"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

środa, 14 marca 2012

Reżyser, który uprawiał dziwną wiarę: wiarę w człowieka-Krzysztof Kieślowski:)



"..Czasem wolałbym robić coś, co by się komuś do czegoś przydało, np. dobre buty, albo dobry stół..."

"Nie wiem czemu tak musi być: w filmie, który zaczynam jest przynajmniej 10 scen z dziećmi i trzy z psem..."
K. Kieślowski.


"Mógłbym żyć bez kina, ale nie mógłbym żyć bez książek"


Wczoraj 13 marca minęła (nie dziwią już Was spóźnione posty mam nadzieję?) kolejna rocznica śmierci Krzysztofa Kieślowskiego. 
Nie zapomnę tych chwil odkrywania jego twórczości w czasach liceum, tego zachwytu i tych łez płynących ciurkiem podczas odsłuchiwania przegrywanej wielokrotnie kasety z muzyką filmową Zbigniewa Preisnera.


ciary! Nieodmiennie od lat wielu.

Najbliższym mi filmem Kieślowskiego jest "Przypadek" z młodziutkim Lindą, Łomnickim, Zapasiewiczem. Ależ nazwiska! Pierwszy raz oglądnęłam go będąc jeszcze dzieckiem (no takim nieco starszym). Potem były kolejne oglądania, pamiętam, że robiłam notatki, łączyłam fakty. To były bardzo emocjonalne chwile.

-Ulubiony film z tzw: kolorowej trylogii: "Czerwony"
-ulubiony dokument: "Szpital", "Personel", "Gadające głowy" (powalił mnie zupełnie na łopatki)



-ulubiona część "Dekalogu" bezapelacyjnie Jedynka z rewelacyjnym młodziutkim Klatą i Mają Komorowską.

Trochę mi smutno, że ostatnie oglądanie "Podwójnego życia Weronki" nie wzbudziło we mnie już takich emocji. Widocznie czas bezkrytycznego zachwytu minął. Zapotrzebowanie na pewien rodzaj obrazu może się z wiekiem, z ilością obejrzanych filmów, z kolejnymi etapami w życiu zmieniać. Ale uwielbienie dla samego Krzysztofa Kieślowskiego, oraz głęboki szacunek dla jego twórczości nie zmaleje myślę nigdy Niesamowity facet po prostu, mówiąc kolokwialnie:)



Podczas pisania pracy magisterskiej, zaczytywałam się w książkach o nim samym, bowiem jeden rozdział miał być poświęcony symbolice w filmach Kieślowskiego. To był tylko rozdział, bo sama praca dotyczyła kina nostalgii, konkretnie wpływu na widza filmu "Kino Paradiso" G. Tornatore. Nie była to specjalnie odkrywcza praca, polegała raczej na przytaczaniu tego, co już kiedyś ktoś wymyślił, ale i tak się dobrze bawiłam. Litry wypitej kawy, nieprzespane noce, szał w oczach na dwa dni przed terminem i Mike Oldfield w nieskończoność odtwarzany, bo tylko te dźwięki pobudzały  procesy myślowe. Automatycznie:)

Korzystałam wtedy ze świetnej książki, którą przy okazji polecam.

"Podwójne życie, powtórne szansę" Annete Insdorf


 Ach jakże mi się nie chciało pisać o kognitywnej teorii filmu (a ta była główną na jakiej miała się oprzeć część metodologiczna, najsłabiej opisana w literaturze fachowej). Żeby do niej dojść musiałam opisać po krótce inne sztandarowe teorie odbioru filmu. Najlepiej bawiłam się przy pisaniu o teorii psychoanalitycznej.  Miałam problem z tym pokrótce, zwłaszcza jak się wkręciłam w wątki biograficzne Bergmana, które mi się idealnie zgrywały z psychoanalizą. Domyślacie się jak długa mogłaby być moja praca gdyby nie ostre cięcia miłościwej pani promotor, która niekoniecznie dobrze znosiła moje wodolejstwo i dygresyjność:)

Kieślowski już zawsze będzie mi się kojarzył z oniemieniem po seansie "Przypadku" (potem następnych filmów), muzyką Preisnera i pracą magisterską. Tak sobie myślę, że dzięki temu, że mogłam sobie wybrać taki temat (dzięki pani promotor od edukacji medialnej), i nie musiałam babrać się w jakiejś nudnej historii wychowania, czy profilaktyce (bla, bla, bla) , to czas pisania pracy należał do mocno intensywnych (no jak się za pisanie zabiera człek w porze wiosennej!), ale i jednocześnie był to czas baaardzo przyjemny i rajcujący:)
A część badawcza? Hihi. Inni męczyli się nad ankietami nudnymi, a ja z dziewczętami z roku po prostu obejrzałam film "Kino Paradiso" i  pogadały my trochę o wrażeniach. Ja to się umiem ustawić:))
No, ale nie o mojej pracy magisterskiej sprzed lat wielu miał być przecież post! Cóż poradzę, że mi się kojarzy i wzięło mnie na wspomnniania. Wszak nostalgia to moje drugie imię!:)


Ale mi radość sprawiło kilka lat temu zdobycie trylogii. Nie było to takie proste. Teraz wyszło wszystko. Nawet "Przypadek", który przez wiele lat dostępny był tylko w wersjach obcojęzycznych.

Z książki "Ważne żeby iść" 






Wspomnienie Kieślowskiego z ceremonii wręczenia Felixów:


"Z powodu infekcji nerek Kieślowski co dziesięć minut wychodził do łazienki. I co dziesięć minut, jak wspominał, dołączał do niego Marcelo Mastroianni, który wybiegał na papierosa. A do nas dwóch dołączał Wim Wenders, który wchodził do łazienki i mył ręce, również co dziesięć minut. Więc jeśli zapytacie mnie, jakie jest moje wyobrażenie kina europejskiego to jest ono takie: ja ze swoją chorobą nerek, Marcelo ze swoim papierosem, Wim myjący ręce. To jest kino, o którym marzę."

Miał pan Krzysztof poczucie humoru cudowne:)
I z tym wspomnieniem pozostańmy, bo cóż... nie czuję się specjalnie władna by pisać o geniuszu:)

4 komentarze:

  1. To jeden z moich ukochanych reżyserów. Ja z kolei nie bardzo moge się przekonać do Przypadku,ale za to Podwójne życie Weroniki to mój ukochany film. Gadające głowy są również rewelacyjne. I Dekalog. Lubię jego kino, ma w sobie coś mistycznego, coś, co porusza wszystkie wewnętrzne struny. Kieślowski zawsze dobierał sobie świetną ekipę, a jego filmy są dopracowane do szczegółu. Uwielbiam u niego skupienie się na detalu. Miszcz po prostu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm, dla mnie to zbyt trudny reżyser, w sensie twórczości.

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja do dziś mam kasetę z muzyką do "Podwójnego życia Weroniki" i zawsze, ale to zawsze mam ciary na całym ciele, kiedy tego słucham!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ Ci zazdroszczę, że potrafisz tak pięknie pisać :)!...

    Przypadek chyba powinnam obejrzeć raz jeszcze, bo wszystkie filmy, które wspominasz pamiętam, a tego nie... :(... No wiem ;).

    OdpowiedzUsuń