"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

środa, 2 listopada 2011

Kreatywnie u Klaudyny, czyli okładki, okładki, okładki ulubione:)

Kryterium- kolor.

Często sięgam po książki ze względu na okładkę, szczególnie ze względu na kolor. 
Tak też było z tą książką, która przyszła mi jako pierwsza na myśl a propo posta o okładkach. Kolor mój ulubiony turkus mnie przyciągnął do niej. Potem dopiero jak się książce przyjrzałam zobaczyłam, że nie tylko ze względu na kolor jest pociągająca (na tyle, żeby sięgnąć po grubą knigę, autorki jeszcze wtedy mi nie znanej), ale i grafika i całość ogólnie są bardzo intrygujące, oraz estetyczne.

Mowa o:
W ten sposób odkryłam Majgull Axelsson. Potem sięgnęłam po kolejne jej książki, których okładki są równie apetyczne:
oraz:
jednak ta pierwsza i ta, której jeszcze nie przeczytałam działają na mój zmysł wzroku najsilniej
Ten kolor pomarańczowy jest tak soczysty, że ilekroć spoglądam na książkę mam ochotę się w nią wgryźć. Myślę, że książka smakuje pomarańczami:)

Tu kilka barw mamy na okładce. Żółty pięknie się zgrywa z różowym, różowy z niebieskim, a niebieski z fioletowym. Całość kompletna.

Seria z miotłą W.A.B ma jeszcze kilka perełek:) Koloru ciąg dalszy:

Kryterium- zdjęcie na okładce

Bierzesz książkę do ręki, patrzysz na okładkę i już wiesz, że chcesz ją przeczytać, czujesz patrząc na postaci, miejsca i przedmioty z okładki, że jesteś ich ciekawy, chcesz wejść w ten mikro świat natychmiast.


czasem okładki są dużo ciekawsze od samej książki.Tak było właśnie w przypadku tej.

nostalgiczne: czas, ten czas miniony. Wiele przykładów wiele, ale na coś się trzeba zdecydować:)


sentymentalnie:
Ogromnie bliskie jest mi to wydanie Stu lat, bo pierwsze:) Cała seria ma moc, szczególnie te wydania pierwotne, te sprzed lat.

Myślałam, że będę miała problem, że żadne książki mi nie przyjdą do głowy, a tu się co rusz jakieś szufladki w głowie otwierają. Na koniec okładka mojej ukochanej książki. 

Nie ma co. Koniec:) Nie będę otwierać kolejnych szufladek, bo wiecie jak to ze mną jest hihi

6 komentarzy:

  1. Wiemy, wiemy, ale to właśnie lubimy.
    Mnie się te okładki też podobają. Widzę, że mamy ten sam gust.

    OdpowiedzUsuń
  2. Okadki...ach te okadki...ja te sié sugeruje, BARDZO, a majgull axsellson kocham, uwielbiam...zostaa mi najnowsze do pokniecia, zwlekalam celowo,chyba siegne wkrotce. Nie ma to jak okladki:) pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowne te okładki retro. Tylko skąd zdobyć forsę żeby je wszystkie kupić ;-))) Szkoda, że nasza biblioteka nie przoduje w nowościach. Ale zaciekawiło mnie wiele z nich, więc może na coś się zdecyduję :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ładne są te kolorowe, ale jejku, szczególnie na mnie działają te ze starymi zdjęciami, a te z kategorii "nostalgiczne" u Ciebie to prawdziwe perełki! Swego czasu oczarowała mnie w ten sposób okładka "Cienia wiatru" - aż musiałam kupić - a jeśli chodzi o ostatnie fascynacje, to wymienić mogę choćby "Ukojenie" McEwana wydawnictwa Albatros, nie mam jeszcze pojęcia, jaka będzie książka, ale okładka mnie przyciągnęła jak magnes i musiałam ją mieć. Ha, a wydawało mi się, że nie jestem z tych, co to w doborze lektur biorą pod uwagę rzeczy tak powierzchowne jak szata graficzna :) Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  5. KASIA.EIRE-
    Jakoś mnie ten podobny gust nie dziwi specjalnie:))

    MONIKA S-
    Ja też się bardzo sugeruje okładką. Zwłaszcza przy wyborze książek w bibliotece kiedy nie szukam niczego konkretnego. Książka żeby mnie przyciągnęła musi wyglądać. Chyba, że czytuje książki autora/ki namiętnie wtedy okładka nie jest już tak ważna:) Axelsson to moje tegoroczne odkrycie:)

    WILDDZIK-
    Ja większość książek wypożyczam z biblioteki, kupuje bardzo rzadko, chyba że w antykwariacie. Mam to szczęście, że moja biblioteka jest dość dobrze zaopatrzona, najbliższa filia także:)
    Czasem sobie trzeba sprawić radość książkową, ale rozumiem, bo ja najczęściej kupuje w ramach prezentu dla kogoś, albo dla siebie. Właśnie mi się przypomniało, że mój tato ma niedługo urodzinki i już się cieszę na kupno książeczki bez wyrzutów sumienia:)

    NAIA-
    Ta okładka (odszukałam) McEvana faktycznie jest ciekawa i magnetyczna. To jak książka jest wydana, czy jest estetyczna to jest może troszkę powierzchowna kwestia, ale ja traktuje książkę jako całościowy twór i lubię się móc zachwycić okładką, odczuwać przyjemność z obcowania z przedmiotem samym w sobie. Rzecz jasna jakby dajmy na to pan Myśliwski, czy pan Pilch wydali nową książkę i ona by się nie przedstawiała, to no cóż trudno:) nie miałabym żalu:))
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wyspa klucz - połknęłam całą na raz jak tylko wróciłam z NY :) Świetna książka i okładka bardzo pasująca do tematu.

    OdpowiedzUsuń