"Domek Dla Trzech Kotów" Marka Nowakowskiego przeczytałam już jakiś czas temu, dzięki Mag, bo to u niej na blogu przeczytałam pierwszy raz informację o książce. I to dzięki tej recenzji przypomniało mi się, że ja lubię prozę pana Marka, tylko o niej, nie wiedzieć czemu zapomniałam:) Tak więc dziękuję droga Magdaleno!:)
Pan Steinbeck pisał o myszach i ludziach, a pan Nowakowski umieścił w tej malutkiej, drobniutkiej powieści ludzi i koty.
Miejsce akcji: podwórko przylegające do kamienicy. Wyobrażam je sobie jako podwórko typu studnia, z figurką podświetlanej Matki Boskiej na środku. Może to być stara Praga. Tak to widzę, o Bozi nie ma w książce mowy:)
Główni bohaterowie: mieszkańcy kamienicy, mniej lub bardziej sympatyzujący z kocim rodem, oraz koty płci i wielkości różnej, maści wszelakiej. Kocie postaci dzielą się na rolę główne i role poboczne.
czas akcji: późna jesień, początek zimy.
świat zewnętrzny: właściwie nie istnieje. Wiemy, że gdzieś poza terenem podwórka on jest, mieszkańcy kamienicy w świecie tym bywają, ale nie jest on w ogóle istotny.
Marek Nowakowski kreśli akcję w mikroświecie podwórka, w mikroświecie mieszkańców kamienicy. W cudownie plastyczny sposób buduje charaktery postaci ludzkich i kocich. Tak, jak w świecie tuż za rogiem, mieszkańcy kamienicy dzielą się na tych lubiących koty i pomagających przetrwać okres chłodu i zimy, oraz tych sceptycznie nastawionych wobec idei prowizorycznego domku- schronienia dla nowo przybyłej kotki ze swoimi kocimi dziećmi.
Silna grupa kociarzy:
Pani Irena- emerytowana pielegniarka, wdowa- miłośniczka kotów. W budowie domku pomaga jej nastoletni syn sąsiadki,
właścicielka pięknego labradora- która od momentu pojawienia się kociej rodziny zaczęła kupować karmę nie tylko dla psa
Pani z trzeciej klatki w okularach- dziala w fundacji pomagającej zwierzętom,
Pan Darek z żoną- fundatorzy budy dla kotów, kiedy ta prowizoryczna starczać przestała. Zakup budy był bezinteresownym odruchem dobroci i współczucia, ale sąsiedzi zachowali się honorowo i pieniążki za budę, z sąsiedzkiej zrzutki oddali.
Są też i tacy, którym wcale nie podoba się domek dla kotów (bo szpeci), nie rozumieją kociarzy, którzy z takim zaangażowaniem pomagają zwierzakom, bo przecież koty to groźne stworzenia, rzucające się do gardeł, niewinnych niemowląt! Bla, bla, bla:)
Przedstawiam jednych z kilku sceptyków i kręcących nosem na kocią sprawę, niechaj reprezentują, tych nieczułych:
nobliwe małżeństwo z ostatniego pietra pierwszej klatki- oboje schludni, pedantyczni i wyniośli. Często zatrzymywali się, patrzyli w wiadomym kierunku. Krzywili usta z niesmakiem.
Do galerii postaci zaprzyjaźnionych z podwórkiem należą jeszcze:
-Pan Alfred,mężczyzna imponującej postury,
-mecenas zawsze zabiegany z wypchaną teczką, i komórką przy uchu -będący raczej na nie,
-tajemniczy mężczyzna zwany Ptasznikiem- codziennie bez względu na porę roku, stawał na środku placu, z wypchaną torbą, by karmić ptaki.
Świat ludzi już mamy opisany, teraz przyszedł czas na świat kotów, a świat kotów jest jeszcze ciekawszy od świata ludzi:)
Koty, główni prowodyrzy zamieszania: kotka Biała i jej potomstwo kot- Murzynek zwany także Sadzą, oraz kotka Grzbiecik zwana później Kropką.
Wokół losów tej kociej rodziny kręci się cała akcja tej mikro- książeczki. Co się stanie z mamą kociaków, jakie będzie ich dalsze kocie życie, to jest wielka przygoda, pełna wydarzeń radosnych i bardzo smutnych.
Jeśli są kociaki i mama kociaków, wypadałoby by pojawił się i sprawca całego zamieszania, mianowicie ojciec. I jest i główny podejrzany, zwany Czarnym ogonem, który...
"...nie chciał zwady, ustępował. A przecież to był kawał zbója, wytrawny piwnicznik, utytłany w węglowym miale. Oblicze miał srogie-kaprawe ślepia, puchate policzki i zawadiacką, czarną smugę na pysku, niby wąsy... mial poszarpany wiecznie podrapany nos, białe futro mocno przybrudzone i czarny długi ogon. stary wyga. szczurołap...przypuszczalny ojciec kociąt..."
To nie jedyna męska, kocia postać odwiedzająca podwórko. Nocą pojawiał się tajemniczy kocur, zwany Puchaczem, a Puchacz to antagonista Czarnego ogona...
"Był to dorodny osobnik, koloru grafitowego w brązowe pręgi. Prezentował się jak prawdziwy koci elegant. Zjawiał się niby cień z nastaniem ciemności. Przemierzał dostojnie ogródek. Od niechcenia podchodził do misek. Nie był głodomorem ani natrętem. Wybredny. Byle czego nie tknął. Przychodził, odchodził. Nieoczekiwany gość... majestatyczny piękniś. Za dnia nie było go widać. Noc była jego żywiołem. niby cień snuł sie tu i tam".
Nowakowski nie zabiera racji bytu kotom domowym. Poświęca im wprawdzie mniej uwagi, ale jednak poznajemy kota Dziwaka, pana introligatora, który:
"Kot dziwak. jadał wyłącznie jarzyny, sałatę i zupy- najchętniej kartoflanke. Nie miauczał. Przyjaźnił się z pieskiem, przedstawicielem jednej z najmniejszych psich ras, yorkiem miniaturką. Stronił natomiast od swoich pobratyńców. odnosił się do nich wręcz wrogo. Nie interesowały go ptaki, drzewa, rośliny, przyroda. Nie lubił wychodzić z domu. Nałogowo przesiadywał w szafie na ubrania"
Ubawiło mnie szczególnie ostatnie zdanie. Jest jeszcze jeden kot domowy- kotka Misia pani Ireny:
"rozpieszczona tłusta kocica, którą pani Irena wychowywała od maleńkości. Misia też wywodziła się z podwórkowego rodu. Samolubna i humorzasta. Władcza natura".
Całego podwórka pilnują gawrony mieszkające na drzewie:)))
Podwórze jest mądrze podzielone; cześć tylna dla psów, część ogródkowa dla kotów (albo na odwrót), tym sposobem wszystkie stworzenia boże są kontent:)
Podsumowując "Domek Dla Trzech Kotów" to przeurocza, ciepła opowieść o małej społeczności, która łączy się w jednej sprawie, w sprawie słabszych, niemogących się bronić zwierząt, pokonują fizyczne przeszkody, nie zważając na ludzkie zawiści, zawiązują się sąsiedzkie komitywy. Czyta się Nowakowskiego wyśmienicie, uśmiech podczas czytania nie schodzi z twarzy przez cały czas. Czysta przyjemność z obcowania z książką:)
Opisy kocich bohaterów ubawiły, wzruszyły mnie niezmiernie. Czytając o perypetiach mieszkańców kamienicy i kotów widziałam swoje osiedle. Nie jest to kamienica, ale 4 klatkowy blok z cegły, o 4 piętrach, wybudowany? hmm koniec lat 60-tych może. Stare osiedle. Wynajmujemy tu 38 metrowe mieszkanko już od 5 lat, więc czujemy się zżyci z okolicą i z sąsiadami. Ja to miejsce uważam za swój dom. Jeśli przyjdzie się nam kiedyś wyprowadzić na własne (oby, oby!!), to będzie mi bardzo, bardzo smutno. A kupić na tym osiedlu swoją chatkę raczej będzie nam ciężko. Nie tylko nam tu jest dobrze. To dobre miejsce do życia (do lasu 5 minut, do miasta rowerem 15, pętla MZK pod nosem), więc drogie tu są mieszkanką, drogie:)
Smutno mi będzie opuścić moją prywatną panią Irenkę (nie wiem jak moja sąsiadka z piętra ma na imię), ale dla mnie to jest już pani Irenka, jest starszą panią o siwych włosach i kocią mamą (pod swoją opieką ma jeszcze psa Bigla-mało rozgarnięte stworzonko). Przyjaźni się z sąsiadka za ściany, z nieco młodszą panią, która nie mówi, wydaje tylko gardłowe dźwięki, ma psa kundelka bardzo nerwowego. Nie można obok niego przechodzić, bardzo się wtedy denerwuję. Niemówiąca pani ostatnio chodzi w czerni. Zdaję się, że ten mężczyzna mieszkający z nią, to był jej mąż. Smutno mi jak na nią patrze.
Najczęstszy obrazek to moja pani Irenka siedząca na ławce i pilnująca by drobna, śliczna koteczka, matka dzieciom zjadła ładnie.
Kotka ta jest mieszkanką piwnicy od maleńkości. Już jako malutka koteczka wykazywała się szlachetnością, była po prostu prześliczna! I tak rosła, rosła aż w końcu stała się nastolatką i zaszła w ciąże. Była zbyt drobniutka żeby wykarmić młode więc zostały oddane w dobre ręce, a kotka dostała prawdziwej depresji, odmówiła przyjmowania pokarmów, więc moja pani Irenka musiała ją karmić. Ledwo doszła do siebie i znowu zaszła w ciąże. Tym razem nie popełniono tego samego błędu. Jedno kocie zostało przy mamie. Moje osiedlowe panie Irenki rozważają sterylizację, a kotka nadal je niechętnie.
Jest też domowy kot Maciek, który jest na dzień wypuszczany na dwór, spędza sobie na dworze cały dzień, na noc wraca do domku.
kot Maciek
Koty mają swoje miejsce do jedzenia w przy-klatkowym ogródku (przepięknym na wiosnę-no dzieło sztuki!), tam są też wejścia do piwnicy i salon jadalny dla kotów.
W zimie pojawia się pewien problem. Mieszkamy na parterze, mieszkanie jest już z gruntu bardzo, bardzo zimne, do tego kiedy panie Irenki otwierają wszystkie okna w piwnicy (te obok jadalni są zawsze otwarte), także te od drugiej, naszej strony (dokładnie pod naszą podłogą się znajdujące) po mieszkanku naszym hula najprawdziwszy w świecie wiatr. Się zwyczajnie nie da mieszkać! I wtedy rozgrywa się walka. My okienka od strony naszego mieszkania zamykamy, panie Irenki je otwierają i tak przez kilka miesięcy. No nie lada dylemat, kto ważniejszy koty, czy ludzie? A nam opłaty za ogrzewanie, które i tak niewiele daję rosną do niebotycznych rozmiarów. Nie ma lekko!
Kilka dni temu miałam po oknem Szekspira sztukę Romeo i Julię.
Osoby dramatu: Julia-kotka na balkonie (piętro wyżej),
Romeo-kocur pod balkonem.
Kocia Julka siedziała sobie na balkonie, głowę przez szczebelki wyciągając, a Romeo siedział pod oknem i wymiałkiwał kocie wyznania miłosne. Chciałam zrobić filmik, ale jak tylko otworzyłam okno Romek zwiał. Szkoda, bo to ładna scenka była:)
P.S Ja bardzo lubię koty i chciałabym mieć kociego przyjaciela, ale niestety mam na nie alergię:(
P.S Ja bardzo lubię koty i chciałabym mieć kociego przyjaciela, ale niestety mam na nie alergię:(
A wiecie, że to nie jest pierwsza książka o kociej tematyce, którą napisał pan Nowakowski?
Wcześniej w 1982 roku wyszła "Opowieść o kocie Gacku". Zdaję się, że wyszło wznowienie:)
Marek Nowakowski czyta fragment książki, tak mniej więcej od 1:40:)
"Domek Dla Trzech Kotów"
Marek Nowakowski
Wydawnictwo: Świat Książki
rok wydania: 2011
stron: 112
Ale ciekawie opisałaś. Nie sposób nie sięgnąć :-)
OdpowiedzUsuńKusząca recenzja :)
OdpowiedzUsuńTy kociaro! :) Ja coś czuję, ze u miłki w Miłynie też się zrobi taki mikroświatek koci, bo jak już się jedno przypałetało, drugie próbowało to i pewnie jeszcze się trzecie znajdzie. :)
OdpowiedzUsuńLudzie i Koty, toż to związek nie łatwy aczkolwiek bardzo frapujący. Zajrzę do książki z pewnością:)
OdpowiedzUsuńDopisuję się do grupy kociarzy kupujących karmę nie tylko dla kota. Ale przyznasz, że kot i książka to wspaniałe połączenie.:)
OdpowiedzUsuńpisanyinaczej i Taki jest świat-
OdpowiedzUsuńDziękuję za słowa uznania. To dla mnie cholernie ważne:)
Mag-
tak uwielbiam koty, choć mam słabość do tych malutkich zupełnie, albo do takich statecznych, co to to już nie skaczą jak szalone z mebla na mebel i na plecy i stają się bardziej przewidywalne. Tych oszalałych się zwyczajnie boję (nigdy w dzieciństwie nie miałam żadnego zwierzątka) i jestem trochę dzika w tym względzie.
Mam ulubioną kotkę znajomych, kochamy się szaleńczo i tak sobie siedzimy razem, ona na mnie patrzy, a ja nie powinnam jej głaskać,a nie umiem jej z podołka mego wyprosić. Więc tak siedzimy. Ona mruczy, ja smarkam, łzawię i mam gluta w gardle, ale głaszcze zawzięcie. Takie uroki umiarkowanej alergii:)
kolmanka-
oj tak kot to zwierze niesamowite. Książkę polecam, zwłaszcza na zbliżające się chłody, od razu zrobi się cieplej:)
ksiazkowiec; to jest najlepsze połączenie, ale się mogę tylko domyślać, bowiem kot i książka w moim przypadku się wzajemnie wykluczają. Czytanie z załzawionymi oczętami i smarkami w nosie nie należy do najprzyjemniejszych. Chyba, że kot na obrazku:)