"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

sobota, 29 października 2011

"Powiedzialem znam takie miejsce, gdzie przychodza umierac koty" koncert, koncert, koncert jesienny na dwa świerszcze!:)

Dziś na szybko:)


Po pierwsze:
Dziś byłam w pracy,
po drugie:
mam na czole napisane Caritas Polska (nie obrażając nikogo!) to znaczy tyle, że tyram za free (prawie),
po trzecie:
zdrzemnęłam się 2 godziny, dzięki temu mam siłę iść na koncercik, na który cieszę się od dawna:




Świetliki!! Rok temu mniej więcej o tej samej porze grali w tym samym miejscu. Było grubo:)
Jeśli to ma być taki swoisty Dzień świstaka, to skończy się dzisiejszy wieczór nad ranem, bo z panem Marcinem Ś nie ma to tamto:) Ja osobiście nie mam nic na przeciwko, wręcz przeciwnie:)
A póki co lecę do wanny, bo przez te moje drzemanie dzień mi się jakoś tak skrócił.
Wlezę ja do wanny, laptopka usadowię na sedesie i wciągnę w ramach relaksu ósmy odcinek siódmej serii Chirurgów (znowu, znowu mnie wciągnęli!). Chociaż chyba jednak nie mam na to czasu. Och jej ten, ten czas umykający niepostrzeżenie!
O perypetiach pudełkowych, pewnych łupach i o Skrzypku na dachu w następnym poście. Dziś naprawdę jestem zarobiona hihi


A jednak to jeszcze raz ja:)


Wspominałam Wam, że mój junkers (nowoczesny zaznaczam) lubi wybuchać, a czasem w ogóle się nie zapala? No to tak ma ten nasz junkers.
Zrobił mi dziadyga psikusa. 
Woda się do wanny lała, ja do Was pisałam, woda się do wanny nalała, a ja do Was nadal pisałam. Woda wystygła, a ja łaskawie postanowiłam w niej się zakomponować. Ale zanim to uczynię, myślę sobie sprytnie, to trochę wypuszczę tej chłodnawej wody i naleje sobie świeżej ciepłej. Jak pomyślała tak uczyniła. Zostawiłam sobie wody w 1/4 wanny i dawaj zabieram się do nalewania tej świeżej. A junkers? a junkers akurat dziś, akurat w tej oto chwili postanowił się nie odpalić i wody ciepłej mi nie dostarczyć. A co ja się będę wylegiwać w pełnej ciepłej wody wannie, jeśli mogę umyć się w tej resztce zimnej jak dupa foki (jak mawia mój tato) wody, którą na szczęście sobie na dnie zmyślnie zostawiłam. O opatrzności czuwałaś nade mną! Inaczej czekałoby mnie gotowanie wody i mycie w misce:)
Ale dzięki temu jestem tutaj ponownie:)




Na zakończenie mój ukochany numer Świetlików. Na koncercie (a mam ich trochę za sobą) słyszałam go tylko raz. Wiele, wiele lat temu wyprosiłam, wymędziłam sarnimi,nastoletnimi oczętami się w Świetlickiego wpatrując. Kilka lat później kiedy go poznałam, to zapytałam się dlaczego nie grają mojego ukochanego numeru? A oni go po prostu nie lubią:) No jakże to tak!:)


Kochani teraz to ja już naprawdę muszę lecieć!


Zatem cytując poetę Świetlickiego: powoli zbliżam się do wyjścia...:)

5 komentarzy:

  1. Tak to już z facetami bywa ( czy to homo sapiens czy seria rzeczy martwe). Dobrze, że choć ćwiarteczkę wody zostawiłaś.
    Cudne to powiedzonko Twego Taty.
    Mam nadzieję, ze reszta wieczoru upłynęła w przyjemnej atmosferze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdechłam ze śmiechu...no przepraszam,że się śmieję z Twego nieszczęścia junkersowego, ale nic na to nie poradzę. Pewnie przyjdzie mi za to odpokutować, bo też mam junkersa:)
    Świetliki- luuubię, Pana Marcina też luuubię, oryginalny człowiek :) Miłego koncertu zatem, czekam na relację :)

    OdpowiedzUsuń
  3. BALBINA64-
    Tak, te męskie odpowiedniki przedmiotów, to wyjątkowo wredne są:) Zimne jak dupa foki, to jest nasz rodzinny hicior, a to tak tylko się tacie powiedziało lata temu, a chodziło o zimny piec (kilka lat mieszkaliśmy w kamienicy gdzie grzało się za pomocą pieca, w którym trzeba było najpierw napalić). Ten piec zimny jak dupa foki był prawdziwym koszmarem:)
    Powiedzonko także uważam za rewelacyjne:)

    MAG-
    Śmiej się śmiej, bo dziadek się śmiał i to samo miał. Nie no ja Ci naprawdę źle nie życzę, ale nie żeby tak śmiać się bezczelnie!!:P
    Koncert był boooski!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski, boski, to ja się domyślam, a coś więcej ,to kiedy? :) czekam i czekam... ;P
    Był teraz u nas Pan Gazownik i robił przegląd, junkers mu się podobał, więc mam nadzieję,że jak się zaczną jesienne mrozy,to sobie junkersik nie zrobi urlopiku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No zaraz niecierpliwcu jeden!:))
    Nasz junkers także był niejednokrotnie chwalony przez pana gazownika i nic. To pewnie też wynika z tego, że nie rozszczelniamy okien zbyt często i nie ma cyrkulacji powietrza, a nie robimy tego bo nasze mieszkanie jest wyjątkowo zimne i jak jeszcze są otwarte lub choćby tylko rozszczelnione okna, to my zamarzamy. Do tego my na parterze i jest mały cug:)
    Także to nie wina junkersa. Rany ależ wyczerpująca odpowiedź!
    Buziak

    OdpowiedzUsuń