"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

niedziela, 24 lutego 2013

Myślę sobie, że ta zimna kiedyś musi minąć...na szybko prosto z koncertu:)

Na szybko, emocjonalnie, bo właśnie wróciliśmy z koncertu Voo Voo i wiecie co? To był koncert roku! To był koncert nie wiem dekady może nawet. Kocham Wojtka Waglewskiego! Kocham chłopaków! To co panowie wyprawiają na scenie to jest niemożliwe wręcz. Każdy koncert VooVoo sprawia, że potem przed długi czas dojść do siebie nie mogę. Moc niemożebna, energia niewyczerpana. Było mocno, miejscami rockowo wręcz punkowo, było też delikatnie i nostalgicznie. Pół na pół nowego materiału (cudowne, improwizowane "Do stopki")  i starego.


I stanie się tak...wyśpiewane przez nas nielicznych na tym dość kameralnym koncercie, magia! Wykrzyczana "Flota zjednoczonych sił" na poły bujająca na poły punkowa. Moc! To był koncert kompletny, koncert doskonały po prostu, a dobry duszek Stopki unosił się nad muzykami i nad nami. A to przysiadł na gitarce Wagla, a to przycupnął na perkusji...Na koniec jeden bis i panowie uciekli ze sceny, ale nie daliśmy się bez walki. Wyklaskaliśmy, wyskandowaliśmy ich. Było nas mało, ale za to ile hałasu robiliśmy. Nie można się było nam zielonogórskiej publiczności oprzeć. Na do widzenia wykrzyczane w rytm oklasków 
dzię-ku-jemy!, dzię-ku-jemy, dzię-ku-jemy!

Czuje się upita dźwiękami. Poważnie. A tu trzeba kłaść się spać, jutro trzeba rano wstać...
Dobranocka.

wtorek, 19 lutego 2013

Urodzinki, stosiki, biblioteki:)

 Wczoraj moi drodzy urodzinki obchodziliśmy ja i mój blog. W związku z tym pragnę się z Wami podzielić moimi zdobyczami książkowymi. Nie ma nic prostszego jak zabrać mnie do księgarni i dać portfel do ręki. Kwestia prezentu rozwiązana:)


WYPRZEDAŻ ze Świata Książki. Za całość zapłaciłam 66zł! Śliczne cyferki. "Hitlerland" i "To była bardzo dobra telewizja" po 20zł, Samozwaniec pakiet dwóch książek 12zł!, Janko chyba 14zł. W zamówieniu była jeszcze jedna książka "Historia kobiet Gułagu", ale niestety wyszła. Zresztą załapałam się na ostatnie chwilę tak bogatej w perełki wyprzedaży. 
 

Prezenciki od bliskich:
od lewej
"14:57 do Czyty. Reportaże z Rosji" dla siebie od siebie, Oksana Zabużko i Rudnicki od tatula, "Byliśmy przyszłością", "List miłosny pismem klinowym" i "Prawdziwe życie Szaszkiewiczowej" od mężula. Wzięłam tą Szaszkiewiczową, a mąż do mnie mówi, żebym sobie jeszcze jedną wyszukała. W to mi graj. Zapuszczam się między póły i po chwili już stoję z Byliśmy przyszłością i Zmeskalem, do tego dzierżę w dłoniach Józefa Hena Nowolipie najpiękniejsze lata i nie wiem, która kniżka ma iść ze mną. Mąż jako niezaangażowany emocjonalnie ma rozstrzygnąć. Kryterium dla portfela najlepsze to wybór tej najtańszej. Tak się właśnie dzieje. Chwila zastanowienia i następna (druga najtańsza w kolejności) wskakuje do koszyka. Zrozpaczony Józef wraca na półkę. Sory kochany, ale jesteś zbyt drogi na moje potrfelowe progi:)
I ostatnia niewymieniona perełeczka to "Pink Floyd. Prędzej świnie zaczną latać" od koleżanki od spacerów i jogi
Starałam się wybierać te tytuły, które raczej nie trafią do biblioteki i te, które chcę żeby stały na mojej półce.    
No takiego stosika to ja jeszcze nie miałam w swoim
 posiadaniu. Piękny, smakowity! mlask, mlask.

Pierwsze prezenty trafiły do mnie już w sobotę po pracy, wieczorem urodzinkowy seans w kinie. Powiedzieć, że było kameralnie to nic nie powiedzie. Było tak kameralnie, że byłyśmy tylko my dwie:)) A film nosił tytuł:

I nie był to najlżejszy film. Nie był. 

A jeśli już o książkach mowa to znów poszłam do biblioteki. Musiałam oddać książki, bo termin zwrotu mi zwyczajnie minął. A jak tu tak wejść do biblioteki pozbyć się słodkiego ciężaru i nie obciążyć następnym. Nie umim. 


"Syberiada" niestety w bardzo złym stanie. Nie widać tego po okładce, ale w środku jest cała poklejona i z trudem się ją w ogóle otwiera. Nie wiem czy się zdecyduje. Na szczęście jest też dostępna w mojej pracowej wypożyczalni. Tylko na miejscu, ale to akurat żaden problem. Mam nadzieję, że tamten egzemplarz jest w lepszym stanie. "Dziewczynka, która zbyt wiele", Broniewski i "Szatańskie tango" z głównej. "Kieszonkowy atlas kobietz pracowej wypożyczalni. A zapomniałam zamieścić zdjęcie największej perełki z pracowej wypożyczalni, na którą polowałam od bez mała dwóch miesięcy. Co zaglądałam do internetowego katalogu to najpierw w opracowaniu, potem dłuuugo w przygotowaniu (albo na odwrót) i ciągle niedostępna  dla czytelników. Tak się akurat złożyło, że mam z panią dyrektor biblioteki ten sam gust czytelniczy i to ona tak się w niej zaczytywała. Z pewnego źródła wiem, że następna książka tegoż autora jest już w czytaniu. A mowa o: 

I żeby tego było mało na odbiór czeka na mnie zarezerwowana Zyta Oryszyn i jej "Ocalenie z Atlantydy". Ja chyba zwariuje, albo nie wiem oślepnę!!


Co w związku z blogiem. Ma dwa lata. Nie zmienił formuły nadal jest w nim misz-masz. Najwięcej prywaty. Chciałabym zmienić proporcję, ale nie przychodzi mi to z łatwością, więc się zmuszać do zmian nie będę. To ma być przyjemność przecież.

DZIĘKUJE, ŻE U MNIE BYWACIE!!! I DZIĘKUJE, ŻE JA U WAS MOGĘ BYWAĆ.
BUZIAKI!  

Wybaczcie taki trochę chaos w tekście, ale piszę na szybko, bo ja przecież muszę już iść czytać!:)) 
 

środa, 13 lutego 2013

Światowy Dzień Radia, czyli ŚWIĘTO:)


Nooo to jest święto!  Już wiele razy pisałam o moim uzależnieniu od radia, a szczególnie od Trójki. Powtarzać już nie trzeba. Stacja Chilli Zet cudownie się sprawdza w drodze z basenu kiedy siadam taka rozleniwiona i już wtedy niczego więcej nie potrzeba mi do szczęścia (bo i po jedzonku jestem -osiągnięcie takiego stanu na głodnego niemożliwością jest)
We wszystkich dotychczasowych pracach mogłam słuchać Trójeczki. Teraz póki siedzę w podziemiach także każdy dzień jest pełen radia. Nie wiem jak będzie po przeprowadzce w lipcu (ponoć), nie wiem gdzie będzie moje miejsce w nowej bibliotece. Gwoli ścisłości nikt nie wie. Jeśli tafię do obsługi czytelnika (co mi najbardziej leży), to wiadomo nie będzie radia. Jakoś to chyba przeskoczę. Siła wyższa. Ale jeśli trafię (czego bardzo nie chcę-chociaż  byle była praca!) do jakiegoś pokoiku z kilkoma jeszcze osobami i one te osoby będą słuchały radia i nie będzie to Trójka! I jeżeli one te osoby będą słuchały radia i nie będzie to Trójka tylko jakieś Zetki, RMF-y czy nie daj losie ESKA (nie rock rzecz jasna), to...JA TAK SOBIE WYOBRAŻAM PIEKŁO!!

Co by tu jeszcze? yyyy nic. Dziękuje za uwagę:)

O Trójce pisałam jeszcze 
tutaj i tutaj i tutaj 

poniedziałek, 11 lutego 2013

"Stare miasto, stare miasto...wiernie ciebie będziem strzec" a ja pozostaje wierna Chłopakom z Lao che. Po koncercie dozgonnie!:))

Właśnie wróciłam z koncertu i z późniejszej posiadówy z muzykami. A koncert to był zacny, a koncert to był cudny! Moi drodzy panowie z "Lao che" po raz kolejny chylę przed Wami czoła. Ależ to jest energia, ależ to jest moc i jakie talenta. Chłopaki (co później potwierdzili) także się świetnie bawili na scenie, a Spięty to się nawet "rozpiął" i skakał na scenie szaleńczo. Koledzy z zespołu potwierdzili, że Spięty się faktycznie wyluzował i coraz częściej wyraża swoją radość z grania również cieleśnie.

 Troszku panowie rozmazani, ale był taki szał, że kto by się bawił w ustawienia w telefonie!
 
Koncert trwał ponad 1,5h, dwa bisy (u nas pierwszy raz aż tyle), no ale to może dlatego, że to ostatni koncert w tej części trasy. Dużo nowej płyty (to zrozumiałe w końcu to promocyjna trasa). Były dwa moje ulubione z "Sountrack" numery  ""Już jutro"" był "Dym" oraz dwa numery idealnie zaaranżowane  na  potrzeby koncertowe wykrzyczane, wyrapowane "Jestem psem" i taneczny  "Govinam" tak taneczny, że przez chwile wydawało mi się, że jestem na imprezie a nie na koncercie, i to na imprezie tanecznej z najwyższej póły. Rewelacja! Dużo elektroniki, bitu i sampli, a jednocześnie to nadal oni. To jest muzyka ostemplowana znaczkiem Lao che. Nie zabrakło też starszych utworów z płyty "Gospel" na przykład  "Hydropiekłowstąpienie" na bis i kilka z "Prąd stały, prąd zmienny". Zabrakło mi tylko z "Gospel" "Drogi panie". I nagle usłyszeliśmy starego, dobrego "Klucznika" z pierwszej płyty zespołu pt: "Gusła" z  kumpelą oszalałyśmy ze szczęścia, bowiem Lao z zasady nie gra tego numeru. I tym razem także go nie zagrali, pozostali w niegraniu "Klucznika" konsekwentni kończąc na pierwszych dźwiękach i płynnie przechodząc do następnego utworu Zdaje się, że nie przepadają za nim :)

Ja jednak wciąż po cichutku wyczekiwałam na numery z  z drugiej płyty "Powstanie Warszawskie", już taka jestem niereformowalna, że to właśnie ta płyta jest mi najbliższa. To ta płyta jest dla mnie najważniejsza ze wszystkich płyt na świecie. Żadna inna muzyka i żadne inne teksty nigdy wcześniej i nigdy potem nie mały  takiego emocjonalnego odniesienia. Czekałam i się doczekałam. Najpierw według mnie najmniej nośny numer z płyty pt: "Hitlerowcy" i to tak przerobiony i niedośpiewany, że nawet sobie pokrzyczeć nie można było. Ale już chwilę potem usłyszeliśmy pierwsze nuty "Starego miasta", a  raczej nie nuty a  słowa:

"Polacy gdziekolwiek się znajdujecie, Polacy gdziekolwiek się znajdujecie..."

 Polacy gdziekolwiek się znajdujecie.... (x 3)
Polacy, Polacy, Polacy

Stare miasto, stare miasto wiernie ciebie będziem strzec

Mamy rozkaz Cię utrzymać albo w gruzach twoich lec
Witamy w krainie, w której fryco ginie

Stare miasto, stare miasto wiernie ciebie będziem strzec

Mamy rozkaz Cię utrzymać albo w gruzach twoich lec
Halinka - sanitariuszka, och jaka gitara dziewuszka

Stare miasto, stare miasto wiernie ciebie będziem strzec

Mamy rozkaz Cię utrzymać albo w gruzach twoich lec
Trumna, to luksus, zupa na gwoździu też luksus

Stare miasto, stare miasto nanana nanana

Mamy rozkaz Cię utrzymać albo nanana nana
Wiara się rozkrochmala, wilczur się oźlił i piekło podpala

Stare miasto, stare miasto już nie możem ciebie strzec

Szwaba prać by trza po mordzie ale poparzone witki dwie
Czy tu się głowy ścina ? - Tak tu się głowy ścina !

Stare miasto, stare miasto już nie możem ciebie strzec

Szwaba prać by trza po mordzie ale poparzone witki dwie
Czy w nocy dobrze śpicie ? Czy śmierci się boicie ?!

Zuchwało śpiewa Nam tu ten! Ciśnięty w mrok granatów pęk! x 2


Naprzód stare miasto !


Jest sto tysięcy dusz, a jedna ledwie rura.

Żołnierze wychodzą, Cywilom i rannym się nie uda!

Jest jeden wielbłąd, do jednej igły ucha

Nieliczni zabawieni! Licznych bóg nie słucha! nie słucha! NIE!

Dostępu do włazu My żądamy!!!!

Szaleństwo pod sceną, piski wrzaski, szaleńcze oklaski. Jakby nagle wszyscy tak jak Spięty się rozpięli. We wspólnym śpiewie i to takiego tekstu o wielkim ładunku emocjonalnym jest jakaś wielka moc wyzwalająca, scalająca energia. Magia po prostu. 


"Dostępu do włazu my żądamy"...!!! Za każdym razem kiedy słyszę na żywo utwory z tej płyty jestem na granicy histerii niemalże, uaktywnia się we mnie jakaś inna osoba. Lubię ją. Ehh te pierwsze koncerty kiedy grali tylko PW! Pomimo tego, że akurat z tej płyty zagrali panowie tylko dwa utwory (i tak jestem wdzięczna niezmiernie) koncert był jak już wyżej wspomniałam REWELACYJNY, GENIALNY I DOSKONAŁY! CZAPKI Z GŁÓW PANOWIE:) 
I tak naprawdę jak tu chciałam tylko o tym "Starym mieście" napisać, ale to byłoby nieładne, więc z poczucia przyzwoitości z chęci podzielenia się z Wami radością jakiej doświadczyłam napisałam coś niecoś więcej na temat całego koncertu. I nie należy tego mylić z recenzją:))

Reasumując jeśli w Waszym mieście lub w okolicach grać będzie zespół Lao che jest to pozycja obowiązkowa. Tych co znają, cenią, lubią lub kochanamawiać nie trzeba, ale tych co niezdecydowani, albo nawet niekoniecznie znają dokonania tego bandu namawiam szczerze!

P.S Dobrze, że sobie wzięłam na jutro, to znaczy na dziś urlop dzięki temu mogłam spędzić czas pokoncertowy w doborowym towarzystwie, a  teraz sobie siedzieć późną nocą i pisać nieplanowanego posta. Cud miód i orzeszki!

środa, 6 lutego 2013

Polska filmem stoi. Czekam na...

 Bliżej mi coraz bardziej do filmu polskiego. Odzyskuję wiarę w naszą rodzimią kinematografię. Tak mi się porobiło ze dwa lata temu. Rok 2012 był bardzo bogaty w dobre polskie produkcję, a nawet trafiła się w moim mniemaniu jedna wybitna. Mam na myśli "Różę" pana Smarzowskiego rzecz jasna. Rok 2013 zapowiada się także wyśmienicie. Oto tytuły na, które czekam niecierpliwie.
 Najnowszy film Smarzowskiego "Drogówkę" mam już za sobą, dlatego o nim już nie wspomnę, pomimo tego, że premiera także miała miejsce w lutym (1.02).
 
LUTY

"W imię...

reż: Małgorzata Szumowska
wyst: A. Chyra, M.Ostaszewska, M. Kościukiewicz, Ł. Simlat

Premiera światowa filmu w Konkursie Głównym 53 Festiwalu Filmowego w Berlinie.

 brak plakatu.

"Nieulotne"

 reż: Jacek Borcuch
wyst: J. Gierszał, M. Belus, A. Chyra, J. Kulig

Nagroda za zdjęcia dla Michała Englerta za zdjęcia na Festiwalu Sundance



 "Syberiada polska" 

reż: Janusz Zaorski
wyst: Adam Woronowicz, S. Bohosiewicz, U. Grabowska



MARZEC

"Być jak Kazimierz Deyna" 

reż: Anna Wieczór-Bluszcz
wyst: P.Bluszcz, G. Muskała, M. Korcz, S. Bohosiewicz, 


 "Dzień Kobiet"

reż: Maria Sadowska
wyst: K. Kwiatkowska, A. Jańcia, G. Barszczewska, D. Kolak 



KWIECIEŃ

"Sekret" 

reż: Przemysław Wojcieszek
wyst: T. Tyndyk, A. Podsiadlik, M. Kępiński

 
MAJ

"Imagine" 

reż: Andrzej Jakimowski
wyst: A.M Lara, E. Hogg, 
koprodukcja z Francją, Portugalią, Wielką Brytanią.



WRZESIEŃ

"Powstanie 44. Sierpniowe niebo"   

reż: Ireneusz Dobrowolski
wyst: E. Kamiński, A. Nehrebecka, J.Sieńczyło.

  

  Filmy, które miały już swoją premierę, albo data jej jest nieznana.

"Inny świat" 

film biograficzny
 reż: Dorota Kędzierzawska
wyst: D. Szaflarska



reż: Bodo Kox
wyst:  W. Mecwaldowski, P. Głowacki, E. Lubos




reż: Joanna Kos-Krauze, Krzysztof Krauze
wyst: J.Budnik, Z.Waleryś, A. Pawlicki

   
"Anioł" 

reż: Wojciech Smarzowski
wyst: R. Więckiewicz, A. Grabowski, K. Preis, M. Dziędziel, A. Woronowicz, I. Kuna, M. Dorociński, J. Braciak.


Ależ obsada! Jerzy Pilch+Smarzowski+ w.w aktorzy!!!  
 Ostatnie informację z wywiadu z reżyserem w "Przekroju" to data premiery wyznaczona raczej na rok 2014. Ja się wolę łudzić, że jednak wcześniej:)