Dziś w drodze do pracy towarzyszył mi Piotrek Baron z radiowej Trójeczki i złapało mnie:
Rany julek jakież to są dźwięki! A jakież to są dźwięki kiedy się akurat pędzi na rowerku, słońce świeci...Let's dance! Wiecie, że da się tańczyć, tańczyć podczas jazdy rowerem? Nie wiecie? No to już wiecie:)
Dzień zaczął się milutko, bo dużą część drogi przejechałam z koleżanką, z którą teraz nawet nie chadzam zwyczajowo na spacery, bo do czynności pt: spacerowanie niezbędna jest postawa pionowa, a u mnie w okolicy godziny 20 nie teges z pionizacją. Proces ten jest ostatnio dość mocno zaburzony a , że nie da się spacerować w pozycji leżącej, albo przynajmniej półleżącej, ni cholery się nie da, nie spaceruję prawie w ogóle.
Dzień może i zaczął się pozytywnie, jak większość tych pracowitych dni (chyba robota fizyczna zwyczajnie mi służy hihi), ale w trakcie jego trwania zaczął mi siadać nie tylko kręgosłup, ale i atmosfera w pracy. Jak to powiadają życie to sinusoida, więc i tak bywa. Uknułyśmy lata temu z psiapsiółą powiedzonko, że życie jest jak lunapark, czasem jedziesz na karuzeli pt: koniki, a czasem trafia ci się łańcuchowa:) Dziś była łańcuchowa.
Od dwóch dni krążyły plotki, że sobota zapowiada się pracująca, ale mnie nikt napastował w tym temacie, więc siedziałam cicho. Myślałam sobie, że jak mnie zapytają, to przyjdę,a tu na pytanie jednej z mojej koleżanek: czy ktoś ci już mówił o sobocie? jeden z szefów, który z nami robi za mnie odpowiedział, jakby mnie w ogóle nie było, że jasne, że ja przychodzę. Tak mnie zatkało, że nic nie powiedziałam, złościłam się potem na siebie za to, zupełnie niepotrzebne, bo chwilę potem miałam okazję do komentarza. Otóż dowiedziałam się, że jutrzejsza zmiana rozpoczyna się 4 godziny wcześniej niż zwykle, czyli...o SZÓSTEJ!, no to już tu musiałam skomentować, zostałam potraktowana jak zwykły pracownik, że jest zlecenie dla drukarni i wszyscy robią to ja też. A ja na to hola, hola, że nie jestem pracownikiem drukarni i powinnam mieć przynajmniej wybór. Nikt wcześniej nie wspominał o sobocie. Wystarczyło zadać proste pytanie. Nie oczekuje specjalnego zaproszenia. Już nie wspomnę, że w dzień wolny od pracy,a sobota niewątpliwie jest dniem wolnym od pracy powinna być inna stawka. Czyż nie? Otóż nie. Liczone jest od pudełka, a nie od godziny. I koniec kropka:( No i fakt, że to jest szósty dzień pracy z rzędu, nie przemawia szczególnie za pobudką przed godziną szóstą. A tempo jest! Nie powiem dajemy radę. Zapowiedziałam moim koleżankom po fachu żeby nie liczyły jutro o TAKIEJ godzinie na taką samą częstotliwość stukania młoteczkiem i taką samą siłę uderzenia:)
Ostatecznie się rzecz jasna zgodziłam,uruchomiłam Dorosłego w sobie i się zgodziłam. W końcu podjęłam się zadania i wykonam je od A do ZET, poza tym tworzymy drużynę pudełka, albo nie kwiatuszka i jak jednej osoby braknie, to powstaje dziuuura. Zanim nowa osoba wprawi się w czynności musi minąć trochę czasu, a czasu nie ma.
Więc jutro wstajemy z mężem (on robi nadgodziny) i myk myk stukać młoteczkiem lecim. Dobrze, że on też musi, bo słabo siebie widzę w ciemnościach na rowerku pomykającą. Oj słabo.
Gorzej, że plecki już nie pobolewają, a coś mi wlazło pod łopatkę i kujka, rączki odmawiają powoli współpracy, a paluszki mam jak Michael Jakcson:
Mąż mi dał taką specjalną rękawiczkę, która chroni moją obolałą od młoteczka dłoń. Plasterki ochraniają powstałe już odciski, lub ewentualnie te, które dopiero mają zamiar się wykluć. Lewa dłoń nie wygląda wiele lepiej, nie ma już długich, moich naturalnych paznokci w pełnym składzie, ma za to mnóstwo plasterków:)
Dzisiejszy dzień, a przynajmniej jego część sponsoruje fraza: niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam...
No cóż kryzysy się zdarzają, co poradzisz człowieku. Słabo widzę siebie jutro o tej szóstej w pełnej gotowości do stukania młoteczkiem, no ale cóż trzeba dać radę. Gra jest warta świeczki, jeśli szefostwo zapłaci tyle ile obliczamy, że wyjść powinno:) Roboty jeszcze zostało na kilka dni.
Szósty dzień pracy rozpocznę o godzinie szóstej. Fiu fiu. Jest szał:)
Na dobranoc moje trójeczkowe odkrycie:
Boskie! daje starym Gabrielem. Mój mąż tam jeszcze słyszy pana Fisha i Stinga. Ja tylko Petera:) No i pani Kimbra też niczego sobie:)
Trzymajcie za mnie kciuki! Szczególnie za plecki w okolicy łopatek i za rączkę prawą, żeby dały radę i żeby wstały rzecz jasna:))
uwielbiam trójkę! Słucham tylko tej stacji. Jutro o 20:00 ma być koncert ze studia Osieckiej. Jej piosenki w nowej aranżacji. Może się skusisz?
OdpowiedzUsuńKocham cię Papryczko. Żałuję, że nie mam takiej koleżanki 'pod ręką', żebym czasem mogła sobie z Tobą kawkę odpić i pogadać, oraz poklepać po pleckach, kiedy chcesz zatrzymać świat i wysiąść. No, ale jestem daleko, wiec mogę tylko wirtualnie afirmować, żebyś dała radę.
OdpowiedzUsuńTeż bym się przyłączyła do tej kawki...Trzymaj się, Paprysiu! A Kimbra- super.
OdpowiedzUsuńKOLMANKA-
OdpowiedzUsuńJa jestem trójkowa, że tak powiem z dziada pradziada:) Miałam krótką przerwę jak pan Sobala był, DYREKTOREM, wtedy to zdradziłam Trójkę z Chilli Zet (nie powiem, było miło), teraz też mi się te zmiany nie bardzo podobają, zwłaszcza brak Prywatnej kolekcji mi doskwiera i te poranki bez Baronka mi nie leżą. A we wtorek z Borowiecką to już była prawdziwa żenada. Dawało amatorskim radiem studenckim.
Oj cholipka jutro jest koncert? Aj a ja jutro chyba wieczorem idę na koncert, wiec przepadnie:(
KASIA.EIRE-
Kochana donoszę Ci, że Twoje afirmacje i wirtualne klepanie po pleckach podziałały, bo wstałam pięknie i bez problemu dawałam radę:)
Dopiero teraz mam duży kryzys po próbie drzemki. Do tego mam bezwładne trochę dłonie:) Ale tak poza tym to zupełnie nieźle się mam:)
Dziękuje za dobre myśli.
No szkoda, że nie ma możliwości teleportacji, bo bym tam do Ciebie podskoczyła na pogaduszki:)
Dobrze, że przynajmniej jest taka forma:))
AGNESTO- Się trzymam, że hej:))
Dawaj na kawkę, poćwiczymy wyobraźnie:)
Kocham rowerowe wyjazdy, słońce i let's dance Bowiego, a te wszystkie trzy elementy przywodzą na myśl mojego Ukochanego, zatem trafiłaś w sedno! :) Cieszmy się, tańczmy, korzystajmy z najpiękniejszego w roku czasu!
OdpowiedzUsuńLubię trafiać w sedno:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko (tak samo jak za oknem)
o, ja też się do kawki dołączam. Klepać, to ja Cię może lepiej nie będę, ale mogę pogłaskać. Masaż bym mogła zrobić, ale obawiam się, że wirtualnie to nic nie da. A tak swoją drogą- szósta rano- to taka godzina istnieje w sobotę?!
OdpowiedzUsuńMAG-
OdpowiedzUsuńNo właśnie nie istnieje! Powiem więcej i w poniedziałki i we wtorki i w każdy inny dzień nie istnieje! hihi u mnie w tą sobotę właśnie godzina szósta debiutowała:)