"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

niedziela, 10 kwietnia 2011

"Gringo wśród dzikich plemion" Wojciech Cejrowski.

MRÓWKI CALÓWKI, MORDERCZE MOTYLE I WĘGORZE ELEKTRYCZNE...:))


 Wielkie miłe zaskoczenie miałam zaszczyt gościć u siebie podczas czytania książki pana Cejrowskiego.
Że jest wściekle inteligentny, bystry, zabawny...i irytujący to wiedziałam i szczerze za tym panem nie przepadałam. Szczególnie mocno zakiełkowała we mnie ta irytacja. Jednak w konfrontacji jakże miłej (słowo konfrontacja ma jakieś takie negatywne konotacje) pozostały w mej pamięci trzy pierwsze cechy. Mało tego, nie spodziewałam się, że jest aż tak wściekle inteligentny, bystry i że ma takie moje poczucie humoru!

Zauroczył mnie od pierwszych stron, zaczarował i rozbawił setnie na 40 stronie, opisując pejzaż, który jak sam mówi mógłby startować w konkursie na największy kicz świata:

"Płaskie bezludne przestrzenie. Pełne kurzu i kamieni. Miejscami podmokłe. Tu i ówdzie poprzecinane korytami rzek okresowych.  Nad tymi rzekami lasy galeriowe. Wszędzie indziej trawa, trawa, trawa, kopiec termitów, trawa, trawa, samotna akacja lub  kolczasty krzak i trawa, trawa, trawa. A poza tym  sporo trawy. Bardzo sporo.
I nie pomaga nawet pół miliona krów-giną w tej trawie-jest jej tyle, że nie mają najmniejszych szans wszystkiego przeżuć. A przecież poza krowami, są tu jeszcze kapibary, żółwiem, południowoamerykańskie antylop, saren i jeleni oraz cała masa innej zwierzyny, która  żyję trawą. Przejadają setki ton dziennie! 
A ona odrasta."


Po przeczytaniu tych zdań wiedziałam, że już się zakochałam, a po przeczytaniu, że dzieci indiańskie składają się głównie z oczu...popłakałam się ze śmiechu i już byłam pewna, że to swój człowiek i że ryzykownym będzie czytanie owej książki na przykład w środkach komunikacji miejskiej:) Wiem, wiem,że niektórym zdanie o indiańskich dzieciach wcale nie musi się wydawać zabawne, no ale cóż mnie taki czarny, okrutny humor bawi, bardzo baaawi:)

Wiedziałam też, że muszę sobie dawkować czytanie bo po pierwsze: można książkę przedawkować i dostać boleści brzucha i szczęki ze śmiechu, a po drugie nie chciałam żeby się skończyła! po prostu. No ale nie oszukujmy się wszystko się kiedyś kończy, a szczególnie to co dobre, jak to powiadają:)
 Wiedziałam i ja, że się książka kiedyś skończy, że ONA NIE ODRASTA jak ta trawa! Nie odrasta i już! A szkoda, bo mogłaby odrastać  w nieskończoność, a ja mogłabym być taką kapibarą albo żółwiem nienasyconym i objadać się tą odrastającą książką aż do...aż do zdechu:)).
 No ale nie jestem. I jedyne co mogłam zrobić to kupić następną książkę pana Cejrowskiego. Trawa tańsza, ale co tam:))
 Czytałam Gringo miesiąc, częstując się małymi kawałkami jak najpyszniejszym deserem. Byłam nawet dobrą żoną i dzieliłam się z mężem najsmaczniejszymi kąskami, czytając mu je na głos (ciekawa opcja czytać na głos najsmaczniejsze kąski) dobrze, że z głodu nie padliśmy:)

Książka składa się z początku (jak to na książkę przystało) z części I "Wyprawy do dzikich plemion", części II "Łowcy tajemnic", części III "Łowcy chrztów", części IV "Wyprawy do Ameryki Środkowej", część V "Wyprawy dookoła Karaibów", część VI "Gringo wśród dzikich zwierząt", część VII ostatnia "Wyprawa na biegun dżungli"  jak widać można wraz z autorem zjechać kawałek świata. Jest to kawałek świata mocno specyficzny. Za milion dolarów by mnie tam nie zaciągnięto nawet gdyby pan Cejrowski obiecał mi, że będzie mnie rozśmieszał do łez. W tych wszystkich miejscach nie ma zbyt wielu sposobności do swobodnego śmiechu i relaksu, należy bowiem być w ciągłym skupieniu i maksymalnej uwadze na wszystko co dzieje się dookoła. Przy odrobinie nieroztropności można natknąć się na niewinnie wyglądające zwierzątko, które w swej istocie jest zwierzątkiem morderczym, wleźć nogą w mróweczki wielkości kilku centymetrów, albo wpaść znienacka, bo znacka to już nie to, na miejscowe wojsko w czerwonych opaskach na głowie (a to nie zwiastuje niczego dobrego) i wziąć udział w takiej oto wcale nieśmiesznej "pogawedce":
-zesrałeś się ze strachu Gringo?
-Zesrałem. I wiesz co, całkiem przestałem się bać.
Brrr bywa groźnie.
Każdy rozdział kończy się morałem. Szczególną atencją należy obdarzyć przypisy od tajemniczego tłumacza. Po prostu majstersztyk!!

Można jednak podczas wędrówki napotkać i przyjaznych Indian i posłuchać takich rozmów na przykład:

" Po dwóch tygodniach beznadziejnego oczekiwania, w drewnianym sklepiku, pojawił się samotny Indianin...


 albo:

"-Do roboty? A po co?-pytał szczerze zdziwiony.
-Jak to po co? Żeby dzieciom kupić coś do jedzenia.
-Nie warto jedzą i jedzą ,a i tak są zawsze głodne. Dzieci się nigdy nie udaje napełnić. Po prostu muszą z tego wyrosnąć..."
-Z głodu się nie wyrasta!
-Ja wyrosłem. Nic mi się nie chce nawet jeść. No więc i one wyrosną, ale na to nie trza jedzenia tylko CZASU."


"-Naprawdę niczego ci nie brakuje?
- Czasu
-Jak to czasu?! Przecież całe dnie nic nie robisz, tylko wisisz w hamaku.
- A ile jeszcze tak powiszę, he?
Ciąg dalszy rozmowy str.56




Można sobie z Indianami podyskutować na temat specyfiki czasu i jest to cholerka bardzo mądre!
albo dowiedzieć się jak migrują duszę czy ziarenka piasku i obśmiać się jak norka (strona 66).

 Nie przypuszczałam, że wzruszę się czytając o Yerba Mate, nie przypuszczałam, że można z taką czułością opowiadać o tym jak się przyrządza herbatę:)
W czytaniu towarzyszyło mi mnóstwo śmiechu (po pachy), zadziwienia, zaskoczenia, że to takie mądre i pytanie: dlaczego ten facet tam jeździ? A odpowiedź jest prosta- to jest jego drugi dom!:)

Aaaa i nie zapomnij zabrać w podróż ze sobą tupetu jak taran. Przydaje się również znajomość nieistniejących państw takich jak na przykład: Rebublica de Ubezpieczalnia!!:))
Rewelacja moi drodzy. Kocham pana panie Wojtku!:)

5 komentarzy:

  1. Kocham książki przygodowe, podróżnicze. Wychowałam się z nimi, a nie jakieś tam dziewczyńskie lektury. Bo tata czytał, jak u Pruszkowskiej - on jeden i my dwie córcie - molątka. Dlatego nigdy nie wątpiłam, że pan Wojtek jest wspaniały, inteligentny itd, itp. Chyba muszę się zanurzyć w jego dżunglach, bo trochę zbyt poważne wybory lekturowe mam ostatnio.:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo Cejrowski jest naprawdę świetny w tych podróżniczych książkach.
    A "Rio Anaconda" jest jeszcze lepsza niż "Gringo":)

    OdpowiedzUsuń
  3. chliiip! Nosz mi przecież życia nie starczy na przeczytanie wszystkich książek! I po coś pisała tego posta, no po co? Głód rzeczywiście potrzebuje czasu-tu się z Indianinem zgodzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mag-są książki, że tak powiem pierwszej potrzeby i drugiej, trzeciej...ta książka jest stanowczo tej pierwszej. Koniecznie!!:)

    Anek 7- Rio już mam w domku, ale nie chcę jeszcze po nią sięgać, bo znów się skończy:)) Jeśli Rio jest jeszcze śmieszniejsza to boję się zejdę ze śmiechu:) Jakbym się przez dłuższy czas nie pojawiła to znaczy, że zeszłam:)))

    Książkowcu- wiosna przyszła! czas na Wojtka!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak podejrzewałam, że będzie swietny, a teraz nabrałam i pewności, i ochoty na Pana Wojtka. Bo wszystkie Wojtki to fajne chłopaki.
    Ja się uśmiałam czytając fragmenty tutaj, to co będzie, jak już ksiażkę dorwę w swoje ręce?

    OdpowiedzUsuń