"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

środa, 30 stycznia 2013

Sonieczka i stosiki dwa leżakujące na dywanie radośnie:)


 PUNKT PIERWSZY- I SZAFA GRA!

Pamiętacie jak jakiś czas temu wspominałam Wam o tym, że bardzo, bardzo pragnę mieć gramofon i płyty.
Ta potrzeba co jakiś czas stawała się nie do zniesienia i zamieniała się w obsesyję. Po jakimś czasie to mijało. Zazwyczaj do czasu aż ponownie nie  odwiedziłam koleżanki-sąsiadeczki. która gramofonem (pięknym!) dysponuje. Płytami zresztą też. I po takich ostatnich odwiedzinach dopadło mnie znowu. W amoku zaczęłam przeczesywać allegro, tablicę. pl i inne takie. I moi drodzy znalazłam! Znalazłam gramofon SONY P-160 taki z lat 70-tych (wiecie, rozumiecie nie chodzi mi o nowy bezduszny gramofon), w drewnianej obudowie.  Obejrzeliśmy zdjęcia (nie oddające piękna gramofonu) i nagrany filmik. Działa?
 No działa. Facet obniża cenę do 130 zł wraz z przesyłką ja się decyduje. Czekam, aż SONIECZKA do mnie przyjedzie. 

Ale, ale moi drodzy mniej więcej w tym samym czasie (już wtedy kiedy proces decyzyjny zakończył się pozytywnie dla Sonieczki), mój mąż umieścił na facebooku dramatyczny apel pt. czy ktoś ma do oddania sprawny gramofon, bo mu żona żyć nie daje. Noc minęła spokojnie i rano mąż mnie obudził okrzykiem:, cytuje: "a nie mówiłem żebyś się tak obłąkańczo nie spieszyła z tym kupowaniem! Właśnie mój kolega się zadeklarował, że odda za darmo gramofon Dual i mnóstwo płyt!"
Cieszymy się, nie ma co robić teraz zmieszania. Facet już prawie z przesyłką na poczcie. Po moim powrocie z pracy Dual już jest podłączony, milion płyt czeka na przejrzenie. Gramofon działa, ale jeszcze nie wiemy jaka jest jego moc, bo mamy tylko współczesny wzmacniacz, który możemy sobie w buty włożyć, albo między bajki, ewentualnie w d...:)

Proszę wybaczyć jakość zdjęć. Z telefonu coś mi ostatnio nie wychodzą.
  
Wiemy jednak, że Dualek działa. Nie jest najpiękniejszy, więc moja estetyczna potrzeba nie zostaję zaspokojona. O ja nienasycona!
Zabieram się do płyt. Jest ich dość dużo. Przeglądam. Dużo jazzu. Fajnie, ale serce mi się nie rwię z radości. Czekam na perełki. Jest pierwsza! 3x Niemen, o i następna 2x Demarczyk, o i 2x Pink Floyd! Cieszę się ogromnie, ale wiecie jak to jest apetyt rośnie w miarę jedzenia. Myślę sobie, że może jeśli jest Demarczyk i Niemen to może gdzieś tu Grechuta się ukrywa na ten przykład, i jeśli są Floydzi, to może jest i Marillion. Nie ma. Cały stos to cacuszko, ale perełek nazbierałam kilka plus kilkanaście takich pół na pół:) Kobieto! darowanemu koniu...hihi wiadomo.


 te dwie są moje.
Cieszę się niezmiernie! 
 Mija weekend. W tym czasie oczekujemy niecierpliwie na Sonieczkę i kupujemy na giełdzie wysłużony amplituner, który jako nagłośnienie do gramofonu nadaję się wyśmienicie. Z sypialni zabieramy dwa wielkie głośniki Unitry, które dotychczas służyły nam jako stoliki:)
Wszystko gra!

Poniedziałek.
Siedzę w pracy i nerwowo przebieram nóżkami, czy Sonieczka już jest. Jest, przyjechała cała i zdrowa. I działa co najlepsze! Wracam do domku i w zachwyt wpadam na widok tej śliczności. Jest ładniejsza niż na zdjęciach. 


Podłączamy i na pierwszy ogień idą jazzy. Sonieczka gra głośniej od Duala i może dzięki temu słyszymy, że coś jest nie tak. Jakiś  taki chaos dźwiękowy. Ok puszczamy Floydów, których już znamy i wiemy jak brzmią na Dualku. Pierwsze momenty Dark side póki dźwięków nie jest zbyt dużo ok, ale potem kiedy dochodzą inne instrumenty i wokal robi się nam w uszach niewygodnie. Chaos! Jakby delikatnie dźwięk przesterowany:(( To boli! 

I nie wiemy czy to po prostu wina igły, czy może gramofon źle skalibrowany (cuda można robić, jeśli się wie jak), czy coś jeszcze innego. Jedno jest pewne technicznie gramofon jest sprawny.
Dramatu wielkiego nie ma, bo jest jeszcze Dual, który ślicznie gra. Szkoda mi jednak Sonieczki, bo jest taka jaka miała być. IDEALNA!
No jak idealna zauważy słusznie ktoś, skoro nie gra? Idealna wizualnie. Można by kupić nową igłę, ale to nie takie proste i wcale nie najtańsze, ale nie mamy pewności czy to o to chodzi. Tak, nie miała baba kłopotu, to se gramofon kupiła!!
  Nie miała żadnego  to teraz ma dwa. Jak szaleć to szaleć nie? Jeden działa i pięknie gra, ale za to nie wygląda i jest w trochę gorszym wizualnie stanie, drugi jest przepiękny i w świetnym stanie, ale za to kiepsko gra.  Widać nie można mieć wszystkiego. Ukryje gdzieś Duala i będę udawała, że to Sonieczka tak pięknie gra. Na upartego można jej słuchać, ale ja się chyba nie chcę upierać w tej kwestii.
A stolik, który wcześniej stał pod telewizorkiem teraz dopiero uzyskał swój cały blask. Idealny pod adapter, idealny na płyty. On ten stolik właśnie po to został stworzony. Właśnie po to! Ot co.

 stolik w pełnej krasie.
 całość. Póki co Dual stoi na jednym z głośników. Wkurzają mnie te kable.


 PUNKT DRUGI -stos biblioteczny, pierwszy w nowym roku.

Tradycyjnie biblioteka główna (już jakiś czas temu, więc połowa już przeczytana)

Węgierska "Melancholia sprzeciwu" w czytaniu, Cukiernia wciągnięta i Samozwaniec i Cleave również. Susan Sontag z innego źródełka. Do przeczytania jeszcze Szczygielski i Kruszewski. Teraz Polska!:)

Pracuje w bibliotece uniwersyteckiej już od ponad roku i dotąd świadomie i z pełną premedytacja nie założyłam sobie konta w tamtejszej wypożyczalni głównej. Bo po pierwsze nie miałam zdjęcia koniecznego do tego celu, a po drugie instynkt samozachowawczy mi podpowiadał, że to nie jest dobry krok, że jest to krok szaleńczy niemalże. Czasem obciążałam jedną, góra dwiema książkami konta koleżanek. Tak było bezpieczniej.
No, ale wczoraj mnie coś podkusiło!  Wcześniej wygrzebałam nieważny paszport i wycięłam zdjęcie. I już odwrotu nie było. Założyłam konto i wpadłam w szał!
Ta biblioteka nie jest otwarta dla czytelnika zamawiać można tylko komputerowo, więc nie ma tej przyjemności chodzenia między półkami. Wiedzieć trzeba czego się szuka. No i co? Wypożyczyłam 7 sztuk plus dwie obciążające konto koleżanki. Do tego jedna z nich zupełna świeżyneczka  jest do wypożyczenia tylko na miejscu, no ale się pracuje w takim a nie innym miejscu to takie przeszkody to nie są przeszkodami. Mam ją w domku, ale muszę się streszczać  z czytaniem. 

 Alice Munro na koncie koleżanki, Szejnert wyniesiona po cichu.
Zagadka: zgaduj po okładkach hihi

1) "Żniwo gniewu"
2) "Córki gór"
3) "Obsługiwałem angielskiego króla"
4) "Ex libris"
5) "Dziewczyna z poczty"
6) "Ptaszyna"
7) "Uciekinierka"
8) "Za kogo ty się uważasz"
9) ".Śród żywych duchów"     

 No, a jeszcze te z głównej. Jery! Ech słodkie dylematy:))     

11 komentarzy:

  1. Jak ja lubię te Twoje króciutkie noteczki... ;-)
    Gratuluję zdobyczy, mimo perypetii, wierzę, że pożytek będzie znakomity.
    Mieliśmy, znaczy się rodzice, w domu gramofon, z tych nowocześniejszych, do tego był radioadapter Tosca ;-) Z Twoich płyt to po okładce kojarzę Demarczyk- taką samą mama miała.

    A z biblioteką to i tak długo wytrzymałaś. Z książek czytałam tylko Fadiman. Wszystkie zapowiadają się ciekawie, Munro muszę kiedyś w końcu poznać, Szejnert też chętnie, choć mam dwie zaległe do lektury ( dostępne w zbiorach siostry).

    Szukam sobie muzyczki na wieczorne odreagowanie, może jazzik jakiś...

    Pozdrowionka!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak jazzik na odreagowanie jak najbardziej, może być i jakiś chilloucik, jakiś taki uroczy snuj:) Noo wytrzymałam z uniwersytecką biblio pewnie dlatego, że nie można do niej wejść, więc mnie tak mocno do niej nie ciągnęło. Do tego przeszkody, zdjęcia, zakładanie konta...no, ale teraz to ja nie wiem jak ja to ogarnę. Już następny tytuł sobie przypomniałam, którego nie ma w tej mojej głównej, a jest w pracowej. "Kieszonkowy atlas kobiet" Chutnik i już chciałam zamawiać, nie ważne, że mam już tyle. Niestety czy też na szczęście nie mogę póki mam Szejnertową nieoficjalnie wyniesioną niczego zamawiać. System komputerowy nie rozumie mojej umowy z koleżanką, system traktuje to jako przedłużenie:)

      Munro to będzie moje pierwsze spotkanie. Powieść i opowiadania. Zobaczymy.
      Smacznej nocki. Muszę wyłączyć tego pożeracza czasu i kłaść się lulu, ale wcześniej chwilę poczytam:)

      Usuń
  2. Ubawiłaś mnie tą notką. :P
    Taki gramofon pamiętam z dzieciństwa. Słuchałam na nim bajek, mama czasami puszczała muzykę. Pamiętam, że mieliśmy przepiękne kolędy Eleni.

    Pracy między książkami można tylko zazdrościć. Co też niniejszym czynię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogromnie żałuje, że kiedyś jak dorwałam w jakimś antykwariacie Telesofora i Teodora (pamiętasz takie smoki) na winylu to nie kupiłam ich, bo przecież nie miałam gdzie tego szukać. Teraz tak sobie posłuchać tej bajki na gramofonie echh!

      Usuń
  3. Mam tego dwupłytowego Armstronga:) Mam gramofon i ubóstwiam na nim słuchać płyt. mam Cocteau Twins, Kate Bush, Republikę i Classics Nouveau, mnóstwo, mnóstwo dobrego jazzu po Tacie. Niestety, odkąd Wład zaczął chodzić, musieliśmy schować gramofon, bo synek interesuje się techniką;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Cocteau często słuchaliśmy z moim byłym facetem (rany jakie on miał płyty! o jery) Jak pierwszy raz włączyliśmy Floydów, to się autentycznie wzruszyłam:)

      Usuń
  4. No, mój Boże, gramofon i prawdziwe płyty;)))
    Przyznam się, że to właśnie moje pokolenie z wielką ulgą pozbywało się gramofonów (a jestem z pokolenie, które jeszcze pamięta gramofon "Bambino" tudzież takie radia z adapterem na wierzchu) i tych czarnych, ciężkich płyt, które zajmowały tyle miejsca, i były takie łatwe do porysowania i połamania... Ileż ja płyt miałam! Przez jakiś czas byłam nawet posiadaczką przedwojennego gramofonu na korbkę (ale bez tuby) i kompletu płyt z lat 20. i 30. (dostałam od koleżanki, po jej babci, za 3 srebrne bransoletki).
    Ale potem, jak weszły CD, to wyrzuciłam to wszystko z domu, tzn. nie dosłownie, chyba komuś dałam. A to taka moda teraz! Kto by pomyślał!
    Naciesz się tymi płytami, zmienianiem ich i przekładaniem, tudzież słuchaniem. A z ukochanym zrealizuj słynną scenę z "Kabaretu" (świeczka na kręcącej się płycie). Przyjemnego słuchania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Twoim pokoleniu widać nadzieja na zdobycie takiego cuda (ten kolega męża okazał się dużo starszym kolegą) inaczej by pewnie nie oddał. Myślę, że faktycznie teraz taka moda w ogóle na wintige, ale do tego jeszcze musi być w zestawie specyficzna wrażliwość. Mnie ciągnie do staroci (ale takich z czasów PRL) i ogólnie jestem sentymentalna. Mąż mnie namawiał żeby kupić nowy gramofon stylizowany na stary (fuj!), teraz mnie namawia żebym mi sprawić nowy rower stylizowany na holenderski, a ja mam swoją prawdziwą holenderkę najcudowniejszą na świecie i może tamtym nowym jeździło by mi się jeszcze lżej, lepiej i wygodniej, ale mojej ukochanej rowerzycy nie zamienię. Bo ona ma duszę. Ot co!
      A gramofony się świetnie zgrywają z moim wystrojem w pokoju. W tle kolorowa tapeta, a opodal dwa fotele z duszą (z lat 60-tych) odnalezione przed śmietnikiem. No taakie fotele musiały znaleźć domek.
      A Kabaret mi przypomniałaś. Uwielbiam ten musical (i w ogóle musicale starsze).

      Usuń
  5. Co dwa gramofony to nie jeden :) Gibo będzie miał teraz podwójny spokój ;P
    A wyrobienie sobie karty bibliotecznej...hahahaha, oj Ty biedaku, życia Ci na czytanie nie starczy. Ale widzę tam Hrabalka. Mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja wiedziałam co robię, że przez rok się przed wyrobieniem sobie konta wzbraniałam. Miałam szlaban wewnętrzny, a teraz wszystkie tamy puściły. Nie wiem jak ja to ogarnę! Ale w tym miesiącu przeczytałam dwie książki własne. Także w pierwszym miesiącu postanowienie noworoczne wykonane:)

      Usuń
  6. Some important aspects to consider after a few weeks because their bodies change and their needs
    change accordingly. They advertise it as six cd order for p90x but, the X result
    of wide variety of activities along with the food plan it includes.
    Other possible symptoms include; nausea, diarrhea, what to eat, choose your snacks and meals
    wisely.

    my weblog %anchor_text%

    OdpowiedzUsuń