"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

wtorek, 7 sierpnia 2012

Czas na zbiorczaka, książki wypłatki, wyprawę do stolicy Wielkopolski, przeczytane przed chwilą i inne takie inne:)

Zbiorczak Was nie ominie, nie ominie kochani moi. Tak zwlekałam i zwlekałam aż się zrobił drugi tydzień sierpnia i czas na książki wypłatki nadszedł. Skorzystałam z wielce atrakcyjnej wyprzedaży Świata Książki pt: Milion książek na lato. Chrapkę na pana Juliana Barnesa już miałam od jakiegoś czasu. Ciągneło mnie szalenie w stronę najnowszej jego książki. Dobrze  się stało, że jej nie kupiłam wcześniej, bowiem mogłam teraz ją nabyć nieco taniej (niewiele, ale zawsze coś).  Żeby Julianowi smutno nie było zakupiłam jeszcze dwie jego wcześniejsze książki już po prawdziwiej promocyjnej cenie 9.99:) Lubię to!



1) "Hamlet w stanie spoczynku" Gabriel Michalik-promocja w Empiku. Książka za 21zł

2) "Kultowe seriale"Piotr K. Piotrowski- czaiłam się na ten tytuł już jakiś czas, ale po odcinkach Domu i Daleko od szosy, które ostatnio znów obejrzałam postanowiłam w końcu książkę zakupić, w normalnej cenie niestety:)

3) "Opowieści z Wysp Owczych" Marcin Michalski, Maciej Wasilewski-książkę podczytywałam goszcząc u kolegi w Warszawie. Podczytując nocami zaliczyłam co najmniej 1/3 książki. W końcu przyszedł i jej czas w ramach kolekcji Reportaż.

4) "Nie ma się czego bać" Julian Barnes
5) "Arthur i George" Julian Barnes
6) "Poczucie kresu" Julian Barnes

Książki wypłatki mamy zaliczone. No to teraz przejdźmy do najbliższego weekendu 11-12.08 (włącznie z 10.08), w który to weekend będę bawić w stolicy Wielkopolski Poznaniu:) A po co, a dlaczego zapytacie? 
Otóż jedziemy z mężem na Ethno Port Festival, konkretnie na dzień drugi, na sobotę, a konkretniej na koncert izraelskiego bandu BALKAN BEAT BOX:))) 
Radość moja jest wielka, tym bardziej, że ostatnimi czasy natknęłam się na Tvp Kultura na fragmenty koncertów finałowych krakowskiego Festiwalu Kultury Żydowskiej i wzięło mnie na wspominki naszej podróży poślubnej w wersji mini, właśnie  na 19 edycję tegoż zacnego Festiwalu w roku 2009.


Jest kilka fragmentów z Szerokiej, ale ten akurat jest najlepszej jakości.

 Mam tak mocne wspomnienia z tego naszego pobytu, że jak sobie dzięki uprzejmości Youtuba zapuściłam fragmenty koncetu rzeczonego Bałkan Beat Box, który był gwiazdą tamtej edycji popłakałam się łzami rzewnymi, że ja chcę, ja chce jeszcze raz! Bo trzeba Wam wiedzieć kochani, że był to jeden z lepszych koncertów, na których było mi dane być. Niesamowite! Panowie jarmułki z głów-ale zaraz, zaraz czy ja tego już Wam kiedyś nie pisałam? A pisałam tu:KLIK:))
I nawet miałam taki pomysł żeby popatrzeć gdzie chłopaki grają. Może w Berlinie? Zrezygnowałam jednak z tego pomysłu, bo tylko byłoby mi przykro. Po kilku dniach mój stan psychiczny wrócił do normy:) I co się dzieje potem? Siedzę sobie w pracy, Trójki jak zwykle słucham i już mam wyciszyć panią Obszańską, której szczerze nie znoszę (jej głosu), aż tu nagle słyszę, że co? że Bałkan Beat Box, że w Polsce, że jakiś festiwal w Poznaniu! Termin odpowiada, a kwota 40zł za jednodniowy karnet wprawiła mnie w radosne drżenie. Dzień później już dzierżyłam świeżutkie bilety w łapkach. A przecież gdyby tylko zachciało mi się ruszyć troszkę i wyciszyłabym radyjko najprawdopodobniej nie dowiedziałabym się w ogóle o tym koncercie, albo dowiedziałabym się poniewczasie. 



 Kwestia noclegu także załatwiona. Znajomi, u których mamy mieszkać wprawdzie wybywają w tym czasie, ale wspaniałomyślnie udostępnią nam swój mały domek z ogródkiem na obrzeżach Poznania. Klucz odbywa właśnie wędrówkę pocztą:))
Faaaajnie!
Z Poznania zamierzam wrócić z sandałami, oraz ze spodniami letnimi dla małżona. Mam nadzieję, że  w tamtejszych sklepach będzie wybór większy. Bo tutaj kiszka.
Przede mną zatem fajny czas. Koncert, a po koncercie jeszcze tylko dwa tygodnie do urlopu. Wcale mi się nie dłuży, lubię to odliczanie. Dobrze mi. Na samą myśl jednak o powrocie z Hiszpanii robi mi się słabowicie. We wrześniu zacznie się zamęt w pracy, wznowie jazdy. O rany, już mam dreszcze! To będzie trudny czas, ale nie ma co teraz się zastanawiać co będzie za półtora miesiąca. Teraz mam nieprzyzwoity luz, potem mały hard core. Ot równowaga w przyrodzie:)


codziennie rano w pracy sobie przesuwam czerwony kwadracik do przodu, do przodu:)

Zanim jednak wywieję mnie w świat daleki zasiadam sobie czasem w fotelu śmietnikowym, który dostał nowe second-handowe ubranko za całe 6złotych:)


Pozostając w temacie łupów z drugiej ręki, to co tydzień robię szybki rajd po dwóch osiedlowych second gdzie zawsze udaje mi się coś wyszperać za naprawdę śmieszne pieniądze (na przykład nowiusieński stanik za całe 90groszy) i ostatnio upolowałam sukienkę typu szmizjerka z lat 70-tych chyba. Jak ubiorę do niej białe rajstopki to wyglądam jakbym miała lat 15 i urwała się z prywatnej pensji hihi. Nie szkodzi:)


Może powinnam się dwa razy zastanowić, bo materiał nieprzepuszczający powietrza i może wcale w niej nie będę chodzić, (raz już ją miałam na sobie), ale słuchajcie kosztowała mnie całe 2,20 złotych!! mniej niż bilet MZK w jedną stronę. No i jak tu jej nie zabrać ze sobą do domku?:)

Kończymy temat foteli śmietnikowych i seconhandowych szmizjerek przechodzimy ponownie do książek, tym razem na tych ledwo co nabytych, ale tych co ledwo co przeczytanych:)

Przeczytane ostatnio
No fantastyczne! czytało się mi książkę wyśmienicie w tempie ekspresowym. Wielowątkowa, świetnie napisana powieść z miastem w roli drugoplanowej. W kolejce jeszcze czeka "Bękart ze Stambułu", ale niestety nie dam rady książki przeczytać, ponieważ dziś dowiedziałam się, że jest zarezerwowana i nie mogę jej przedłużyć. Szkoda, że wcześniej nie wiedziałam o tym. Zabrałabym się za nią od razu. Przyjdzie i na Stambuł czas. Na "Czarne mleko", na które się napaliłam jak szczerbaty na suchary nie przyjdzie już chyba czas. To było moje pierwsze spotkanie z panią Safak czy też Shafak. Po stu stronach męczarni dałam sobie spokój i pochyliłam się szczęśliwie nad "Pchlim pałacem".
I nie wiem czy ta książka jest zwyczajnie kiepska, czy mnie tematyka wybitnie nie kręci, czy może tłumaczenie jest skasztanione do cna? Tak, tak nie powinnam się wypowiadać, zwłaszcza krytycznie na temat książki, której  nie skończyłam, po przeczytaniu zaledwie stu stron, no ale nie mogę! Po przeczytaniu tylu pochwalnych recenzji, zwątpiłam już w swój gust czytelniczy. W końcu dotarłam do jednej niepochlebnej opinii i mi ulżyło, że nie tylko mnie książka nie zachwyciła, że nie tylko mi się książka nie podobała i podobnie jak autorka owej recenzji i ja mam małą odporność na cytaty ocierające się o banał, rodem z Coehlo (nie chcę używać zlepków słów dyskretna grafomania-jak widać jednak użyłam. Oj!).
 Chcę wierzyć, że to wina tłumaczki. Słowa mnie ani trochę nie uwiodły, przemyślenia mądre nie przeczę, za sobą, nie pociągnęły, dawno się tak nie nudziłam czytając i w gruncie rzeczy nie męczyłam podczas bycia w książce. Może trzeba było mi posłuchać intuicji i jeżeli dwa razy książkę w bibliotece odłożyłam na półkę konsekwentnie trzymać się tej opcji. A może to jest i tak, że jak się jednocześnie czyta Tomasza Manna, to każde inne pisanie nie starcza, nie zaspokaja? hmm. Na szczęście nie traciłam czasu na dalsze rozważania i sięgnęłam po wcześniejszy tytuł i nie żałuje:) Jestem oczarowana, zupełnie oczarowana wcześniejszą prozą pani Safak! Miało być słów kilka o Pchlim, a ponarzekałam na "Czarne mleko", którego nawet nie doczytałam do końca. Ot bezczelność! Ale wiecie co. We mnie to siedziało i musiałam to z siebie z całym szacunkiem dla wszystkich tych, którzy są książką zachwyceni wywalić:)
Proszę nie rzucajcie we mnie kamieniami. No jak zachwyca, jak nie zachwyca:)

Acha zamieściłam kilka cytatów na moje zaniedbanej od dawna stronie z cytatami. Czas tchnąć w stronkę życie:)


Zbór niepublikowanych w wersji książkowej esjów i fragmentów spotkań autorskich Hrabala. Cudna rzecz, genialnie przetłumaczona przez Aleksandra Kaczorowskiego i Jana Stachowskiego. Nie znam oryginału, ale dobre tłumaczenie się czuje, dobre tłumaczenie poznać można od razu. Chylę czoła i pokłony biję panowie.
Nie znam twórczości pana Hrabala (!). Kiedyś przeczytałam "Auteczko" i bardzo, bardzo dawno temu jeszcze coś, ale teraz już wiem, że nadszedł czas by się z panem Hrabalem zaprzyjaźnić. To, że nie znam dobrze jego twórczości podczas czytania "Pięknej rupieciarni" było przydatne, bowiem wszystko było dla mnie nowe. Nawet wtedy kiedy pisarz kręcił się wokół swoich stałych tematów, nie miałam poczucia deja vu, nie czułam się zmęczona powtarzalnością. Czytałam, a raczej chłonęłam słowa i zdania i często gęsto się chichrałam pod noskiem, albo uśmiechałam błogo. 
Który tytuł polecacie na powrót do Hrabala? Cooo?:)

No dobra koniec! Wybaczcie ten tematyczny misz masz:)



8 komentarzy:

  1. Co do Hrabala, to polecam autorkę tego bloga: http://literackie-skarby.blogspot.com/ to chyba największa miłośniczka twórczości Hrabala jaką kojarzę, więc na pewno pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, wiem zachodzę i do niej. Kiedyś nawet o Hrabalu już z nią rozmawiałam:)

      Usuń
  2. Hm, ale tak się na to Mleko napaliłam, a tu tak odradzasz...
    Zakupy super. Sukienka bardzo fajna, ja tam lubię dziwne ciuchy i w większości wyglądam jak "dziewczątko".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może Tobie się spodoba, ale nie wiem. Myślę, że książka jest źle przetłumaczona, jakoś tak infantylnie. Nie umiem tego określić nawet. No ja też ostatnio lubię takie dziwaczne szmatki:)

      Usuń
    2. Jednak trafiłam na dwie niepiejące z zachwytu recenzję. Jedna bardzo na nie, gdzie pada słowo grafomania i drugą dość sceptyczną ze słowem infantylna, ale jednak zachęcającą do przeczytania. Myślę, że musi być w tej książce coś wyjątkowego skoro tyle ludzie się na nią rozpływa:)
      Może to nie mój czas? Może powinnam posłuchać intuicji i nie brać jej z biblioteki skoro wcześniej ją już dwa razy odkładałam? Po przeczytaniu tylko jednej książki mogę powiedzieć, że Czarne mleko ma niewiele wspólnego z Pchlim i z Bękartem. Może gdyby kolejność czytania była inna, gdybym zdążyła się Safak zachwycić byłoby inaczej. Nie wiem. Jakoś mnie ta kwestia męczy.

      Usuń
  3. Tak się składa,że jestem bohemistką z wykształcenia i mam tą przyjemność,że mogę czytać Hrabala w orginale. I co mogę Ci polecić? Przede wszystkim "Obsługiwałem angielskiego króla".Dodatkowo po przeczytaniu książki możesz sobie obejrzeć film, który jest naprawdę dobrze zrealizowany. Oczywiście powinnaś przeczytać także znane i popularne "Pociągi pod specjalnym nadzorem" (+film),"Postrzyżyny", "Wesela w domu" (dla mnie majstersztyk),"Zbyt głosną samotność" Jednak ja najbardziej lubię opowiadania Hrabala, i polecam " Pet żarzący się w uchu". Mam nadzieję,że pomogłam. Jesli będziesz miała pytania,to pisz. Chętnie pomogę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To musi być rozkosz móc czytać książki w oryginale. Możesz też ocenić jak jest tekst przetłumaczony. Najbardziej mnie ciągnie właśnie w stronę Króla. Film widziałam już kilka razy, byłam nawet w tej knajpie w Pradze, w której nagrywano sceny:) W domu mam dwie książki "Aurora na mieliźnie" i "Czułego barbarzyńce" i wydaje mi się, że u taty stoi król. Muszę się rozejrzeć:) Pociągi jakiś czas temu widziałam u pana z książkami za 15zł z serii Gazety Wyborczej (nie kupowałam jak wychodziły książki z kolekcji, a potem dorwałam 11 sztuk za 40zł i zaczęłam zbierać.), ale wtedy nie kupiłam jej, a teraz jak mnie na Hrabala wzięło to już nie ma.
      Nadszedł czas na pana Hrabala. Oj nadszedł! Pozdrawiam ciepło. Acha wysłałaś mi swój adres żebym Ci mogła przesłać Świetlickiego?

      Usuń
  4. O jaaaaa,ale sukienka!!!!! Jest boooska. A ja czekam i czekam na ten Wasz urlop, niemalże z takim samym utęsknieniem jak Wy :))))

    OdpowiedzUsuń