"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

piątek, 15 kwietnia 2011

Powolne zamarzanie i subtelne dźwięki wiertarki:)



Gdyby tytułowa wiertareczka wydawała z siebie tak cudowne dźwięki jak ta na filmiku, to świat dzisiaj przedstawiał by się zgoła inaczej. Ale nie, wiertareczka, której używali dziś z zapałem robotnicy remontujący lokal sasiadujący z moją pracą wydawała z siebie zupełnie inne dźwięki. Czasem mała wiertareczka zamieniała się ze swoją mamusią lub tatusiem wiertarą i wkraczała do akcji. Rodzina wiertarek ma za sobą także występy w duecie. Szaał po prostu!
Uwielbiam przysłuchiwać się delikatnemu jak strumyk szczemrzący dźwiękowi wiertarki, wszystko jedno dużej czy małej!

Wiertarki maści wszelakiej mają to do siebie, że bywają hałaśliwe, upierdliwe i odzywają się wtedy kiedy nie trzeba, słowem są zwyczajnie wredne! Zagłuszają własne myśli (może to i lepiej bo pogoda za oknem i mój stan ducha nie wygeneruje dziś jakieś szczególnie zasługującej na uwagę myśli) rozpaczy więc nie ma:) ,ale  co gorsze wiertarki zagłuszały dziś także wszystkie wypowiedzi pana Bralczyka (gościł dziś w trójkowej audycji "Wehikuł czasu"). Z zadziwiającą precyzja milkły kiedy pan Bralczyk kończył wypowiedź, a rozpoczynała się cześć muzyczna, po to by odezwać się znów przy pierwszych słowach pana profesora.
To tylko utwierdza mnie w przeknaniu, że wiertarki są po prostu wredne! Zagłuszały także Muzyczną Pocztę UKF, na Margańskim nieco odpuściły ufff.
 Radia zgłośnić nie mogę, gdyż radyjko jest upośledzone, jest już w wieku starczym i ma zepsuty potencjometr. W związku z tym próba zbliżenia się do niego może skończyć się szumem i trzaskiem. Niekończącym się:)

Żeby czas w pracy przebiegał mi miło jestem w pernamentnym stanie niedogrzania. W budynku tym, który myślę stoi wprost na ziemi (brak piwnicy) jest bardzo zimno. Dość duża połać posadzki generującej tylko i wyłącznie zimno więc robi swoje. Do zestawu należy dodać szczeliny w drzwiach przez, które od czasu do czasu wedrze się nieśmiały, ciekawski zefirek, albo jego starszy brat wiatr wedrze się bezpardonowo gotów spenetrować każdy kąt pomieszczenia:)
Ratuje mnie trochę grzejniczek zasilany prądem wielkości wiekszego kundelka, który ogrzewa mi łydki (nie służy im to) względnie większą część mnie, kiedy jestem w pozycji skulonej (wtedy ogrzewa mi też oczy, co ze zrozumiałych względów też im nie służy). No ale błogosławie ten grzejniczek. Gdyby nie on to nie wiem czy byłabym w stanie założyć na siebie kolejny sweter i się w tym rynsztunku przemieszczać! Nie wiem także czy mój organizm jest w stanie przyjąć jeszcze większe ilości herbaty owocowej z miodem i imbirem. Obawiam się, że już nie. Znudzona jestem także ciągłymi wycieczkami do toalety. Wiadomo płyny w połączeniu z zimnem oznaczają częste siku. No ileż można!?

Na koniec dodam jeszcze, że nad głową moją znajduje się niesforna, zbutnowana jarzeniówka, która radośnie sobie mryga. Zapala się i gaśnie, gaśnie i się zapala. Wyłaczyć jej nie mogę, jest bowiem połączona niewidzialną nicią z resztą jarzeniówek. To się nazywa solidarność. Albo palimy się wszystkie albo żadna!
Noo należy się jednak cieszyć, że nie cierpie na epilepsje. Mogłoby się to skończyć dla mnie źle! Należy się także cieszyć, że jeszcze tylko chwilka a rozpocznie się weekend:)
Czynnością jaką wykonuje po przyjściu do domku jako pierwszą jest zaszycie się na czas jakiś pod dwoma kołdrami i rozgrzewanie się. Czynność ta często blokuje wszystkie inne, bowiem tam jest tak ciepło i błogo. Więc po coż, ach po cóż wynurzać się na zimne zewnatrz?:)

Miłego weekendu i słoneczka!! Zamierzam sie wynurzyć jednak na zewnatrz. Moje ciało bardzo już o to prosi. Więc pogodo droga, proszę się mi tu poprawić! Ale już! :)))

2 komentarze:

  1. Hałas+zimno=mieszanka okrutna
    Właśnie schowałam do szafy zimową kurtkę, bo po powrocie z pracy nie mam ochoty opuszczać mojego papierowego domu aż do poniedziałku.W poniedziałek będzie już wiosna! Ostrzegam też, że jarzeniówki szkodzą molom książkowym wybitnie i nie należy ich używać bądź ograniczyć do minimum. Słoneczka życzę, bo to jeden ze składników koktajlu szczęścia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaa, przypomina mi to film Koterskiego 'Nic śmiesznego', widziałaś. Tam Priwieziencew mówi do Pazury w windzie - może pan wpadnie, kupiłem nowe wiertła, przyjdą koledzy, będziemy wiercić. Haha, moja ulubiona scena
    Zimno - to niedobrze. Zeby ci nerki nie siadły, skarpeciory grube ubieraj.

    OdpowiedzUsuń