"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

piątek, 6 lipca 2012

Post tradycyjny, w którym będzie jak zwykle o książkach wypłatkach, o złamaniu abstynencji i o innych łupach.

Miał to być post zbiorczy, ale oszczędzę Was moi mili czytelnicy i o tym i o tamtym napiszę innym razem:) A teraz będzie o książkach, co wcale nie oznacza, że będzie to post zwięzły i krótki, wszak książki to temat rzeka i można o nich rozprawiać w nieskończoność. Post na szczęście gdzieś tam ma swój koniec. Cieszycie się? hihi

Tradycyjnie o książkach wypłatkach. znaczy się znów minął kolejny miesiąc:




Do kolekcji tradycyjnie z serii Reportaż (Czarne) "Farby wodne" Lidii Ostałowskiej, oraz w ramach wyprzedaży książek historycznych Normana Davisa "Europa między wschodem a zachodem", oraz "Marzec 68" Piotra Osęki, którą zostawię sobie na marzec roku następnego:) Obie książeczki dużo tańsze niż w normalnym obiegu. Mlask!
* Ostatnimi czasy mniej tradycyjnie o książkach upolowanych w bibliotece:

Po dwóch miesiącach abstynencji bibliotecznej złamałam się. A to wszystko przez świeżo wydaną książkę Sandora Marai, którą wypatrzyłam w mojej osiedlowej filii, a o której słyszałam wiele dobrego. Już od kilku dni czułam podekscytowanie planowaną wizytą w bibliotece. Wkroczyłam w jej parne progi w lekkiej delirce świadczącej o objawach odstawiennych i wyszłam z niej bardzo zadowolona. Papryczka come back!
Oto moje łupy:



Na zdjęciu:
1)"Czarne mleko" Elif  Safak-moje pierwsze spotkanie z tą autorką.
2) "Życie codzienne i niecodzienne w przedwojennej Polsce" Maja i Jan Łozińscy- wydanie z roku 1999 roku. Szkoda, że nie to najnowsze, ale i tak się cieszę.
3) "Babskie gadanie" Izabela Pietrzyk. Jakiś czas temu tytuł pojawiał się często na blogach. Zobaczymy. Może w sam raz na te upały? Niestety książka jest czymś obklejona, ktoś na nią chyba coś wylał. Jest wstrętna w dotyku. Czymś ją obłożyć muszę, bo mnie telepie jak ją trzymam w dłoni.
4) "Piękna rupieciarnia" Bohumił Hrabal. Najpierw ujrzałam okładkę i nieważne co by to było ja ją już zdecydowałam się  zabrać:)
5) "W podróży" Sandor Marai. To ona mnie zwabiła i wcale się nie gniewam:)
6) "Gorzkie spotkanie" Eileen Chang. O tej autorce (ale o innej książce) przeczytałam u Czytanki Anki i jak ujrzałam książkę to już wyjścia nie było. Decyzja o jej zabraniu zapadła właściwie bez udziału mej woli:)
7) "Nie wierzę w życie pozaradiowe" Marek Niedźwiecki. Z tej książki cieszę się najbardziej. Wiadomo!:)


Jak zwykle moja osiedlowa filia mnie nie zawiodła. Jest świetnie wyposażona. Widziałam, że przemiła pani bibliotekarka czytała nowego Stuhra, a na stole prężył się najnowszy Pilchuś. Szybcy są i chwała im za to! Dobrze czasem zrobić sobie detoks. Po odwyku radość niepomierna i dużo niespodzianek na półkach. 
Przepraszam Was moje własne książeczki. Wiecie, że się starałam. Przez pierwsze półrocze przeczytałam tylko jedną z Was, za to w czerwcu sześć tytułów, kończę siódmą. Wiem, że się cieszyłyście, że byłyście ze mnie dumne, że Was czytam, że w końcu macie szansę  wydostać się z półek, ale nie mogłam inaczej! Ten Sandor mnie złamał:) Postaram się czytać naprzemiennie raz książka biblioteczna, raz własna, albo dwie naraz. Jest to plan jakiś, czy wykonalny? Zobaczymy. 
Z ostatniej chwili: z realizacją planu może być ciężko, mało brakowało a dziś bym poszła do głównej biblioteki, ale na szczęście odbiłam się od zamykanych właśnie drzwi. Tak to jest jak się jest uzależnionym, jak się wpadnie w cug, to nie można przestać. I bach kolejne 7 książek i ziuch, ziuch do kolejnej filii...a jeszcze moja uniwersytecka, do której przezornie się nie zapisałam jest na podorędziu. O nie nie moi drodzy. Stop:)

O książce wygranej i nabytej dzięki zdobyczom cywilizacyjnym:

Kilka dni temu dotarała do mnie książeczka wygrana jakiś czas temu u Skarletka "Początki" Annie Murphy Paul. Na zdjęciu także drugie cudeńko książkowe.


Obok książek siedzi sobie słoneczna podusia do kolekcji z second za całe 2 zyle:)

W końcu w moje progi gościnne zawitali Buddenbrookowie. Nabyłam książkę drogą kupna na allegro za całe 13zł. Po obejrzeniu jakiś czas temu filmu tak mnie wzięło, że aż mi się w środku wnętrzności wywracały! Zaczynam zdanie po zdaniu smakować każde słowo. Powolutku, wieczorami przed snem z należytym pietyzmem i uwagą. Uhhhmmmm:)

* O książce zdobytej zupełnie niespodzianie:)

Moi drodzy okazuje się, że dobrze mieć męża pracującego w drukarni, nie tylko dlatego, że jak mąż pracuje i pieniążki do domku przynosi to fajnie jest, ale  czasem się zdarza i tak, że dodruk jakiejś książki może być zlecony akurat w tej samej drukarni, w której mąż bywa jako pracownik etatowy i do łapek własnych dostarczana jest książka...o taka:


Marcin Świetlicki "Wiersze"

O spełniających się pragnieniach- nadal a propo książek:

Z cyklu uważaj jakie masz pragnienia bo na pewno się spełnią...
Zawsze chciałam pracować z książkami/w książkach. Jakoś mi do nich najbliżej. Do ludzi także, ale co książki to książki;) No i mam spełnione pragnienie, a że odrobinkę odbiegające od pierwowzoru to już inna para kaloszy:)
Pracuje w książkach (dosłownie). Pragnienie się zaiste spełniło, nieco zmodyfikowane, ale się spełniło. Szczegół, że jest to magazyn czytelni i że w oczekiwaniu na przeprowadzkę do nowego budynku (dłuuugo czekać nam przyjdzie jak się okazuje) ów magazyn wygląda tak...jeszcze przed paroma minutami były dwa zdjęcia, których usunięcie przemyśliwałam raz po raz. Dziś przeczytałam mój zakres obowiązków, który znów trafił w moje ręce po zmianach w nazewnictwie instytucji i tam stoi jak byk w punkcie III pt: Odpowiedzialność zapis treści takowej: "przestrzeganie tajemnicy państwowej i służbowej"! Przelękłam się, że zdjęcia magazynu tajemnicą mogą być taką i się wyda i mnie w kajdany zakują i wsadzą za kratki:) Zdjęcia usunęłam więc przezornie. Ty czytelniku, który dopiero teraz trafisz na ów post posłużyć się musisz wyobraźnią.
rzut oka w prawo- opis zdjęcia:
szereg książek leżących na ziemi w stosikach obok siebie w rządkach, a między rządkami małe dróżki...cała połać w książkach leżących na pleckach, a w tle regały, na środku moje biurko:)


rzut oka w lewo-opis zdjęcia:
to samo tylko z lewej strony:)

Szczegół, że znalezienie jakieś książki przysparza niemałych problemów i czasem mam ochotę wpuścić tu bandę znudzonych przedszkolaków żeby zrobili z tym bajzlem porządek:) Już nie wspomnę o tych kilku miesiącach podczas których odbywało się książek przenoszenie tymi ręcami, na kolanach!:)
Nie narzekam! Nie narzekam! Jest dobrze. Pragnienia się wszak spełniają:)

I prawdziwy koniec końców:


Prezent na Dzień Taty. Już dawno miałam Wam o książce, którą przeczytałam w tempie ekspresowym wspomnieć, ale mi uleciało. Z "Gustawa i Ja" cytat, który mnie powalił ze śmiechu na kolana:


W tle mąż. Się pasie:)

O roztargnieniu Gucieńka (Holoubka):

"Kiedyś po powrocie do domu narzeka, jakiego to paskudnego barszczu próbował u Zbyszka Zapasiewicza. Okazuje się, że odgrzali sobie wodę z czerwonym płynem do zmywania, która miała pomóc w odmoczeniu stojącego na kuchni garnka..." 
ŚLICZNE!!



THE END!


AAA Tysiąc buziaków w Dniu Pocałunku!:)))
Cmok, cmoook. cmoook!

17 komentarzy:

  1. cmok back :-)
    Zdobycze zacne, zboczenie w kierunku biblioteki wybaczone ci będzie.
    Ta anegdota z książki Zawadzkiem jest chyba najczęściej przytaczaną, podoba mi się bardo, koniecznie muszę ją zdobyć.
    Ale, ale, czy Ty o niej już nie pisałaś? A może to było na FB?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak Kasiu ten tekst z Holoubka zamieściłam na FB włącznie ze zdjęciem. Jak widać mam na ten obrazek monopol hihi

      Usuń
  2. Omal nie padłam ze śmiechu przez Twojego Męża. Się pasie- świetne!
    Pisałam Ci już, że piękny masz ten nowy obrazek? Fiolety - uwielbiam!
    Z książek to będziemy razem czytać Niedżwiedzia(tylko że ja mam własnego, hehe ;-P), a zazdroszę S.Marai (Maraia?) - tu u nas tylko grubaśne Dzienniki mają, a ja wolę cieńsze nieco z biblio targać (no i zeszłoby mi dłuuuugo, i chcę zacząć od powieści tegoż, nie pamiętników), dalej zazdroszczę Hrabala i Świetlickiego...Mniam.
    O przedwojennej Polsce sporo piszą - mam "Dobre maniery w przedwoj. P."
    T. Mann jakoś mi nie wchodzi, niestety, więc na opowiadaniach i "Lotcie w Weimarze" poprzestanę.
    do biblioteki zamierzam się wybrac - oddam Orwella (bo kupiłam tanio własne) i "Jestem Czeczenem" i ... nic nie wezmę! Własne czytać będę.

    Buziaki!
    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mój mąż jest mistrzem pasienia się. Ma swój wodopój i paśnik i się pasie:) Też mi się bardzo podoba to zestawienie kolorów. To pierwszy raz kiedy tło wzięłam z internetu i dostosowałam do bloga. Już mi się te tła dostępne w ustawieniach bloga znudziły. Zestawienia fioletu, żółci i zieleni jest faktycznie genialne:) Bardzo mi się podoba to nowe letnie przyodzienie bloga.
      Ja Sandora czytałam tylko powieści. Jego Dzienników się boję. Swoją przygodę z nim rozpoczęłam od Żaru i Dziedzictwa Estery i te dwa tytuły polecam najbardziej. A Manna czytałam Czarodziejską górę i absolutnie przepadłam. Zobaczymy jak będzie z Buddenbrookami.
      Życzę powodzenia w postanowieniu czytania własnych książek. Ja zamierzam za czas jakiś zrobić sobie znów detoks na rzecz tych własnych. Teraz wiem, że to nie boli:)

      Usuń
  3. Świetne pozycje! Miłego czytania :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście łupów ci u mnie dostatek. Dziękuje:)

      Usuń
  4. Dostępne Ci biblioteki są kapitalnie wyposażone! Przypomniałaś mi o tym Maraiu, który ciągle oddala się ode mnie i oddala, ale wiem, że przyjdzie w końcu czas na lekturę jego powieści.
    Tak się w zyciu uparłam, że też pracuję z książkami i dla książek, tylko w innym charakterze. Jedyna różnica z Tobą jest taka, że nie pracuję WŚRÓD ksiażek w takim znaczeniu, jakie ukazują Twoje zdjęcia, a to musi być bardzo miłe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak moja osiedlowa filia jest faktycznie lepiej wyposażona od głównej. Zdarza się tak, że coś co w głównej jest cały czas w obiegu, tam sobie leży spokojnie na półkach. Tak było z Axelsson. I chyba częściej przybywają im nowości. Czy przyjemne jest przebywanie wśród tych książek to kwestia dyskusyjna raczej, bo trzeba pośród nich nie tylko przebywać, ale i funkcjonować, czyli realizować zamówienia, co bywa dość karkołomne, bo zazwyczaj tytuły, które w ogóle nie chodziły, a zostały umieszczone właśnie dlatego na samym dole stosu, albo na samej górze regału NAGLE zaczynają być popularne i trzeba się do nich dokopywać, względnie wdrapywać hihi. Ale zdanie mi się długie zrobiło!
      A jaki jest charakter Twojej pracy jeśli można?

      Usuń
  5. A ja właśnie czytam Safak,ale "Czterdzieści zasad miłości". To też moje pierwsze spotkanie z autorką, ale już wiem, że nie ostatnie.
    Widzę u Ciebie "Babskie gadanie". Lekka książka, takie czytadełko,ale nie jest złe.
    A Maruś...jej, też muszę to upolować.
    Pozdrawiam w te upały. Kawałka cienia życzę, żeby się schować i poczytać te wszystkie pyszności, które zamieszkują teraz Twój domek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz jak się zgrałyśmy z tą Safak:) Też coś czuje póki co zaocznie, że to nie będzie moje ostatnie z nią spotkanie. To babskie to też podejrzewam, że to czytadło, a jeśli się dobrze czyta i czas przy niej szybko i lekko leci, to dla mnie w sam raz:)
      A Maruś mnie zaskoczył, że w ogóle stał sobie spokojnie na półce i czekał na mnie. Zarówno ten Maruś Niedźwiecki jak i Maruś Sandor:)
      Buziaki!

      Usuń
  6. O jaaa, nie czytaj Shafak! Ja przeczytałam, sorry, pożarłam tę książkę! Jasny gwint! Jak ona pisze! Chcę jeszcze!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba bym w tych książkach pływała, jak wujek Sknerus w dolarach:)

    OdpowiedzUsuń