"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

niedziela, 2 października 2011

Fabriken, fabrikien- skowronkowe pióra, czyli o tym jak pierwszy raz poszła na szóstą...i o niedzieli słów kilka.

Wdziałam ci ja skowronkowe piórka w sobotę bladym świtem. Szósty dzień pracy rozpoczęłam o godzinie uwaga! 05.15 (po na oko 4 godzinach snu). Wiem, że rzesze ludzi wstają codzienne o takiej porze (i tym kłaniam się nisko), ale na moim zegarku nie ma nawet takiej godziny (no chyba, że wybieram się w podróż). Wstałam więc pierwszy raz w życiu w celach pracowych i było to dla nie nie lada wyzwaniem!!
 Rozpoczęłam bezboleśnie dzień, ponieważ wybudziłam się sama przed budzikiem, w sen nie wdarły się brutalnie dźwięki tegoż. Wstałam więc rześka jak tytułowy skowronek. Wnoszę, że jeśli mianem skowronka nazywa się wstających raniutko z własnej woli, (ci co wstają bo muszą to oszukane skowronki) to wstaje on rześki. Wprawdzie nie wiem jak się przejawia rześkość prawdziwego ptaka nazywanego skowronkiem, ale jeśli tak jak ja bladym świtem biega jak opętany radośnie w różnych kierunkach, miota się, skacze pokrzykuje na męża (który się nie może zwlec z łóżka bo się bidulek nie wybudził sam i faza REM została mu brutalnie przerwana), to taki obraz skowronka musi być bardzo interesujący:) 
Czy to zdanie jest mało logiczne, czy tylko się mnie zdaje?

W pracy kryzys miałam dopiero w okolicy godziny 13, za to ręka przez resztę dnia była mocno niesprawną ręką, w pięść się zacisnąć nie chciała. Noo ale dałam radę, nie było powodów do niepokojów.
Ale już taki ze mnie marud jest, że zanim zdarzy się coś, co mnie niepokoi, przestrasza, martwi, to ja muszę to właśnie w ten sposób oswoić. Tak to przerobie, tak to wymemlam, tak okraszę negatywną myślą, że jestem przygotowana na każdą ewentualność. I to działa w ten sposób, że zazwyczaj nie jest tak strasznie jak myślałam, ba nawet jest nieźle. Sposób skuteczny, niestety bliscy muszą swoje wysłuchać. Bardzo mi ich szkoda!:)
Podczas stukania młoteczkiem stuk stuk towarzyszyła nam Trójka, nie z telefonu lecące dźwięki, ale z naszego prywatnego radia. Stwierdziłam, że co jak co, ale w sobotę o takiej porze to ja bez radia nie robię! Potem przy Niedźwieckim współpracownicy poprosili o zmianę, bo tracą energię więc młoteczkami zagłuszaliśmy piękny głos Hani Banaszak. W końcu stanęło na płytach (trzech 1983, 1989, 1990-te mi się wzięły.) trójkowych LP3.Och jak to grało!!!
Po powrocie w okolicy 14.30 moje ciało odmówiło współpracy i położyło się, a potem wyszło wieczorem na babski wieczór i wróciło zadowolone późną nocą.

W niedzielę ciało wstało o 8 rano (a spać poszło późno) i już zasnąć nie mogło. Spanie dwóch nocy z rzędu po kilka godzin nie jest dobrym pomysłem w związku z tym niedziela nie należy do najweselszych dni. Nie taki był plan.
Już dawno ustaliliśmy z mężem, że w niedziele idziemy na basen, jest to po stokroć wskazane dla naszych plecków w szczególności. Pojechaliśmy i:

a) okazało się, że nie wzięłam portfela, a on odgrywał rolę niebagatelną, zawierał w swoich czeluściach kartę, a na niej pieniążki
b) po szybkim zawróceniu do domku okazało się, że karty w portfelu niet!!! (używałam ją ostatni raz w czwartek w pobliskim sklepie).
Okazało się szczęśliwie, że karta jest w właśnie tam na zapleczu, albo mi wypadła podczas pakowania zakupów, albo pani kasjerka mi jej nie wydała (pierwszy raz mi się to zdarzyło!). Nerw był!
c) po ponownym przedarciu się przez całe miasto na basen okazało się, że pół Zielonej Góry wpadło na ten sam pomysł i jest bardzo dużo ludzi. Średnia przyjemność w takim tłumie, więc zawróciliśmy obiecując sobie, że wrócimy wieczorem ( no jasne!). Tak wiec zrobiliśmy sobie wycieczkę samochodową. Świetny pomysł na niedzielne popołudnie!!!
 Wcześniej jeździliśmy w soboty, mieliśmy już swoje godziny obcykane i wiedzieliśmy kiedy jest mało ludzi i pusto na torach. Dziś wszystkie okoliczne wioski i miasteczka uparły się, żeby zebrać najmłodszą część lokalnej społeczności na wycieczkę na zielonogórski, boski basen. Akurat dziś?!
Tak więc szlag trafił dobry nastrój, wcale mi nie jest dobrze, wręcz przeciwnie jest mi bardzo źle! Plecki się tak cieszyły na bicze wodne.Ehhh. W następnych godzinach wcale nie było lepiej. Nadal tłum, się cholera uparli.  Ja siedzę pół dnia w stroju kąpielowym, gotowa w każdej chwili by wystartować jakby dramatycznie spadła liczba użytkowników basenu.
Jasne, że możemy jeszcze iść późnym wieczorem, ale ja mam przecież zaplanowane aktywności kulturalne!
O 19 Nagrody Literackie Nike


A o 20 w radiowej Trójce koncert finałowy konkursu Pamiętajmy o Osieckiej.

 Rzecz jasna teraz liczba basenowców maleje z minuty na minute, ale albo, albo. No przecież nie przegapię takich smaczków!
Do tego jestem głodna i chce mi się spać, a głód i zmęczenie nie są dobrymi doradcami. Pierwszy raz w życiu wypiłam 2 kawy w ciągu kilku godzin (ja kawowa nie jestem) i nic nie pomaga, dlatego idę spać za niedługo. Jutro znowu czeka mnie stuk, stuk młoteczkiem.

AAAA!
O 22.05 w TVP2 debata o Kulturze "Wybierz kulturę" Artyści kontra politycy

politycy:                       artyści:

*Jan Ołdakowski,                                             *Zbigniew Hołdys,
*Janusz Palikot,                                               *Jacek Dehnel,
*Bogdan Zdrojewski,                                       *Sylwia Chutnik,
*Kazimierz Ujazdowski,                                   *Roman Gutek,
*Jerzy Wenderlich,                                          *Krzysztof Krauze,
*Mariusz Olszewski,                                       *Joanna Kos-Krauze,
*Piotr Żuchowski.                                           *Beata Stasińska,
                                                                       *Zdzisław Pietrasik,
                                                                       *Jan A.P Kaczmarek,
                                                                       *Michał Zadara, 
                                                                       *Stefan Laudyn,
                                                                       *Joanna Mytkowska,                                                                      
                                                                       *Marcin Wolski.

Obym wytrwała:) Poleje się krew?


A jutro świetny teatrzyk "Fryzjer" w reżyserii Macieja Pieprzycy w doborowym towarzystwie:)

http://www.tvp.pl/kultura/teatr/teatr-telewizji/archiwum/fryzjer/5351431    POLECAM!!


Coś mi się porobiło z Pietrasikiem i Wolski się odizolował od reszty:) Acha i nie wiem dlaczego znikły mi przerwy pomiędzy wersami:((

3 komentarze:

  1. o jaaa! Mam DOKŁADNIE tak samo, też zawsze muszę wszystko przemielić i do tego u mnie jest jeszcze tak, że piszę sobie scenariusze w głowie i oczywiście są to tylko czarne scenariusze, bo wychodzę z założenia, że jak się uda, to będzie radość wściekła, a jak się nie uda to wściekłości nie będzie, bo przecież się nastawiłam,że się nie uda. hm...czy ja tu się jasno wyraziłam? :)
    ech, ja latam na koncerty i wydarzenia literackie,a Ty sobie za to w tv odbijesz. Co roku zatrudniam Mamcika, by oglądała galę Nike i ona biedna ogląda i po ogłoszeniu werdyktu mam tel. :) Kochana Kobieta. No i dziś tak samo było. Ale werdyktu nie skomentuję,bo książki nie czytałam.
    A teraz jestem w trakcie słuchania Trójki. Jeeezu, mam nadzieję,ze Twe basenowe nerwy zostały teraz ukojone. Ty to słyszysz? Jak oni śpiewają!

    OdpowiedzUsuń
  2. MAG- wyraziłaś się bardzo jasno, gdyż ponieważ ja robię DOKŁADNIE tak samo!!! Po moich czarnych wizjach może być już tylko lepiej. I nawet mam tak, że wiedząc jak bywało wcześniej, gdzieś podskórnie wiem, że będzie ok, i te moje mielenie jest niejako z rozpędu i nie przysparza mi aż takich przykrych emocji. Jednak mielić muszę!:)
    Ja też miałam być poza domem wczoraj, ale Punky Reagge live zostało przełożone na listopad (z powodu meczu żużlowego) i dlatego udało mi się obejrzeć galę:)
    Tak słyszałam jak oni śpiewali! NOOO! Zjadłam i się lepiej poczułam. Basen we wtorek, prosto z pracy myk, myk kilka metrów dalej na basen.

    Właśnie mówią w Trójce o popularności reportażu i literatury faktu i trochę było o blogach. Szkoda mi tej audycji, ponieważ po 10 ma być rozmowa ze Szczygłem. Chyba będę bezczelna i przeproszę panie ze mną pracujące i zamknę się na chwile w świecie słuchawek i radyjka z telefonu, bo ono sobie tak plumka, ale nie bardzo je słychać:(
    Myślisz, że to będzie bardzo nie ładne jak zaraz po rozpoczęciu pracy przestanę się odzywać?
    No ale SZCZYGIEŁ!
    Wsiadam za kilka minut na rowerek i myk mym stuk stuk młoteczkiem.
    Miłego dzionka:))

    OdpowiedzUsuń
  3. no żesz! kurde, jak miałam długie włosy to słuchawki łatwo było ukryć...jak ja mam to wykombinować? :(((( Kurde, kurde- Szczygieł! A co ci tam- bądź bezczelna! W końcu to Twój niedoszły mąż ;) Miłego :)

    OdpowiedzUsuń