"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Jeden dzień pracy w miesiącu dla książki/ek:)



Postanowiłam, że jeden dzień pracy będzie poświęcony intencji zakupu ksiażek 2 tańszych, kilku promocyjnych lub jednej wypasionej. Szału nie będzie, ponieważ zarabiam najniższą krajową. No tak się czasem zdarza, tak się zdarza zazwyczaj, że zacytuje mojego ukochanego Świetlickiego, tak się zdarza tysiącom ludzi w tym kraju i mi się tak zdarzyło. Taki lajf jak to powiadają:)) Moja dzienna dniówka wynosi aż 50 złoty! (na szczęście i zdarzają mi się czasem i takie godzinówki, w ramach fuszki:)) To się nazywa
kontrast hihi.


No ale nie ma co się roztkliwiać nad czymś na co chwilowo się wielkiego wpływu nie ma, a cieszyć się, że można sobie ten jeden dzień pracować z myślą, że nagroda nadejdzie. Od razu lżej się na sercu robi i co najważniejsze CIEPLEJ!:)

Tak więc w sobote po basenie,  po pysznym obiadku, a przed kinem zajrzałam do Empiku.
Przyszłam w konkretnym celu. Rozgladam się, są inne tegoż autora książki, ale tej, o którą mi chodzi nie ma. No nic myślę, trudno. Idziemy na polowanie innej. Co się odwlecze to nie uciecze. Jak nie teraz to za miesiąc. Więc krążę, jak w amoku. Chciałabym wszystko. Policzki mnie palą, rozedrgane ręce co rusz chwytają po którąś  książkę.
A one już wiedzą, te książki, że przyszedł taki wygłodniały jamochłon książkowy, co to dawno nie doświadczał tego cudownego uczucia nabywania książki na własność! Już poszła fama po półkach. Przekazują sobie książeczki jakimś tajemnym kodem: uwaga idzie na zaganiczną, atakujcie! No "Opowieści dla Abrama" pokażcie się. No Janiko Katz zbliża się. Bierze Cię do ręki i coś szepcze. A obiecuje, że wróci po Ciebie. Ok. Uwaga skręca w uliczkę polską. Uwaga książki, idzie pewnym krokiem, jakby wiedziała po co. Którą z Was wybierze?
OOO Osiecką? "Czytadła"? znowu te same szepty? Że cierpliwości, następnym razem? No ok. Zaufamy ci:)
Idzie w strone bestellerów. Szuka, szuka. Jest, bierze do reki. Sprawdza cenę. Jeszcze tylko pytanie do umęczonego męża, którą z tych trzech wytypowanych wybrać. Kryterium cenowe hihi.
 Mąż generuje tylko grymas twarzy pt: kochanie gorąco tu, potrzebuje kawy! i milknie. Idzię na muzykę i dla spokojności chowa się za wielkimi słuchawami. Teraz już jest ponad gorącem, pragnieniem kawy...i moimi pytaniami:)
Pytanie zresztą  i tak było z gatunku retorycznych, bo i tak decyzja została już wewnętrznie podjęta. Jamochłon książkowy bierze książkę z rodzimego polskiego podwórka co to o kroplach i o Mariolii  jest w tytule. Nigdy wcześniej nic tej autorki nie czytała,a pewnie warto!

Uwaga książeczki wybór dokonany. Nie ma co już się wychylać i machać niezagiętymi jeszcze rogami.
Tak więc ja jamochłon podążam do kasy. Przy kasie stojąc w kolejce rozglądam się zachłannie, sycę oko. Starczyć wszak musi mi na miesiąc (akurat! hihi) Tak stoję sobie, słodki cieżar mi w ręku zalega, patrzę a tu w zupełnie niespodziewanym miejscu stoi sobie książka, po którą tu pierwotnie przyszłam.Noo nieswojo mi trochę, bo już się z Mariolą i kroplami zdążyłyśmy polubić.
 No ale nic, przywitam się tylko i sprawdzę cenę, Książka w twardej oprawię, więc droższa, niż ta którą dzierżę w dłoni. Zapytuję miłą panią z Empiku czy może egzemplarza w miekkiej oprawie, dla tych co to najniższą krajową:)) zarabiają aby nie ma na stanie?
Nie ma.
 Trzymam w ręku jeszcze słodszy ciężar, prowadząc monolog wewnętrzny. 44 zł drogo.! :( Może jak mi jakieś dodatkowe pieniążki wpadną, to wtedy... wróć te dodatkowe to się pieniądze nazywają, a te z wypłaty to pieniążki są hihi. Procesowi decyzyjnemu przygląda się miła pani. Odkładam więc książkę na miejsce, a ona... a ona w ostatniej sekundzie wysmykuje mi się z rąk i łup z ogromnym łoskotem (jak to na rzeczone "łup" przystało) pada na ziemie. Spoglądam trwożnie na miłą panią i podnosze z troską książeczkę. Cała pierwsza strona z mapami zagięta. Oj bidulko! Taki skok samobójczy niemalże wykonać! Wymieniam z miłą panią uwagi, że to w takim razie znak, że po prostu musi iść ze mną, a w myślach ją tulę i gładzę po tej stronie co się tak strasznie zagieła (książkę, nie miłą panią)  A i trochę mi też głupio jest.

No wiedziałam, że Cejrowski to wariat, ale, że będzie skakać desperacko z wysokości na glebę to nie przypuszczałam!:) No ale dobra Chłopaku idzimy do domu! Odkładam Mariole i krople na miejsce, stawiam w rządku takich samych książek. Kto wie czy tam nie doszło do jakieś ostrej wymiany zdań między  Wojtkiem a Gośką:
Gośka: Ty małpo jedna! Już się witałam z gąską i z ta panią w czerwonych okularach, co to jej włosy basenem czuć, szłam do domu! a teraz muszę wrócić na półkę!
Wojtek: Oj tam, oj tam!
 Wróce po każdą książkę, której obiecałam! O cierpliwość proszę tylko:)

A to ten wariat, co to skakał, skakał i wyskakał:))

P.S coś mi się tu klinkęło. Najpierw zameściłam zdjęcie potem tekst i jakoś się tak dziwnie tekst układa:) Ale czytelnie w miarę mam nadzieję:))

10 komentarzy:

  1. Och, jakbym siebie widziala robiaca zakupy ksiazkowe. A do tego te panie w Empiku w ogole nie maja poczucia humoru i kiedy jakis koment poczynie, robia buzie w ciup i sie tak jakos blokuja mentalnie. Jesssuuu, jak ja nie lubie obslugi bez polotu.
    Wojtka do domu zabralas, gratuluje

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz rzadziej zachodzę do empiku. Kiedyś jeszcze przeglądałam książki, żeby zrobić rozeznanie, ale niestety coraz częściej na półkach widać lit. mocno popularną;( A ceny - stanowczo za wysokie. Mam cichą nadzieję, że może z okazji Międzynarodowego Dnia Książki jakieś promocje się pojawią;)

    OdpowiedzUsuń
  3. ja kupuję przez allegro:) mniej stresu: wydać nie wydać:)))
    pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  4. ale się uśmiałam :)) Mariolka poczeka, choć książeczka świetna. Moja Mama teraz ją pochłania :)
    Jamochłon książkowy-cudne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny tekst,opisałaś dokładnie moje książkowo-zakupowe dylematy,którą kupić teraz,już,a którą zostawić "na potem".Humor mi się od razu poprawił,mimo deszczu za oknem:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudna jesteś!!!
    Też jutro w empiku mam wybrać: "Samotni.pl" Kosmowskiej i "Bracia syjamscy z San Diego" Krasińskiego. Zawsze przy zamówieniu taniej 2-3 zł i powolutku uzbiera się na kolejną książkę. Kocham allegro, ale jeśli ceny nowości z przesyłką są wyższe, to wybieram empik - mimo niesławy, bo faktycznie personel nie czyta.
    A Wojtek lepszy od Gosi, też wolałabym z nim spędzić noc. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pasjonująca relacja :) te książki, złośliwe bestie, to chyba faktycznie na widok książkowego jamochłona się jakoś umawiają, żeby ustawić się tak, by rzucały się w oczy te najbardziej kuszące... Ale w Empiku to ja bywam rzadko. Wysokie ceny bardzo skutecznie mnie otrzeźwiają. Mam swoją ulubioną tanią księgarnię w Krakowie, gdzie nie muszę się specjalnie ograniczać z zakupami (choć oczywiście są pewne granice, inaczej wychodziłabym za każdym razem z połową ich zbiorów), czasem w Matrasie się trafi coś ciekawego w promocyjnej cenie... Ale Empik - najrzadziej. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Moje drogie Panie:)
    Jakże mi się poprawił nastrój jak przeczytałam komenatarze:))

    W Empiku także rzadko kupuję, ale akurat w sobote mnie natchnęło, że ja teraz zaraz, natychmiast muszę nabyć jakąś literaturę! Zajechałam przed 14 do Matriasa, a tam dostawa albo przemeblowanie, bałagan i gorąco niemiłosiernie! szybka ewakauacja więc nastąpiła. A, że w sobote po godzinie 17 tylko Empik czyny to wyjścia innego nie było:)

    Następne zakupy zamierzam właśnie zamówić przez internet, a odebrać na miejscu. Wyliczyłam nawet 5 złoty różnicy na dwóch książkach:))

    Jeśli chodzi o personel Empiku to dramat, dramaat! Ok 6 lat temu miałam tą wątpliwą przyjemność pracować właśnie w tym miejscu. Zagnała mnie tam ideaaa, że książki, że ludzie,że kultura itp, itd a tu najważniejsze było jak najszybsze obsługiwanie kasy, żadne tam rozmowy z klientami. Moje koleżanki i koledzy chyba nie mieli nigdy książki w ręku. Każdą pozycje sprawdzali w punkcie info zamiast tak jak JA (hihi) po prostu orientować się gdzie co leży. Nie podobałam im się specjalnie więc, za karę przeniesiono mnie na artykuły papiernicze-no fascynujące!!
    Zwolinili mnie po pół roku, przykro mi jakoś specjalnie nie było zwłaszcza, że zrobili to w grudniu strzelając sobie tym samym w pięte. Jedna osoba mniej przed świętami równa się problem hihi.

    Acha przez cały miesiąc leciała jakaś straszana składanka polska z "Pokoleniem" Kombi na czele. Do dziś jak słyszę ten numer mam telepawkę. Zawsze jak zaczynałam zmianę odbywały się szarpaniny, kto pierwszy dopadnie sprzętu grającego. Jeśli wygrywałam ja, klienci dokonywali zakupów przy delikantnych dźwiękach chilloutu albo leniwie płynącego jazzu (były to moje płyty prywatne). Jeśli ONI leciało Pokolenie, albo inne okropne piosenki:)
    Teraz zauważyłam, że chyba ktoś dba o to co leci w sklepie. Jest lepiej.
    Był jeden plus pracy w Empiku, mianowicie zniżki (och jak ja się wtedy obkupiłam!) a i mogłam sobie książki pożyczać.To było fajne:)
    Po tym pół roku miałam traumę na Empik. Potem jak powstały dwa inne to troszkę mi przeszło:)Ale nadal kupuje tam rzadko, jak już nie mam innego wyjścia:))

    Wczoraj koleżanka mnie zaciągnęła do Galerii, butow szukała, a spędziłysmy czas głównie w Empiku. Nic nie kupiłam, łapki miałam czerwone od trzepania się po nich, ale wynalazłam kolejne pozycję, które chce/muszę mieć:))
    Wczorajszy wieczór sponsorowało słówko: oczopląs:))

    Naiu-chyba wiem, która to księgarnia w Krakowie. Na Grodzkiej? (były jeszcze niedawno dwie takie z tanią książką) tak zawsze wychodzę jak jestem w Grodzie Kraka z cieższą torbą i z odpowiednio lżejszym portfelem. Ale ile radochy.
    U mnie w Matriasie się coś ruszyło, można cos upolować, ale to jeszcze nie to:))

    Ściskam Was moje drogie panie:) A i witam w moich progach Evitę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Owszem, miałam na myśli tę księgarnię na Grodzkiej. Póki co to chyba moje ulubione miejsce kupowania książek we wszechświecie :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. ale mnie zazdrosc chapla, ksiazkowiec bedzie miala Samotnych.pl przede mna. Pewnie na dlugo przede mna, bo jeden Pan Bucek wie, kiedy ja cos kupie? Szczegolnie po zakupach antykwarycznych dokonanych w Londynie przez corke kierowana zdalnie przeze mnie (telefonem, haha). Ech, lzy mi w oczach stanely, moja ulubiona Kosmowska.
    A jesli idzie o rzeczony sklep - nie dziwie sie, ze cie zwolnili - odstawalas od nich i to im sola w oku bylo.

    OdpowiedzUsuń