"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

wtorek, 21 lutego 2012

Przeczytaj to jeszcze raz Sam, czyli spóźniony TOP:)





Ja to mam spóźniony zapłon, że niech mnie! Już się zdążył u Kreatywa pojawić kolejny TOP (a nawet część jego druga), a ja wyskakuje z Topem sprzed tygodnia. Tak naprawdę to zaczęłam pisać już kilka dni temu. W końcu wylezie post na światło dzienne:))

Są takie książki, których treść, klimat, ciężar i emocje podczas czytania zapadają nam w pamięć i w serducho na długie lata. Bywa i tak, że przy ponownym z książką obcowaniu ta magia się powtarza (prawie, bo to już nigdy nie będzie to samo), ale bywa i tak, że pewnych emocji nie da się już wskrzesić, bo my już jesteśmy innymi ludźmi.

Oto książki, które jeszcze raz chciałabym przeczytać pierwszy raz, jeszcze raz chciałabym doświadczyć tamtych emocji najczęściej doświadczanych lata temu. W dużym stopniu to jest tęsknota za tym kim byłam kiedyś, tęsknota za tamtymi olśnieniami literackimi, muzycznymi, czy filmowymi. Teraz także zdarza mi się czymś zachłysnąć, czymś się szczerze zachwycić, ale od lat nie przeżywam już tak mocno, ani książek, ani muzyki, ani filmów, nawet jak się zdarzy odkrycie, bo i takie się przecież zdarzają, to emocje nie są już tak silne, jak jeszcze kilka lat temu (o czasach licealnych już nie wspominając).
 To były chwile magiczne:)

Dość tego roztkliwiania, przejdźmy do meritum:)


Pierwsza ważna książka jaką przeczytałam i od której rozpoczęła się moja miłość młodzieńcza do Krystyny Siesickiej. To najbardziej przeze mnie zaczytana książka. Kocham ją!


1) "JEZIORO OSOBLIWOŚCI" KRYSTYNA SIESICKA


O taki mam egzemplarz, tylko bardziej w nieładzie:)


2)"CARRIE" STEPHEN KING

W głębokiej podstawówce zaczytywałam się namiętnie w horrorach, pasjami wciągałam Mastertony, Smithy i inne takie. Sama też pisałam własne (o rany!), ale to wszystko było nic! Książkę "Carrie" przeczytałam nie raz, nie dwa i nie trzy. Potem były inne książki Kinga, ale to "Carrie" jest najważniejsza. Ehh jeszcze raz poczuć ten strach i ten dreszcz i to olśnienie, że oto obcuje się w czymś niezwykłym:))



3) "STO LAT SAMOTNOŚCI" GABRIEL GARCIA MARQUEZ



To jedno z odkryć licealnych Książka z zasobów domowych, dużej serii ibero. Ciekawam jest czy gdybym teraz po raz pierwszy sięgnęła akurat po tę książkę Marqueza, czy by mnie zachwyciła? Czy odkrywanie i tak silne odbieranie literatury ibero nie jest czasem przypisane czasowi dojrzewania? Czytałam jeszcze dwa razy w późniejszych latach i to już nigdy nie było to. Większym uznaniem obdarzam "Miłość w czasach zarazy" stąd moja konluzja jakoby na Marqueza przypadał czas konkretny w życiu. Co do reszty wymienionych książek nie mam takich wątpliwości.

4) "WIDNOKRĄG" WIESŁAW MYŚLIWSKI



To już odkrycie sprzed około 10 lat. Od tej książki rozpoczęła się moja przyjaźń z panem Myśliwskim. Uwielbiam jego wszystkie książki, ale to Widnokrąg jest tą najpierwszejszą, najukochańszą, tą książką, którą zdarza mi się otwierać na chybił trafił i podczytywać (zawsze więcej stron niż było w zamiarze).

5)"CZARODZIEJSKA GÓRA" TOMASZ MANN




Jeszcze raz doświadczyć na własnej skórze tego zawirowania czasowego, tego oderwania od rzeczywistości!

6) "GUŁAG" ANNE APPLEBAUM




O tej książce już kilka razy wspominałam (podobnie zresztą jak o Widnokręgu i Czarodziejskiej), bo są to dla mnie najważniejsze tytuły. Gułag przeczytałam 7 lat temu w kwietniu 2005 roku. Pamiętam to tak dokładnie, bo akurat byłam rozstana i nie wiedziałam właściwie jak mi z tym rozsataniem jest. I w tym zamęcie emocjonalnym książka "Gułag" okazała się książką kotwicą, książką,  która mnie ściągneła na ziemię. Opanowała do szczętu umysł i serce. A poza tym czymże były moje rozterki rozstaniowe wobec cierpień zeków w gułagach? Niczym moi drodzy!
Podobne emocje wzbudziło we mnie "Powstanie 44" Normana Davisa, czytane w tymże samym roku, a w tle płyta Lao Che "Powstanie warszawskie" 
O jery!!!

7) "MĘŻCZYZNA, KTÓRY POMYLIŁ SWOJĄ ŻONĘ Z KAPELUSZEM" OLIVER SACKS




No to było objawienie! Od tej książki się zaczęło obczytywanie innych Sacksów i książek o podobnej tematyce "O mężczyźnie, który pokochał niedźwiedzice polarną" Roberta Akereta, Daniela Kleina, czy "Pierwsza osoba liczby mnogiej" Camerona Westa .Nie łatwo mnie wzruszyć jeśli chodzi o książki, a ta ostatnia wymieniona wycisnęła  ze mnie niejedną łzę. To jest taki łańcuszek powiązany ze sobą. Wybór jednej książki pociągnął za sobą wybór następnej. Przy okazji polecam:)

8) "NIEZNOŚNA LEKKOŚĆ BYTU" MILAN KUNDERA




To nie była pierwsza książka Kundery. Pierwszy był "Żart" i owszem już wiedziałam, że to się zaczyna coś wielkiego, ale dopiero podczas czytania Nieznośnej doświadczałam olśnień wszelakich:)

9) "ŁUK TRIUMFALNY" ERICH MARIA REMARQUE


dotyk tej okładki! ehh

To samo co z Kunderą. Pierwsze olśnienie i czytanie w szale, w amoku wszystkiego co ów pisarz popełnił. Jednak po przeczytaniu wszystkiego co wyszło spod pióra pana Ericha, to "Łuk Triumfalny" (obok Czarnego obelisku) jest dla mnie najważniejszy, bo to książka Remarqua dla mnie najlepsza i pierwsza. Uhmm mniaaam! 

10) "PODRÓŻ" STANISŁAW DYGAT


O moje wydanie:)
Od Podróży się wszystko zaczęło. Od "Podróży" się rozpoczęło metodyczne pochłanianie jednej książki Dygata za drugą. Magia słowa. Mlaaask:)
 
11) "LOLITA" VLADIMIR NABOKOV
tak problem z syntezą nadal aktualny jest:)




To było jak grom z jasnego nieba. Absolutny zachwyt nad panem Nabokovem. Znałam kilka książek wcześniej, ale to Lolita jest moją miłością. Tak jeszcze raz doświadczyć tego odkrywania!


Nie wspomnieć nie wypada o: 

 "Krótki piątek" Isaac Bashevis Singer
 "Mój diabeł stróż" Anita Halina Janowska
 "Austerlitz" W.G. Sebald
 "Madame" Antoni Libera
 "Adrian Mole 13 i 3/4" Sue Towsend (to książka mojego dzieciństwa)
 "Pod Mocnym Aniołem" Jerzy Pilch


i tak dalej i tak dalej:))

13 komentarzy:

  1. Przeglądając Twoja listę zachwytów czytelniczych sprzed lat, aż się wzruszyłam, bo przypomniałam sobie swoje dawne lektury i uświadomiłam sobie, że bardzo chętnie wróciłabym do Kundery i jego "Nieznośnej lekkości bytów" oraz do "Lolity" Nabokova. Te dwie powieści przeczytane w czasie studiów zrobiły na mnie niezatarte, piorunujące wrażenie.

    Zaintrygował mnie tytuł "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z mężczyzną"... Wezmę to pod uwagę. Jakby powiedziała Scarlett: "Pomyślę o tym jutro".:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak czasem zdarza mi się podczytywać Lolitę, ale tylko jak jestem u taty, bo swojej książki nie posiadam. Jakżesz się smakowało te nabokovskie zdania! Dla mnie jeszcze bardzo duże wrażenie zrobiła książka Nabokova "Opowiadania" i rozczula mnie "Maszeńka":), a Kundery na równi z Nieznośną stawiam "Życie jest gdzie indziej". Ale teraz już nawet nie wiem dlaczego:)
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Co nieco z w/w czytałam, ale wiele przede mną ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh jak dobrze mieć tyle dobrego przed sobą! Tylko się cieszyć:)

      Usuń
  3. "Widnokrąg" też był tą powieścią, po której zakochałam się w pisarstwie Myśliwskiego. "Sto lat samotności" - czytałam wieki temu, niewiele już pamiętam, pozostało tylko wrażenie, które można wyrazić wielkim: "ŁAŁ!" i opadniętą szczęką :D
    "Nieznośna lekkość bytu" - piękna książka, tak.

    Powiadasz "Jeszcze raz doświadczyć na własnej skórze tego zawirowania czasowego, tego oderwania od rzeczywistości!"? To pięknie, bo ja właśnie zamierzam go doświadczyć :) Mam "Czarodziejską górę" na półce, właśnie to wydanie z Muzy - dostałam od męża pod choinkę :) (oczywiście po małej sugestii ;PP).

    A reszta przede mną!
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak kontakt z Czarodziejską to jest zupełnie coś dziwnego. Ta książka wssysa i zasysa człowieka i nie chce wypuścić. Czasem trzeba się przedzierać podczas czytania długich filozoficznych wywodów (ja je czasem przelatywałam ledwie wzrokiem), ale potem następuje nagroda:)
      Idę przytulić do serca egzemplarz Widnokręgu, bo mnie jakaś taka czułość nagła dopadła:)
      Pozdrawiam ciepło:)

      Usuń
    2. Powiadasz...? :)
      To już nie mogę się doczekać tego magicznego spotkania!

      Usuń
  4. Jak zwykle bardzo inspirujacy wpis. Uwielbiam takie zwierzenia lekturowe i troche ciesze sie, ze niektore z wyzej wymienionych pozycji jeszcze przede mna jako "pierwsze razy". "Czarodziejska gora", "Lolita" i "Widnokrag" to ciagle odkladane przeze mnie tytuly "na pozniej" wiec moze warto siegnac wlasnie teraz po nie?
    Widze tez, ze wspomnialas "moj diabel stroz". Juz kilkakrotnie napotkalam ten tytul i ciekawa jestem co sadzisz na temat tej ksiazki?
    Pozdrawiam cieplo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj jakże Ci zazdroszczę tych pierwszych razów z Lolitą, Widnokręgiem i Czarodziejską. O raju!
      A "Mój diabeł stróż" to jedna z mocniejszych książek z listami na jakie udało mi się natrafić. Czytałam ją kilka lat w starym wydaniu, a niedawno upolowałam to nowe wydanie w antykwariacie za 12zł i jest to dla mnie bardzo cenny egzemplarz. Bardzo lubię biografię, wspomnienia, pamiętniki no i właśnie listy. A te listy dwojga, tak różnych a jednocześnie tak uzależnionych od siebie wzajemnie ludzi są absolutnie powalające. Czasem przejmująco smutne, czasem okrutne, czasem rozpaczliwe, z rzadka tchnące nadzieją. I jakim oni pięknym językiem się komunikują! Teraz już nikt tak nie mówi ehhh. Bardzo ważna książka, zwłaszcza jak się lubi zaglądać komuś za firankę:))
      Pozdrawiam serdecznie:)

      Usuń
  5. Z tych wymienionych dwie mnie powaliły, każda w swoim czasie - Jezioro Osobliwości w czasach wczesno nastoletnich. Takie samo wydanie mam oraz Sto lat samotności, znalezione u mamy na półce, totalny zachwyt. Inne też ok, ale te pamiętam, jak mnie opętały. Gułagu ani Powstania nie znam, ale mam zamiar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jezioro czytałam nie wiem ile razy, potem przy kolejnym czytaniu, jak już byłam nastolatką (wczesną), to po kilka razy czytałam ten fragment jak Marta (o raju ona miała na imię Marta-myślałam, że sobie nie przypomnę) poszła do tego ich wspólnego przyjaciela hmm Patryka (pamiętam?) i on ją w przedpokoju zaczął całować i mówić: przyszłaś, przyszłaś, wiedziałam, że przyjdziesz! O rajuuu!!! A ten ojczym to miał na imię bodajże Wiktor. Tylko nie mogę sobie przypomnieć imienia tego chłopaka. Szlaag!
      A Sto lat samotności to było wielkie odkrycie, szaleństwo i miłość do książki niemalże organiczna!:)
      Buziak.

      Usuń
    2. No jak to, Michał. Konarowski go grał w filmie http://filmpolski.pl/fp/index.php/15307. Ten film był wyświetlany w TVP2 późno w nocy, jakoś po 22giej. Mama nie chciała mi pozwolić oglądać, jakoś ubłagałam. Uważam, ze to była bardzo udana ekranizacja

      Usuń
    3. Rety. Faktycznie Michał:) Już teraz wiem dlaczego tak bardzo lubię to imię (nie tylko dlatego, że mój były przyszły mąż nosił to piękne imię). Przypomniały mi się różne sceny z książki. Na przykład jak ojczym wkurzał Martę stukaniem fajki o stół (taak?, czy mam jakiś omam pamięciowy?). A filmu nigdy nie widziałam. Jak leciał i jak były powtórki to ja jeszcze za mała byłam, a teraz jak już jestem duża, to nigdzie nie leci:(

      Usuń