"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

piątek, 21 października 2011

Historia trzech pokolen, czyli ksiazka "Dzieci Stalina" Owen Matthews.

W tym miesiącu (jeszcze się nie skończył, ale szału nie ma), który stanowczo jest miesiącem słabszym od poprzedniego przeczytałam zaledwie dwie książki. Słabiutko, słabiutko koleżanko! Wstyd. Odtąd dotąd ciuś, ciuś...czy jakoś tak:)

Z jedną z nich wiązałam bardzo duże nadzieje, bo i temat mi bliski i nominacja dla autora do Nagrody Orwella w kategorii literatury politycznej za rok 2009 zapowiadała naprawdę dobrą pozycję książkową. I cóż mam rzec?
 No rozczarowanie na całej linii moi drodzy:(
 Skończyłam bo nie skończyć, nie wypadało, czytało się w miarę sprawnie i druk taki ładny przejrzysty, duży...No dobra więc  przeczytałam i nic. I nic nie czułam podczas czytania, żadnego zapadania się w tekst, a i dech miałam mało zaparty podczas śledzenia, co by nie mówić ciekawej fabularnie akcji. Ehh.
A mowa o książce:
Kilka słów o kim i o czym: 
Z okładki uwodzi podtytuł: Trzy pokolenia miłości i wojny.

miejsce akcji: Związek Radziecki/ Rosja, Anglia.
czas akcji: wiek XX (głównie lata przedwojenne i wojenne) we wspomnieniach początki wieku, oraz czasy współczesne.
osoby biorące udział w historii (w sensie dosłownym także):
Pokolenie najstarsze: Boris Bibkov, małżonka Marta Bibkova, oraz ich córki starsza Lenina i młodsza Ludmiła,
pokolenie młodsze: wspomniana Ludmiła, Lenina, oraz Marvin Matthews.
pokolenie najmłodsze: Owen Matthews i jego małżonka Ksenia , oraz osoby postronnie biorące udział w opowieści, tzw: inni.

Jak się domyślacie te trzy pokolenia tworzą jedną rodzinę. Rodzinę, którą los doświadczył okrutnie, bowiem temu pierwszemu pokoleniu przyszło żyć w latach przedwojennych, oraz wojennych, doświadczyli więc wszystkich traum owego czasu, młodszemu w Kraju Rad, w czasach stalinowskich prześladowań, czyli niewiele lepszych niż te wojenne. Dopiero temu najmłodszemu pokoleniu przyszło żyć w wolnym kraju i w wolnych czasach.

Boris Bibkov przedstawiciel pierwszego pokolenia, członek partii jedynie słusznej, aktywista, wierzący w idee szczęśliwiec wprowadzający nowy ład, któregoś pięknego dnia udaję się na zasłużony wypoczynek, z którego już nie wraca. Trafia bowiem w ręce NKWD i jak to bywało w takich razach znika bez śladu, pozostawiając w rozpaczy żonę i dwie córki; starszą wówczas 12- letnią Leninę (samo imię  dziewczynki świadczy o dużym zaangażowaniu Borisa "w sprawę"), oraz malutką zaledwie 3-letnią Ludmiłę. 
Dalsze losy pozostałej trójki są jeszcze bardziej dramatyczne. Dziewczynki zostają oddzielone od matki, która trafia do Gułagu, a dzieci pałętają się po licznych sierocińcach. Gubią się po drodze w wojennej zawierusze (po drodze młodsza Ludmiła uchodzi ledwo z życiem, pozostaje widoczne kalectwo), potem w cudowny sposób siostry się odnajdują. I nie zdradzam tu żadnej tajemnicy, bowiem czytelnik o szczęśliwym odnalezieniu się sióstr dowiaduje się zaraz na początku książki, która oprócz perspektywy historycznej ubrana jest także w spojrzenie współczesne.
Wojna się kończy i tu na arenę wkracza urobione według sowieckiej myśli homo sovieticusa już dorosłe młodsze pokolenie siostry Ludmiła i Lenina, oraz pewien młodzian-cudzoziemiec Marvin Matthews, który zakochuje się ze wzajemnością rzecz jasna w Ludmile. Ale nie myślcie sobie, że teraz będą wiedli życie szczęśliwe. Nie zapominajmy w jakim kraju rzecz się dzieje. Przebrzydły system totalitarny nie toleruje miłości kobiety radzieckiej i cudzoziemca, kładzie więc po nogi wielkie kłody, a miłość młodych, głównie dzięki tym właśnie kłodom kwitnie, zamieniając się powoli w obsesję, byle tylko wyciągnąć Ludmiłę z niemiłego kraju i przeprowadzić do wolnej demokratycznej Anglii. Nie zdradzam tutaj żadnej tajemnicy, wszakże to także można przeczytać na okładce książki.
 Po wielu latach i obsesyjnych staraniach  udaje się wyrwać Ludmiłę z kurczowych objęć Związku Radzieckiego, a owocem miłości pokolenia młodszego jest jak to bywa zwykle pokolenie to najmłodsze, w postaci autora książki Owena Matthewsa.
I to ze wspomnień Owena jest utkana ta książka. Odwiedza on wielokrotnie Rosję, wcześniej Związek Radziecki i tropi wspomnienia, a że ma do Rosji, podobnie jak jego ojciec stosunek sentymentalny, pobłażliwy dostajemy i jej obraz jako tło. Obraz dość mocno uproszczony i stereotypowy.

I niby jest ok. Wszystkie składniki do ugotowania, że się posłużę tą terminologią dobrej książki są. Dla mnie szczególnie tematyka jest interesująca. Swego czasu się zaczytywałam w historii Związku Radzieckiego, w historii Gułagów, więc temat nie jest mi obcy i liczyłam, że jak doda się do tego elementy sagi rodzinnej, to wyjdzie naprawdę dobra, wciągająca książka. A tu ani literackiego smaku, ani przypraw, ani drugiego dna w smakowaniu książki nie ma.
Niestety fabuła, pomimo bogactwa wydarzeń wszelakich nie wciąga, a i język jakim ta książka jest napisana nie jest specjalnie porywający. Byłam ciekawa jak dalej się potoczą losy bohaterów, zwłaszcza, że te wszystkie dramatyczne wydarzenia były udziałem prawdziwych ludzi, nie papierowych postaci. Ale to tylko trochę ratuje sprawę. Przeczytałam książkę niejako z rozpędu. Nic więcej.

Nie jest to ani dobra powieść oparta na faktach, ani czysta literatura faktu. Autor jakby stanął w rozkroku, nie mogąc się zdecydować na język jakim ma być książka napisana. Na powieść język jest zbyt szkolny, poprawny, ale bez polotu. Relacja wydarzeń, okraszona gdzieniegdzie poetyckimi frazami. Na literaturę faktu język znowuż jest zbyt emocjonalny, zbyt poetycki (nieudolnie poetycki). Bez nerwu, miałki tekst zwyczajnie.

No jak zachwyca, jak nie zachwyca? z całym szacunkiem dla postaci zamieszczonych na kartach tej książki, ale nie jest to literatura najwyższych lotów. I nie bardzo rozumiem nominację do Nagrody Orwella, ale samej książce owa nominacja służy. Taka informacja na okładce książki może być niezłym wabikiem dla potencjalnych czytelników. No ja się trochę dałam nabrać. Szkoda! Wielka szkoda, bo potencjał w historii był. Oj był.

"Dzieci Stalina.
Trzy pokolenia miłości i wojny."
Owen Matthews
Wydawnictwo: Albatros
rok wydania: 2009
stron: 367

5 komentarzy:

  1. Zdecydowanie nie dla mnie, nawet nie spojrzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. A miałam ją w planach i liczyłam na porządną, historyczną powieść... Zaoszczędzę sobie jednak rozczarowania

    OdpowiedzUsuń
  3. Twoje pierwsze zdania włączyły tryb "muszę przeczytać", choć wyczułam pewne rozczarowanie, które wyjaśniło zdanie kolejne- szkoda, wielka szkoda. Widzę, że czytasz Duncana, bardzo nie mogę się doczekać Twoich wrażeń. To książka kontrowersyjna, ale zdecydowanie warta przeczytania.

    OdpowiedzUsuń
  4. PITER MURPHY-
    Dobrze jest wiedzieć w co się nie pakować:)

    ALA-
    Tak też miałam nadzieję na dobrą literaturę. Szkoda wielka.

    KASIA-
    To mogła być naprawdę dobra książka. Autor ją koncertowo zepsuł:(
    Czytam tego Duncana, jestem w 1/3 mniej więcej i już wiem, że ciężko mi będzie się w związku z książką określić. Mam do niej stosunek ambiwalentny, ciągnie mnie do niej i jednocześnie odpycha.

    OdpowiedzUsuń
  5. Superb ѕite you have herе but I ωаs ωonderіng if you κnew of
    any сommunity fοrums that cover the ѕamе
    tоpiсs talked about here? I'd really like to be a part of online community where I can get comments from other knowledgeable people that share the same interest. If you have any suggestions, please let me know. Thank you!

    Feel free to surf to my homepage: may quay phim

    OdpowiedzUsuń