Rozpoczął się długi weekend (może nie tak piękny jak ten poprzedni) ale jutro wstaawać nie trzeba i jest to już wystarczający powód do radości zwłaszcza, że po przygodach warszawskich jakoś się nie mogę wbić w rytm pracowy. Ehhh. Ale nie o to, nie o to przecież:)
KRÓTKA HISTORIA PEWNEGO WYPADU-dzień pierwszy- czwartek 16.06 (popołudnie)
Do stolicy przybyli my w środę nocą późną, wstali o 10 ranka następnego, wyszykowali się i wyruszyli na wyprawę. Wsiedli do auta i już na początku utknęli w korku-normalka:) Ale nic to. Kilometr po kilometrze zbliżali się do miejsca przeznaczenia. Na Powązki na spotkanie z wielkimi znanymi, z wielkimi nieznanymi i z maluczkimi.
Zaopatrzyliśmy się w światełka i w drogę:)
Pierwsze kroki skierowaliśmy w miejsce mi już znane w Aleję Zasłużonych, a że ja zawsze dobrze przygotowana uzbrojona byłam w notatki (numery kwater itp.) łatwiej mi było poruszać się po alejach.
Nie miałam specjalnego planu, pomyślałam sobie będę sobie tak szła i szła i zobaczymy kogóż to ja napotkam w pierwszej kolejności:)
Pierwszy w gościnę zaprosił mnie pan Staff. Deszcz nie padał jesienny u niego, przeciwnie było słonecznie:)
Zaraz obok Kiepury, Fijewskiego mieszkają państwo Dygatowie. A jakże myślę sobie z przyjemnością zajrzę i wypiję kawkę z mistrzem słowa Stanisławem Dygatem. Może zabierze mnie w "Podróż" do "Disneylandu"? Przyjmę z radością pyszną strawę z rąk małżonki pani Kaliny Jędrusik. Pani Kalina zamrugała pięknymi oczętami, zakręciła pięknym biodrem w słynnej sukni z dekoltem do pośladka i rzekła niskim głosem: no moi drodzy nadszedł czas "Pożegnania" ok:)
Ciekawe czy odwiedzają Marię Dąbrowską rezydującą opodal?
Po drodze do mistrza Gustawa trafiliśmy zupełnie przypadkiem do rodziców Chopina (autentycznie tak są przedstawieni) mieszkają zaraz obok Reymonta:) U pana Gustawa zapaliliśmy światełko, podumali po swojemu i ruszyli dalej do innego człowieka kina mojego ukochanego pana Krzysztofa Kieślowskiego.
Tam spotkaliśmy wycieczkę szkolną, której pani zmęczonym, znudzonym głosem opowiadała kto to był Kieślowski ze smutkiem konstatując: szkoda, że nie jest na nagrobku napisane, że był reżyserem, bo za kilka lat nikt nie będzie nawet kojarzył kim był...No chyba faktycznie szkoda. Młodzież nie wyglądała na zainteresowaną, raczej na śmiertelnie umordowaną.
Drepcząc do Kieślowskiego natknęliśmy się znów przypadkiem na mieszkających alejkę dalej pana Kolbergera i pana Zakrzeńskiego (drzwi w drzwi mieszkają panowie chciałoby się rzec) Zakrzeński nieodżałowany Piłsudski, mnie kojarzy się z serialem Nad Niemnem (ten, tego, ten) pamiętacie?
Na koniec pobytu w okolicach bramy II odwiedziliśmy jeszcze pana Komedę (trafiając przypadkiem na pana Henryka Machalicę) ponuciliśmy pod nosem Rosmeary baby's, popytaliśmy o Hłaskę i udaliśmy się w dalszą wędrówkę.
W dalszą drogę od bramy IV (milutki spacerek) udaliśmy się z kartką w ręku. Zamierzaliśmy odwiedzić Agnieszkę Osiecką. Na stronie Okularnicy ktoś (ktoś hmm nie wiem może to sama pani Agata Passent) przygotował/a dokładny opis jak dotrzeć na miejsce. Opis ów zawiera w sobie każdy szczegół, włącznie z np. przewróconym palikiem. Opis jest na tyle skuteczny, że bez problemu trafiliśmy do pani Agnieszki. Po drodze odwiedziliśmy (znów przypadkiem) panią Hankę Bielicką i mało nie wpadliśmy do otwartego grobu brr. O proszę...
No i w końcu doszliśmy:
Posprzątaliśmy co nieco, posiedzieli, podumali (znów po swojemu) no i poszli ( w tle ręka małżonka).
I jak już brzydko mówiąc odhaczyliśmy wszystkie zamierzone punkty wycieczki zaczęło się dopiero prawdziwe łazikowanie bez celu, bez planu. Cisza spokój, śpiew ptaków (a za tymi murami głośna, zakorkowana, pełna ludzi stolica) naprawdę inny świat.
Podczas spaceru natykaliśmy się na groby zapomniane:
na groby żołnierzy:
często serduszko zabiło mocniej:
osobliwości:
I na koniec dwie smutne panie:
Zdjęć jest rzecz jasna dużo więcej. Nie zamieściłam Nowaka-Jeziorańskiego, Stanisławskiego itd, itp...no ale uczę się selektywności. Na razie mi to słabo wychodzi, bowiem chciałabym zamieścić wszystko:)
Na następny odcinek (jeszcze czwartek) zapraszam za niedługo:) Lojalnie uprzedzam, że były to bardzo intensywne 3 dni. CU-DO-WNE!
Ale spacer! Oczywiście byłam kiedyś na Powązkach, ale w biegu. Tyle piękności w stolicy i nie rozumiem, jak warszawiacy mogą siedzieć w pubach albo przed telewizorami? Może to dla nich normalka, ale pytam, ilu przeszło taką trasą przez Powązki? Czekam na jeszcze!:)
OdpowiedzUsuńJa zamierzam niedługo odwiedzić Halinkę Poświatowską i podarować jej czerwoną różę :)
OdpowiedzUsuńKasia: Tak, Halina Poświatowska, to też niezwykła postać - wybitna poetka i piękna kobieta.
OdpowiedzUsuń