"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

sobota, 19 lutego 2011

W dniu urodzin bloga urodzić:)

Nosiłam się z tym blogiem od kilku miesięcy. Najpierw było postanowienie, że w Nowy Rok wejdę blogiem, rozpocznę podsumowaniem roku 2010. To takie logiczne się wydawało, takie logiczne:) No ale nie wyszło. Tak jakoś wyszło, że nie wyszło:) Następna ważna data mobilizująca do startu to właśnie dzień urodzin 18.02. Rzecz jasna się spóźniłam o 1,5 godziny (jest już po północy więc 19.02- jak ten czas leci hihi) Tak to cała ja-zegarków na podstawie moich działań nakręcać nie należy:) Tak więc spóźniłam się ale już jestem:)
Od czego rozpoczyna się pisanie bloga? od powitania? Ok:) Witam. Co to będzie za blog? hmm jakby to powiedzieć ogólnorozwojowy:) Zakładam, że będę tu pisać o książkach, filmach, o tym co w telewizorku, w kinie i w radiu. Nie będą to recenzję nie, bowiem mam z pisaniem o książkach, filmach pewien problem...nie umiem o tym pisać. Mam problem z syntezą, cierpię na chroniczne wodolejstwo;) a i o tym co u mnie też czasem napisze a i owszem:) Tyle tytułem wstępu. START:

18.02. Jeden dzień urodzinowy Papryczki (tak na mnie mówią w pewnych kręgach-kręgi te ze smutkiem stwierdzam maleją. Papryką jestem od II kl. szkoły podstawowej i dobrze mi z tym) idąc tym tropem "Jeden dzień Iwana Denisowicza" A. Sołżenicyna jest jedną z czterech książek urodzinowych. Druga to Ignacego Karpowicza "Nowy kwiat cesarza" trzecia to Guillermo Cabrera Infante "Ona śpiewała bolera" oraz czwarta (a pierwsza w kolejności przybycia do domku) to Iwaszkiewicza "Listy do córek" w niej dedykacja: cytat Jose Martiego "Dom bez książek, jest jak plaża bez słońca". Tak więc na mojej domowej plaży przybyły 4 ziarenka piasku i 4 nowe promyczki słońca:)) Od męża dostałam w prezencie 2 nowe oprawki okularów. Wymienić te stare już wypadało ale 2 pary to już szaleństwo, także z kategorii artykułu pierwszej potrzeby nowe okulary awansowały do kategorii prezent:)
 Prezent nie byle jaki, bowiem dobrać na moją małą buzie fajne dziecięce (tylko takie pasują) oprawki to nie lada wyczyn. Ale udało się:) Co jeszcze dziś się wydarzyło? Otóż marnotrawstwo jedzeniowe się wydarzyło. Chciałam zrobić obiad świąteczny, czyli taki jaki rzadko się jada w naszym domu: żeberka (raz mi wyszły takie jak mojej babci!) kupiłam ponad kilogram mięsa. Tak żeby starczyło na ugoszczenie gościa i jeszcze na jutro. Ubabrałam się tym mięsem, umęczyłam. Fuj średnia przyjemność, wsadziłam do gara i duszę, na babciny sposób duszę. Śmierdzi. Fuj! (jeden wykrzyknik) myślę, mięso zazwyczaj na początku gotowania troszku pośmierduję, dam mu szansę. OK. No ale żeby aż tak. To nie jest pośmierdywanie a smród! Motyla noga! śmierdziało takim jakby kwasem FUJ!!
 Mięso poszło dla kotów klatkowych (nie zjadły to chyba instynkt samozachowawczy), mieszkanie do wietrzenia a my do baru mlecznego na obiad nieopodal. Ot obiad świąteczny wydałam, że niech mnie drzwi ścisną i gęś kopnie!:) Na szczęście sernik robiony wczoraj wyszedł uff.

No a wieczorkiem urodzinkowe kinko. Braci Coen "Prawdziwe męstwo". Jeśli jesteś kobietą i nie lubisz westernów...idź na ten film! Dawno się tak nie ubawiłam w kinie. Czysta przyjemność oglądania. Zagrane wyśmienicie a dialogi cięte jak kwiat. Koniecznie!!

5 komentarzy:

  1. W takim razie miło mi być pierwszym gościem w Twoich blogowych progach;)Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i miłego blogowania.

    Intrygujący jest tytuł "Ona śpiewała bolera" - nie słyszałam tej książce.

    Do miłego;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Papryczko, minął rok i jesteś dalej jaka jesteś. Jak miło, że Cię znalazłam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyłączam się do słów książkowca. O ile dobrze pamiętam, jam to uczyniła, czyli napisałam w mailu do książkowca, że jest taka papryczka, którą koniecznie trzeba odwiedzić. Czy to było na odwrót??? Skleroza

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu ja już wszystko wiem! Prześledziłam posty i komentarze i książkowiec się pojawiła pierwsza 1 marca dokładnie, a Twoja wizyta nastąpiła także w marcu, ale później, przy poście o Teatrze Tv "Rosyjskie konfitury" więc wychodzi na to, że to jednak książkowiec wysłała maila do Ciebie:) Za co jestem jej wdzięczna, bo bez Was obu to jak tu bloga prowadzić. Zupełnie bez sensu:))
    Buziaki dziewczęta!

    OdpowiedzUsuń
  5. A jednak nie! prześledziłam kolejne posty i jak byk stoi, że to jednak to Ty napisałaś do książkowca:) Tylko ona się pierwsza ujawniła:)

    OdpowiedzUsuń