikich" Wojciech Cejrowski-książkę tę obgadano wzdłuż i wszerz. Wszystko jest jasne:)
*"Bura małpa", "Piękne wieczory" Piotr Kofta- dwa zbiorki opowiadań. Przeurocze i prześmieszne. Zwłaszcza opowiadanie o krasnoludkach:)
* Cokolwiek mistrza Przybory
*"Ja wykopalisko"Jacek Fedorowicz- świetne! 
*"Handlarze czasem" Tomasz Jachimek- o obu książkach pisałam tu KLIK
*"Niezwykła podróż Pomponiusza Flatusa" Eudardo Mendoza- to było moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Ubawiłam się po pachy. Następne jednak nie były już tak udane. Niestety:(
*"Kill gril. Restauracja od kuchni" Anthony Bourdain- podobnie jak Flatus pozycja dla wielbicieli czarnego, nieco niegrzecznego humoru.
*"Ruski miesiąc" Dimitrij Strelnikoff- przezabawna, świetnie napisana książka.
*"Lesio" Joanna Chmielewska-nieśmiertelnik:)
*"Bez piór" Woody Allen-wiadomo:)


KATEGORIA TRZECIA- "CZYTADŁA" SYMPATYCZNE Z WYŻSZEJ PÓŁKI-tylko tytuły, które same przyszły mi do głowy. Obiecuje, że nigdzie nie będę grzebać, ani wyszukiwać.


*"Szartlotka z ogryzków" Iwona L. Konieczna, Paweł Tomczyk
*"Międzymiasto" Agnieszka Gałuszka-idealna książka do pociągu.
*"Tamten poranek" Katarzyna Korpolewska- dobra obyczajówka
*"Klinika kukieł" Agnieszka Kacprzyk-trochę jakbym cofnęła się w czasie i przeczytała Siesicką. Szóstka przyjaciół, wyprawa w góry, zawirowania personalne, miłości i przyjaźnie:)
*"Słońce w słonecznikach" Dominika Stec
*"Kaprysik" Mariusz Szczygieł-cudeńko!
*"39.9" Monika Rakusa
*"Sekretne życie pszczół" Sue Monk Kidd
*"Jak trwoga to do bloga" Andrzej Poniedzielski, Magda Umer
*"Wiosna Pl-Boya" Marcin Szczygielski, i inne tytuły tego autora. W sam raz na upały:)
*"Gesty" i "Niehalo" Ignacy Karpowicz
*"Pogrzeb wróbla" Krystyna Gucewicz
*"Jezzus Band" Tadeusz Żuczkowski
*"Kino Szpak", "Pogoda dla wszystkich", "Korytarz" Marek Ławrynowicz
*"Przedział dla pań" Anita Nair
*"Nowohucka telenowela" Renata Redłowska-bo się świetnie czyta nawet na wyjeździe, najlepiej w Nowej Hucie i uśmiech podczas czytania nie schodzi z buzi
*"Fajny sezon" Josef Scvorecky
*"Senność" Wojciech Kuczok-bo facet umie pisać, oj jak on umie:)

-Grzebałaś?
-Grzebałam:)

Ja tak jeszcze mogę w nieskończoność. Wiem, wiem zadanie domowe nie zostało odrobione jak trzeba. Niesubodrynowana ze mnie uczennica:)


Ale już kooooniec! Koooonieeec!:))



niedziela, 29 lipca 2012

Spóźnione zwierze domowe nieożywione ogłasza, że Świetlicki powędruje do...

Kochani moi wybaczcie małe opóźnienie w ogłoszeniu wyniku losowania, ale na sierotkę wybrałam jedno ze zwierząt domowych nieożywionych, bo chciałam żeby miało ono podobnie jak Teodor swoje pięć minut w filmie. A bez męża nie jestem w stanie filmiku nagrać, o obrobieniu go już nie wspominając. A męże jak to męże bywają  w działaniu oporne:))




Książka Marcina Świetlickiego pojedzie do...?





W losowaniu wzięło udział 5 osób, przez nogę Kermita Żaby wylosowany został:


HORDUBAL!


Gratuluje!!

Kermit się tak rozochocił do filmów, że poprosił mnie o umieszczenie jego zdjęcia, bo Wy nie wiecie, ale on ma za sobą już jedną, niemałą rólkę. Oto ona:




W czyjej roli wystąpił Kermit Żaba? hihi. Dla ułatwienia dodam, że inspiracją do zdjęcia jest pewien kultowy film muzyczny:)


Pozdrawiam Was moi drodzy i lecę za chwil parę do kina na "Epokę lodowcową 4":))

środa, 25 lipca 2012

Kino Izrael-małego przeglądu część DRUGA, czyli obejrzane dawniej:)

CZĘŚĆ DRUGA
Jak już wspominałam w części pierwszej małego przeglądu ta druga część będzie opierać się na aktywności wytnij-wklej z Filmweba, albo innych stron filmowych, akurat te filmy widziałam nawet kilka lat temu i wybaczcie, ale pozostało po ich oglądaniu ogólne wrażenie czy coś było warte oglądnięcia czy nie. Czasami jakieś pojedyncze kadry:)

Nawiązując do końcówki pierwszej części małego subiektywnego przeglądu kina izraelskiego pochylę się nad aktorką Ronit Elkabetz.
 Najbardziej znany w Polsce film z jej udziałem to "Przyjeżdża orkiestra" funkcjonujący także po tytułem "Wizyta orkiestry". Film zaszczycił swą obecnością Warszawski Festiwal Filmowy  w 2007 roku i dostał Nagrodę publiczności:) Ja się wcale nie dziwię, bowiem jest to film świetny! Kto jeszcze nie widział-apeluję pozycja obowiązkowa:)

 1. "Przyjeżdża orkiestra" reż: Eran Kolirin 
(Izrael, Francja, USA, 2007)


"Przyjeżdża orkiestra!" to oryginalna i opowiedziana z wyjątkowym humorem historia egipskiej orkiestry, która zagubiła się w Izraelu. Zespół miał zagrać na uroczystym otwarciu centrum kulturalnego. Niestety, nikt nie odebrał muzyków z lotniska, ci więc decydują się znaleźć drogę sami… Film ten, przywodzący na myśl dzieła Emira Kusturicy, to żywiołowa, a zarazem pełna ciepła opowieść o radości życia, przełamywaniu barier, a przede wszystkim o zwycięstwie przyjaźni nad uprzedzeniami. Wszystko to w rytmach nieokiełznanej orientalnej muzyki. 

 Drugi i trzeci tytuł łączyć będzie nie tylko główna rola Elkabetz , ale i osoba reżyserki Keren Yedaya

2. "Or" reż: Keren Yedaya
(Izrael, Francja, 2004)


Ruth I Or, matka i córka, żyją w małym mieszkanku w Tel Avivie. Ruth od 20 lat zajmuje się prostytucją. Or od dawna próbuje namówić matkę, aby rzuciła dotychczasowe życie, niestety bezskutecznie. Życie 18-letniej Or to zwykła codzienność: zmywanie naczyń w barze, mycie schodów i zbieranie butelek za kaucje z przerwami na naukę w szkole średniej. Ruth czuje się z każdym dniem coraz gorzej. Po kolejnej wizycie u matki w szpitalu, Or stwierdza, że tym razem, wszystko zmieni się na lepsze. [opis dystrybutora]

Film obejrzałam już kilka lat temu, pewnie na Ale kino albo na Kulturze (innych stacji o tak dobry repertuar nie śmiem podejrzewać) i pamiętam tylko, że zrobił na mnie ogromne wrażenie. Mocne, genialnie zagrane kino. Polecam!


3. "Jaffa" reż: Keren Yedaya
(Izrael, Francja, Niemcy 2009)


W sercu Jaffy mieści się rodzinny interes Reuvena – warsztat samochodowy. Pracuje w nim jego córka Mali, syn Meir, a także Toufik, młody Palestyńczyk. Nikt nie podejrzewa, że Mali i Toufik od lat są zakochaną parą. Podczas gdy zakochani potajemnie przygotowują wesele, narasta napięcie pomiędzy Meirem a Toufikiem… "Jaffa jest miastem paradoksów, symbolem trudnego dialogu pomiędzy Izraelczykami a Palestyńczykami oraz bogatej i wielowymiarowej kultury, jaka łączy te dwie społeczności. Żaden z mieszkańców Jaffy nie jest po prostu Arabem albo Żydem. Każdy należy do mieszanej społeczności, gdyż albo mieszka po sąsiedzku z drugą stroną, albo, pomimo licznych różnic, łączą ich wspólne wartości."  

Film obejrzałam w 2009 roku na Warszawskim Festiwalu Filmowym. To był strzał na chybił trafił, akurat były jeszcze bilety. Wybór intuicyjny i jak najbardziej słuszny. Dobry film.

Idąc tropem tegoż festiwalu to dane mi było obejrzeć jeszcze jeden film izraelski i także był to przypadek, że akurat trafiliśmy na ten tytuł (a nie to już chyba był wybór świadomy. Nie pamiętam)

4. "Siedem minut w niebie" reż: Omri Givon
(Izrael, Francja, Niemcy, Węgry, 2008)


Pewnego ranka Galia i jej chłopak wsiadają do miejskiego autobusu w Jerozolimie. Autobus jest pełen ludzi, a wśród nich jest zamachowiec samobójca. W wyniku wybuchu autobusu, Galia ma liczne poparzenia oraz traci pamięć. Nie pamięta dnia ataku terrorystycznego oraz kilku poprzedzających go dni. Gdy otrzymuje od anonimowego nadawcy naszyjnik, wyrusza w podróż, której celem będzie próba odtworzenia brakujących fragmentów układanki tamtego straszliwego dnia. Trzymający w napięciu debiut, łączący różne gatunki filmowe, od love story poprzez dramat, metafizyczny thriller, aż po mistyczną opowieść o duchach.

Wybaczcie, że nie potrafię dodać nic od siebie na temat tego filmu, minęło kilka lat i zwyczajnie niewiele pamiętam. Wiem  jednak na pewno, że to film bardzo godny uwagi. Byłam pod jego wrażeniem dłuższy czas.

 5. "Bańka mydlana" reż:Eytan Fox
(Izrael, 2006)


Bańka mydlana' opowiada o grupce młodych Izraelczyków żyjących w Tel-Avivie. Film przedstawia problemy ludzi żyjących w restrykcyjnym izraelskim społeczeństwie. Dotychczas spokojne życie zakłóca pojawienie się młodego Palestyńczyka...

...Palestyńczyk ten jest odmiennej orientacji seksualnej i jak się można domyślać jeden ze wspomnianych młodych Izraelczyków także. Nie jest to film gejowski (w znaczeniu pejoratywnym), a dobrze zrobiony, opowiedziany i świetnie zagrany film o miłości, przyjaźni i o granicach, które musimy przekraczać, zarówno te polityczne, społeczne jak i te, które mamy w sobie. Polecam. 


O filmie jeszcze na: www.alekinoplus- "Bańka-mydlana"

"Bańka mydlana" z kolejnym tytułem łączy osoba reżysera.

6. "Spacer po wodzie" reż: Eytan Fox 
(Izrael, Szwecja, 2004) film funkcjonuje także pod tytułem "Chodzić po wodzie"


Zabójca Eyal otrzymuje zadanie odnalezienia i zamordowania Alfreda Himmelman'a. Byłego nazisty, który być może jeszcze żyje. Podszywając się po przewodnika turystycznego poznaje wnuka Alfreda, który przyjechał do Izreala by odwiedzić swoją siostrę. Chce przekonać ją, aby przyjechała do Niemiec na urodzinowe przyjęcie ich ojca. Mężczyźni zwiedzając kraj poznają się bliżej a ich znajomość pogłębia się, do czasu, kiedy Eyal dowiaduje się o homo seksualności Alexa. Wtedy rozstają się. Eyal udaje się do Niemiec, by zakończyć swoją misję.

O filmie jeszcze na:  www.alekinoplus- "chodzic-po-wodzie"

Obejrzane dzięki Ale kino. Rewelacyjny, mocny, mądry film. Trzymał mnie za gardło kilka dni. Kurczowo! Pozycja obowiązkowa;) 

7. "Meduzy" reż: Shira GeffenEtgar Keret
(Izrael, Francja, 2007)


Podczas własnego wesela Keren łamie nogę i nowożeńcy muszą zrezygnować z miesiąca miodowego na Karaibach, zadowalając się namiastką wakacji w drogim lecz fatalnie ulokowanym hotelu przy autostradzie w okolicach Tel Awiwu. Tajemnicza, ruda dziewczynka wychodzi z morza prosto w objęcia Batyi. Pogrążona w letargu i depresji od czasu rozstania z narzeczonym Batya, w towarzystwie dziewczynki czuje się zupełnie odmieniona, więc mimo licznych trudności postanawia się nią zaopiekować. Joy – szukająca w
Tel Awiwie pracy emigrantka z Filipin, zostaje opiekunką opryskliwej starszej pani. Przypadkiem udaje jej się pojednać staruszkę ze skłóconą od lat córką. Meduzy, film składający się z kilku przeplatających się luźno wątków, jest zbiorowym portretem mieszkańców Tel Awiwu, dryfujących po powierzchni życia w poszukiwaniu miłości, pamięci lub zapomnienia.


O filmie jeszcze na: www.alekinoplus.pl- "Meduzy"

To debiut reżyserski Edgara Kereta i jego żony i myślę, że jest  to debiut bardzo udany. Widziałam ten film kilka lat temu w pustym zimnym kinie, wtedy najwidoczniej nazwisko reżysera nic mi jeszcze nie mówiło, albo zwyczajnie nie zwróciłam uwagi. Tym samym się zaskoczyłam teraz buszując po necie:) 

8. "9 dolarów 99 centów" reż: Tatia Rosenthal
(Izrael, Australia, 2008) 

"Meduzy" nie są jedynym spotkaniem pisarza z X Muzą, bowiem na podstawie jego scenariusza, który narodził się z opowiadania powstał film animowany w dodatku pełnometrażowy. Tafiłam na niego zupełnie przypadkiem na Ale kino i  zachwyciłam się w filmie (jak mawia Bronek Talar w filmie "Dom") na amen.


Animowany film na podstawie prozy Etgara Kereta. Oto 28-letni Dave Peck, który mieszka z ojcem, Jimem. Ma brata Lenny'ego, którego fascynuje Tanita - supermodelka. W bloku Dave'a mieszka sporo dziwacznych ludzi: staruszek Albert, do którego przychodzi sfrustrowany Anioł Stróż, Marcus Parcus - tonący w długach magik na emeryturze oraz chłopak Ron, którego znajomymi są krasnale. Dave właśnie kupił poradnik "Jaki jest sens życia" za 9 dolarów 99 centów. Lekutra książki będzie dla niego bardziej zaskakująca, niż przypuszczał... 

9. "Ajami" reż: Scandar Copti ,Yaron Shani
(Izrael, Niemcy, 2009) 


Ajami, dzielnica Tel Awiwu-Jafy w Izraelu. Miejsce zamieszkiwane przez wyznawców trzech religii - judaizmu, chrześcijaństwa i islamu - staje się kolebką gangów. Pogłębiająca się bieda zmusza ludzi do handlu narkotykami oraz niebezpiecznych transakcji z mafią. Jednak nie wszystkich stać na "kupno" ochrony dla siebie i swojej rodziny. W "Ajami" widzimy pięć historii, które zapewniają o tym, że w takim miejscu nie ma sprawiedliwości dla nikogo - ani dla dorosłego muzułmanina zakochanego w chrześcijance, ani małego chłopca

O jakiż to jest dobry, mocny film. Trzyma za dupę (za przeproszeniem) od pierwszej do ostatniej sceny. Ostatni raz tak zahipnotyzowana siedziałam na filmie ""Miasto.Boga". Pomimo tego, że są to dwa odmienne obrazy, to posiadają podobną dynamikę i wielowątkowść. Rewelacja! Chciałoby się żartobliwe rzec: "Ajami" to film z jajami, ale tu moi drodzy nie ma żartów-pozycja obowiązkowa bez dwóch zdań!

O filmie jeszcze na: www.alekinoplus-"Ajami" 


11. "Walc z Baszirem" reż:Ari Folman
(Izrael, USA, Niemcy, Szwajcaria...,2008)


Pewnego wieczoru w barze stary znajomy opowiada reżyserowi Ari'emu o powracającym koszmarze. Każdej nocy śni mu się, że jest ścigany przez 26 psów, zawsze przez tą samą ilość. Mężczyźni dochodzą do wniosku, że ma to związek z misją izraelskiej armii, w której brali udział, podczas pierwszej wojny domowej w Libanie, na początku lat 80tych. Ari jest zaskoczony, że nie ma żadnych wspomnień z tego okresu w jego życiu. Gnębiony tą zagadką postanawia spotkać się ze starymi przyjaciółmi i wypytać ich omasakrę w Libanie. Ari musi dowiedzieć się co naprawdę się stało, odkryć prawdę o tamtym wydarzeniu, ale również o sobie samym. Z czasem, gdy coraz bardziej zagłębia się w tą historię, jego pamięć zaczyna powracać, kreując przerażającą wizję i odkrywając przed nim okrutną prawdę, z którą przyjdzie mu się zmierzyć.
Mocne!

O filmie jeszcze na: www.alekinoplus-"Walc-z-baszirem"

I jako ostatni w małym przeglądzie Kina Izrael będzie film, który z tych wszystkim przeze mnie wymienionych zrobił na mnie najmniejsze wrażenie. Podobał mi się, ale nie pozostawił po sobie nawet wyraźnego wspomnienia czy był dobry, czy tylko taki sobie. Żebyśmy się moi drodzy dobrze zrozumieli to nie jest film zły, ale gdybym miała wybrać tylko kilka najważniejszych dla mnie tytułów tego akurat nie wybrałabym:)
 

10. "Oczy szeroko otwarte" reż: Haim Tabakman 
 (Izrael, Niemcy, Francja, 2010)

 Aaron prowadzi koszerny sklep mięsny w dzielnicy zamieszkałej przez ultra-ortodoksyjnych Żydów. Wraz z żoną i czterema synami wiedzie spokojne, pobożne życie. Zostaje ono zakłócone pojawieniem się zagubionej duszy – studenta Ezriego, który budzi w Aaronie zakazane uczucia. Reżyser bada moralne granice własnej religii poprzez dokładne, dojrzałe śledztwo. Umiejętnie uchwycił dwoistość życia w małej społeczności, gdzie nie istnieje coś takiego, jak wolna wola. Ludzie mogą się liczyć ze sobą nawzajem, ale ich dobroć nie jest bezinteresowna. Powstało uniwersalne powściągliwe arcydzieło ukrytych napięć, które są obecne w każdej społeczności.
 Aaa jeszcze film " "Liban"
(Izrael, Francja, Niemcy, Liban, 2009) o filmie pisałam tu: KLIK

Mam wrażenie nieustanne, że zapomniałam o jakimś ważnym filmie:)

P.S Czy ktoś mi może powiedzieć co mam zrobić żeby linki, które zamieszczam były jednego koloru, a nie raz zielony, raz fioletowy. Nie pojmuje tej zamienności:)

wtorek, 24 lipca 2012

Kino Izrael-mały przegląd filmów-część PIERWSZA, czyli te obejrzane niedawno:)

Wzięło mnie na kino izraelskie. Wydawało mi się, że widziałam zbyt mało filmów z tego kraju, żeby wyrobić sobie pogląd, ale jak zaczęłam grzebać tu i tam to okazało się, że jak najbardziej widziałam ich dość sporo. Niektóre są świeżo obejrzane (o tych kilka słów więcej) inne obejrzane nawet kilka lat temu, więc siłą rzeczy wspomnę tylko tytuły i ogólne wrażenie jakie po sobie pozostawiły. Niektóre są w koprodukcji z innymi krajami, inne samodzielne. 

W ostatnim tygodniu obejrzałam trzy filmy izraelskie , właściwie  w koprodukcji najświeższy to:

"Misja kadrowego" reż: Eran Riklis


Pewnie nie zwróciłabym uwagi na ten tytuł gdybym nie zaczęła grzebać w necie i łączyć reżyserów, czy aktorów z już wcześniej obejrzanymi filmami. Eran Riklis wyreżyserował genialne "Drzewo cytrynowe", o którym to filmie rozpisywałam się sowicie., więc musiałam sięgnąć po kadrowego bez dwóch zdań!  Jak wypadł nowszy film tego reżysera? "Drzewa cytrynowego" nie przebił (o to będzie trudno), ale miło spędziłam czas. 
Tytułowy kadrowy, bardzo dobrze grany przez Mark Ivanir
jest pracownikiem największej piekarni w Jerozolimie, robi za kadrowego, ale też jego zadaniem jest dbanie o dobre imię firmy. Imię  to zostało nieco zszargane, bowiem w zamachu zginęła jedna z pracownic Julia z pochodzenia Rumunka. Podczas wewnętrznego śledztwa wychodzi na jaw fakt, że Julia figurowała na liście płac jako zatrudniona, a w rzeczywistości już dawno nie pracowała w piekarni. Prasa doszła więc do wniosku, że zatrudniający swoich pracowników, tak głęboko mają ich w nosie, że absolutnie nic o nich nie wiedzą. Tak być nie może, dlatego też kadrowy zostaję zmuszony do obycia podróży w rodzinne strony Julii, w celu zatarcia złego wrażenia, towarzyszy mu trumna i wścibski dziennikarz. I właściwie od tego momentu zaczyna się film. Dotąd jakoś nie kupowałam tej historii, ale z każdym następnym kadrem i ja zaczęłam się wciągać w tę dość mało prawdopodobną opowieść. Do trumny i wścibskiego dziennikarza dołączają przedstawiciele ambasady izraelskiej  konsulowa i jej mąż (dość specyficzni), sympatyczny kierowca, który poradzi sobie z każdą nawet najbardziej niemożliwą do przewidzenia sytuacją na rumuńskiej drodze, oraz zbuntowany nastoletni syn zmarłej. Cel podróży: rodzinna wioseczka Julii, w której mieszka także jej matka, babcia chłopca. Ponieważ kadrowy jest egoistycznym, nastawionym na zysk, dbającym tylko o siebie facetem, na początku zależy mu tylko i wyłącznie na zdobyciu stosownych podpisów pod papierami, bez których on sam nie może powrócić do kraju. Ale jak można się domyślać z każdym przejechanym kilometrem prowadzącym w głąb Rumunii główny bohater także zaczyna podróżować w głąb siebie, że użyje górnolotnej frazy i odkrywać siebie samego sprzed lat, czułego, empatycznego faceta, któremu nie chodzi tylko o sprawy materialne i formalności. Podróż przebiega burzliwie i jest pełna przeszkód. Różnymi środkami transportu przyjdzie bohaterom podróżować i różne roszady personalne będą miały miejsce...
Brzmi to być może banalnie, ale historia jest tak sympatycznie opowiedziana, że to się po prostu dobrze ogląda i właściwie mało ważne jest to czy się w ową przemianę bohatera wierzy czy nie:)
Nie wiem czy to przemawia na korzyść czy na niekorzyść filmu, ale jest on mało izraelski, w swym klimacie przypomina bardziej kino francuskie, czy inne europejskie.  Może bałkańskie, może troszkę Kusturicą zawiewa. Jednym słowem milusio. Nie jest to film wybitny, ale na ciepły, letni wieczór w sam raz:)
P.S tego reżysera mam jeszcze film "Syryjska narzeczona", ale niestety brak napisów:(

Free Zone, reż: Amos Gitai


Na ten tytuł zwróciłam uwagę także będąc na fali uwielbienia dla "Drzewa cytrynowego". Oba tytuły łączy aktorka Hiam Abbass. Niestety spotkało mnie sromotne rozczarowanie i właściwie mam ochotę po prostu napisać: nie oglądaj, szkoda czasu, ale chcąc być sprawiedliwą napiszę kilka słów (tylko czy potrafię tak w kilku słowach?).
Młoda amerykanka Rebbeca w tej roli Natalie Portman  obecnie mieszkanka Izraela po trudnym rozstaniu z mężczyzną swojego życia wsiada do taksówki i prosi by ją zawieźć jak najdalej od miejsca rozstania. Za kierownicą siedzi Hanna, która zamiast męża musi załatwić ważną sprawę na terenie Jordani, w której znajduje się tytułowa wolna strefa. Nie ma ochoty na pasażera z samochodzie. Godzi się jednak zabrać spłakaną Rebbecę i obie panie ruszają w drogę. Hanna zajmuję się wraz z mężem handlem opancerzonymi samochodami właśnie jedzie odebrać pieniądze, które jest im dłużny pewien tajemniczy Amerykanin. Okazuje się to dość trudne, bowiem główny powód tej długiej podróży zniknął, pozostawiając w docelowym miejscu jedynie swoją palestyńską małżonkę. Izraelka, Palestynka i Amerykanka żydowskiego pochodzenia (po ojcu, czyli dla Izraelitów nie jest Żydówką), duże pieniądze i motyw drogi, wędrówki,  który można ograć na tysiąc sposobów taki układ stanowić może ciekawy zaczyn na naprawdę dobre kino. Niestety wyszedł obraz pretensjonalny, silący się na kino ambitne, nowatorskie. Jest tyle sposobów żeby w interesujący sposób opowiedzieć to co wydarzyło się zanim panie się spotkały, a reżyser sięgnął po retrospekcję wyświetlające się w tle głównego obrazu. Niby nic takiego się nie stało, ale sprawiło to (na mnie) wrażenie sztuczności i przekombinowania. Ja już wiedziałam, że niestety nie mam do czynienia z kinem wybitym, ani nawet dobrym, a z przebierańcem. Potem jest tylko gorzej, nawet pojawienie się mojej ulubionej aktorki nie zmniejszyło negatywnego nastawienia do filmu. Akcja jest niespójna, historia pomimo wszystkich elementów nie składa się w całość. Jedyne dwie naprawdę dobre sceny, które szczerze zapadają w pamięć, to scena otwierająca i zamykająca film.
Amos Gitai za ten obraz był nominowany do Złotej Palmy w Cannes. Nie wiem, nie rozumiem z jakiej racji i za co. Chyba za temat. Nic poza tematem (niewykorzystanym) i grą aktorską (nie można aktorkom odmówić kunsztu gry) nie pozostało w pamięci i sercu oprócz irytacji i żalu za straconym tematem. Jakże mi przykro!

"Mabul" (polski tytuł "Potop", 2011), reż: Guy Nattiv


Trzecim filmiem, obajrzanym jako pierwszy jest "Mabul". Gra w nim aktorka, którą z poczatku kojarzyłam z jednego filmu, a potem okazało się, że z jej udziałem widziałam tych filmów jeszcze dwa, oba godne jak najwyższej uwagii. Specjalnie o "Mabul" piszę w ostatniej kolejności, ponieważ ten tytuł i nazwisko aktorki będzie punktem wyjścia do II części małego przeglądu filmowego, na który składać się będą filmy obejrzane wcześniej, nie tylko te z Ronit Elkabetz w roli głównej. 

Rzeczona Ronit Elkabetz gra w "Mabul" matkę chłopca i żonę swego męża. Rodzina mieszka w małym miasteczku, w którym nie dzieję się nic. Ona pracuje w przedszkolu i widać, że praca sprawia jej ogromną radość. On ojciec chłopca pracuje jako pilot małych samolotów i spryskuje pola. Latanie jest jego pasją. Przedmiotu pasji samolotu i latania zostaje na swoje własne życzenie pozbawiony. Przez alkohol zostaję odsunięty od czynnego latania. Jako, że nie bardzo umię się odnaleźć w pracy naziemnnej snuję się z kąta w kąt, zapadając gdzie popadnie w drzemkę. 13 letni syn chodzi do szkoły i przygotowuje się do Bar-Micwy. 
Nie wygląda na to żeby miał przyjaciół. Uznanie wśród uczniów zyskuje odbrabiając za nich zadania domowe. Nie robi tego za darmo. Dzięki temu ma własne pieniądze, których w domu nie ma zbyt dużo. Szkolne życie nie jest dla nastolatka łatwe. Prześladuje go kilkoro starszych chłopców, a i przygotowania do Bar-Micwy idą mu z wielkim trudem.  Każdy z członków rodziny żyje po swojemu, nie ma między nimi ciepła, ani potrzeby bliższego, szczerego kontaktu. Żyją jedynie obok siebie. W tą bezpieczną stagnację wdziera się rewolucja w postaci starszego syna, który dotychczas mieszkał w zakładzie zamkniętym. Rodzice oddali go 12 lat temu, ponieważ nie potrafili sobie poradzić z jego chorobą.  Chłopak jest autystykiem. Nie ma z nim kontaktu, nie mówi, nie potrafi o siebie zadbać, potrzebna mu całodobowa opieka. Niestety (albo właśnie stety) ośrodek zostaje zamknięty i starszy syn wraca po wielu latach nieobecności do obcych miejsc i ludzi. Taka zmiana dla autystycznego chłopca i dla reszty rodziny jest traumatycznym wydarzeniem, które wprowadza totalny chaos w poukładany, zatęchły rodzinny światek. Nie ma wyjścia, trzeba się na nowo zorganizować, na nowo ze sobą zacząć komunikować. Rodzina, każdy z osobna musi zmierzyć się z własnymi ograniczeniami, przyzwyczajeniami, musi zacząć nazywać rzeczy po imieniu, a nie chować się za absorbującą codziennością. Nie jest im łatwo...ale w końcu musi coś pierdyknąć i odblokować tych ludzi tworzących rodzinę.
To nieśpieszny, spokojny, wbrew tematyce ciepły, pięknie skadrowany obraz  i ŚWIETNIE zagrane role. Wszyscy stanęli na wyskości zadania. Na szczególną uwagę zasługują chłopcy grający synów starszy Michael Moshonov i młodszy Yoav Rotman.
Może brakuje trochę tempa, ale taka jest dynamika obrazu. Warto obejrzeć, choćby dla ostatnich kilunastu minut.  Mocna końcówka swoim klimatem przypominająca trochę "Co wiesz o Elly".

Część druga w następnym poście:)
Pozdrawiam serdecznie.

środa, 18 lipca 2012

"Powoli zbliżam się do wyjścia...powiedziała książka, czyli komu Świetlickiego? Komu?:)

Pan Marcin Świetlicki pomiędzy jednym a drugim papierosem powiedział mi dziś, że mu się u mnie cholernie nudzi i pojechałby sobie gdzieś do innych ludzi. Może mu będzie gdzie indziej weselej:)
Prośbę jego spełniam i zapytuje komu Świetlickiego komu? bo idę do domu...

Będę robił takie minki, a co!

Kto żyw i chętny niechaj pod postem się zgłasza ino prędko, bo Świetlicki niecierpliwy tylko chatę mi zasmradza:) Marcin zamierza wyruszyć za kilka dni, powiedzmy za tydzień (środa 26.07). Wystarczy wyrazić ochotę przygarnięcia go  zamieszczając zdań kilka pod postem, można także napisać parę słów na temat Świetlików/Świetlickiego jeśli macie jakieś wspomnienie z Mistrzem związane:)


Marcin Świetlicki 
Wiersze
Wydawnictwo EMG, Kraków 2011
stron: 627

Tom zawiera 9 książek poetyckich Marcina Świetlickiego wydanych w latach 1992-2009, oraz 77 wierszy niepublikowanych 44 rozproszone w antologiach, w prasie lub wydaniach poszerzonych. Jest to pierwszy pełny przegląd twórczości poety.
Słowem 535 wierszy Marcina Świetlickiego!


Dziękuje i serdecznie pozdrawiam.

sobota, 14 lipca 2012

Przygody z "Przekrojem" ciąg dalszy-tym razem coś dla miłośników psów (nie tylko!).

Tak się zastanawiam czy nie byłoby dobrym pomysłem założyć specjalnego bloga, w którym zamieszczałabym przekrojowe perełki. Co o tym myślicie?

Zapraszam Was na kolejne smaczki, tym razem na tapecie "Przekrój" z roku 1963. Dziś nie będzie "Wojny domowej". Dziś coś dla miłośników psów. 
Kliknięcie na zdjęcie rzecz jasna powoduje jego powiększenie, staję  się ono  tym samym bardziej przyjazne dla oka:)


Post dedykuje Katarzynce i Tosi:)

1.
2.
 3.
 4.
 5.
6.
7.
 8.

Następny odcinek serii "Zarys psychologii psa" wkrótce:)

A na zakończenie jeszcze jeden smaczek...hmm...co by tu co by? 
A dobra trochę czarnego humoru dla równowagi:

Nie mam sumienia powiedzieć im, że wczoraj wypuściliśmy wodę z basenu...

piątek, 13 lipca 2012

"Przekrój" FOREVER!! Na tapecie Maria Zientarowa i jej "Wojna domowa":))

Witajcie moi kochani nieliczni czytelnicy:)
Jeśli kogoś zadziwi fakt, że post, który pojawił się wczoraj wieczorem pojawia się po raz kolejny dziś i wskakuje na pierwsze pozycję wszędzie tam gdzie goszczę w ulubionych, to tak to nie czary, ani żaden chochlik. Świadomie zmieniłam datę (ponoć to brzydkie i ludzi drażni), ale to w trosce o Was moi drodzy. Żeby ci, którzy mają możliwość zaglądania w progi zaprzyjaźnionych blogów w czasie pracy na dobry początek dnia łyknęli odpowiednią dawkę uśmiechu:))
                 ******
Co jakiś czas nachodzi mnie szał na przeglądanie zachłanne starych numerów Przekroju i wczoraj nadszedł właśnie ten moment. Na początek "Przekrój" najświeższy i mistrz Raczkowski:

Co jest dla ciebie ważniejsze uroda czy inteligencja?
Parsknięcie me było słychać chyba w drugim budynku:)


Na przeglądanie starych Przekrojów przezornie udałam się na dół do siebie. A jaki był powód powrotu do leciwych numerów? "Wojna domowa", na której dwa odcinki się natknęłam na Kino polska mnie natchnęła, a  że trafiłam na moje dwa ulubione odcinki ubawiłam się jak zwykle:)

"Dwója z azymutu"
minuta 6:05 za każdym razem spadam z kanapy ze śmiechu-mistrzostwo!

i
"Trójka klasowa"
minuta 15:22:))

I ja sobie przypomniałam, że serial przecież powstał na podstawie książki Marii Zientarowej, a teksty czytać można było w "Przekrojach" z lat 50/60-tych, więc rzuciłam się na moje magazynowe, cudowne, najwspanialsze stosy i wpadłam jak gruszka w kompot, brudząc sobie namiętnie paluchy od kart wiekowych przewracania.CUDO! Czytam i słyszę, widzę Kwiatkowską, Jankowską, Musiała, Góralczyk i Szczepkowskiego:) Tak już pozostanie na wieki.

Oto kilka fragmentów, które mnie rozbawiły niemalże do łez. Co jakiś czas będę Was raczyć tymi smaczkami, bo jeśli Zientarowa publikowała w Przekroju przez 20 lat (nawet jeśli odcinki "Wojny domowej" pojawiają się co kilka numerów),to mam co czytać na długi czas!:))))

"Przekrój" 1965

                   ****
                    ****
w dalszej części tekstu:


Wystarczy, bo mi się zachichracie na amen:)
Następne smaczki soon:)