"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

czwartek, 21 kwietnia 2011

1/4 zespołu wszechczasów-Roger Waters w Polsce! -beze mnie:((

Czym powinniśmy wypełnić dziury
kiedy zwykliśmy rozmawiać?
Jak powinienem uzupełnić ostatnie miejsca
Jak powinienem skończyć mur?


18 i 19.04 w Łodzi wystąpił z The Wall sam Roger Waters!
Ja tą myśl świadomie z głowy i z serca wyparłam, bo bilety strasznie drogie (a jeśli jechać to z mężem to się robi już naprawdę niezła kwota!) i koncert w środku tygodnia więc problem.
Nie pojechałam! Nie pojechałam posłuchać dźwięków mojego dzieciństwa, dźwięków pierwszych  świadomych wyborów myzycznych, nie uczestniczyłam w tym misterium:((
W Trójeczce ludzie mówią, że to był ich najlepszy w życiu koncert no wierze!!

W sierpniu 2006 roku byłam za to na koncercie Davida Gilmoura w Stoczni Gdańskiej. Był to prezent imieninowy od taty. Pojechałam do Gdańska, gdzie tato już wakacjował sobie (jeździ przynajmniej na kilka dni do Gdańska raz do roku conajmniej od 30 lat). Ehh cóż to były za emocję! Wcześniej wycieczka tramwajem nad morze-cudnie! (poczas tego kilkugodzinnnego pobytu zrozumiałam fascynację mojego taty tym miastem, kultywuję ją teraz i ja wraz z mężem)
Potem dużo śmiechu w tłumie. Kolejka wygenerowała dużo wesołości, zwłaszcza, że zakaz był wnoszenia parasoli jako narzędzia szczególnie niebezpiecznego hihi. Krażyły więc różne wizję co się stanie z tymi prasolami, jaki będzie tych biednych osieroconych parasoli i parasolek los?:)) (było ich dość sporo, zapowiadano bowiem deszcz)
W końcu dotarliśmy do naszego sektora najtańszego wprawdzie, ale wierzyliśmy, że obietnice organizatorów jakoby dźwięk i wszystkie inne efekty specjalne mają taką samą jakość tuż przy scenie i w dalszych sektorach.( przynajmniej porównywalną)
No i się zaczęło, wielka emocja miała być w sercu a uaktywniło się rozczarowanie i złość.
Widać i może było wszystko na telebimach, gorzej z dźwiękiem. Właściwie nic nie było słychać:( Jak na kiepskiej jakości magnetofonie. Słychać było za to wszystkie rozmowy dookoła, już nie wspomne, że bez problemu uciełam sobie pogawedkę telefoniczną. Ja rozumiem, że przy kupnie najtańszego biletu należy się spodziewać różnicy, no ale bez przesady. Było mi bardzo przykro. W ogóle nie czułam, że jestem na koncercie. Musiałam sobie trochę wmówić, że mam ciarki na plecach przy Wish you were here. Przecież o tym marzyłam przez lata!
W drodze powrotnej przysłuchiwałam się rozmowom współpasażerów również powracających z koncertu. Mieli szczęście być w sektorach bliższych i relacjonowali, że było niesamowicie!
Wierzę!
Mimo wszystko było pięknie bo...było!:)

P.S w liceum był taki zwyczaj, że na 18 urodziny klasa składała się na prezent. Można było zasugerować co by się chciało. Zgadnijcie jakiego zespołu kaset (jeszcze wtedy kaset) sobie zażyczyłam hihi. Mam je do dziś, choć raczej nie działające, zresztą już nawet nie miałabym na czym ich odsłuchać.

3 komentarze:

  1. Mój chłopak był na tym koncercie, a ja ubolewam strasznie, że nie pojechałam. Nie wiem właściwie dlaczego. Chyba na kilka miesięcy przed koncertem nie odczuwałam, niesamowitości tego wydarzenia i chyba nie byłam do końca świadoma, że to osttania taka szansa. Teraz- wysłuchując wrażeń, oglądając relacje video, stwierdzam że rezygnacja z udziału w koncercie była ogromnym błędem...

    OdpowiedzUsuń
  2. Choć ja za zespół wszechczasów uważam mych ukochanych Zeppelinów :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja akurat za Floydami nie przepadam,ale szlag mnie trafia, bo nie stać mnie na koncert Page'a, który ma być chyba w sierpniu. Ale za to w zeszłym roku kochany Tatko zafundował córeczce koncert Deep Purple... Wszystkie, koncerty,na jakie chodzę-to nie ma porównania! Zmiotło mnie totalnie!

    OdpowiedzUsuń