"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

sobota, 4 czerwca 2011

Były sobie Wuzzle:)

W poprzednim poście napisałam, że uruchamiam w sobie moje wewnetrzne dziecko na dłużej, jak rzekłam tak zrobię:)
Będzie więc o bajkach, o wieczorynkach znaczy się, wieczorynki pójdą na pierwszy ogień.

Pierwszą bajką jaką pamiętam była oczywiście Pszczółka Maja. Bałam się pajęczycy Tekli, zawsze kończyło się rykiem. Pamiętam Krecika, Wodnika Szuwarka czy Żwirka i Muchomorka. Tych dwóch ostatnich uwielbiam do dziś. Mam takie podejrzenie, że twórca, czy też twórcy owej bajki podczas procesu twórczego zażywali jakieś specyfiki zmieniające świadomość. Tego się nie da wymyślić na "czysto" hihi.

1) Jest rok 1988 mam lat 9 jest niedziela nadszedł czas wieczorynki. Szał absolutny Wuzzle! Pamiętacie?

Wuzzlandia to jest kraj, gdzie śnieg bez końca trwa, bo w jedno łącząc w dwa, podwójną frajdę masz. Ogonek stamtąd weź, a wąsy stąd, raz, dwa; i kogiel - mogiel zrób i śmiej się, śmiej, ha, ha!" Wuzzle to radosne, kolorowe istoty, z których każda jest połączeniem przynajmniej dwóch gatunków zwierząt. Stworki żyją w tajemniczej, odległej krainie Wuzzlandii. Życie upływa tam spokojnie, lecz czasem jest zakłócane przez intrygi Kroka lub niewinne przyjacielskie sprzeczki...




  • Trąbel (ang. Eleroo) – połączenie kangura i słonia. Niezdarny, ale przyjacielski. Zbiera przedmioty, które inni uznają za bezużyteczne.
  • Hipka (ang. Hopopotamus) – połączenie królika i hipopotama. Marzy o zostaniu gwiazdą – aktorką, piosenkarką albo primabaleriną.
  • Bąbel (ang. Bumblelion) – połączenie lwa i trzmiela. Ma naturę przywódcy.
  • Pysia (ang. Butterbear) – połączenie niedźwiedzia i motyla. Delikatna i wrażliwa. Jej pasją jest uprawianie ogródka.
  • Bajer (ang. Rhinokey) – połączenie małpy i nosorożca. Wyjątkowo złośliwy, uwielbia robić żarty swoim przyjaciołom.
  • Niuniek (ang. Moosel) – połączenie foki i łosia. Bojaźliwy.
  • Krok (ang. Croc) – połączenie krokodyla i dinozaura. Antagonista głównych bohaterów. Żarłoczny i chciwy.
  • Personel – kompan Kroka.
  • Brat – kompan Kroka. Nie potrafi mówić. Zamiast tego porozumiewa się przy pomocy warczenia i burczenia.
Zdaję się, że najbardziej lubiłam Kroka. A nie pewnie to był ulubiony bohater mojego taty, ja pewnie identyfikowałam się z Pysią:)


Oto jeden z odcinków. Obejrzałam przed chwilą i to jest świetne! Ileż tam jest cytatów:) 
I zagadka: wymień jak najwięcej zwierzątek pojawiających się epizodycznie w Hollywuzzie:))

No weź coś takiego wymyśl! CUDO:)

2) Jest zapewne ten sam rok albo plus minus jeden. Kolejna bajka tamtego czasu to: Mapeciątka.




Jak już byłam większa i zupełnie duża odkryłam na nowo Muppety. Był szał. Był:) Mój "były przyszły mąż" swego czasu nagrywaj Muppety. Leciały w tv bardzo, bardzo wcześnie i on śpioch nad  śpiochy wstawał bladym świtem i nagrywał na kasety video. Cóż za poświęcenie. Ale gra była warta świeczki.:)) Potem to pozgrywał na płytki. Że też tego mu nie podwędziłam hihi
POPŁAKAŁAM SIĘ! :))) (długo się ładuje, ale warto poczekać)

3) Jim Hanson po raz drugi "Fraglesy":)) Miałam maskotkę pso-wilka. Zgadnijcie jak miał na imię:) Dostałam go na urodzinki pewnie. Na głowie miał kolejny prezent. Nauszniki takie na zimę, takie same jakie nosiło się w Calgary na igrzyskach zimowych w 88 roku. Marzyłam o nich długi czas:)

http://www.youtube.com/watch?v=dyJpEwyM_Zg

4) Kulciak absolutny "Było sobie życie". Francuski serial animowany. Była jeszcze seria "Był sobie człowiek". Też niezłe, ale jednak to "Było sobie życie" obdarzam największym sentymentem:)


Odcinek, który odcisnął na mnie największe piętno to wcale nie odcinek o zapłodnieniu. Nie! Największe wrażenie zrobił na mnie odcinek o zębach. A raczej o tym, co się dzieje jeśli się o te zęby nie dba. Do dziś jak mi się uknuje w głowie myśl szybka jak błyskawica pt: e nie myje dziś zębów (nie oburzajcie się, każdemu się taka myśl raz na jakiś czas w główce na chwil parę zalęgnie) to wyobrażam sobie co się będzie dziać  w mojej paszczy jak się w niej zalęgną przez noc te postacie niesympatyczne z bajki i jak nie fajnie mi będzie jak one te postacie tymi kilofami będą mi robić dziury w zębach. TO NAPRAWDĘ DZIAŁA!:)

5) No i "Różowa Pantera"!

Ostatnio na TV4 po 18 godzinie można było się spotkać z Panterą i z Mrówkojadem. Oj Mrówkojad mnie oczarował zupełnie!

A z Panterą mam jedno ładne, osobiste wspomnienie.
 Jako 3 latka, jako 4 latka i 5 i 6 latka miałam fobię przedszkolną, nienawidziłam tego miejsca, bałam się go. Wstręt do przedszkola nie malał z wiekiem. Za każdym razem kiedy tam szłam byłam chora z rozpaczy. Chyba coś nie zatrybiło w procesie socjalizacyjnym. I pomyśleć, że mama psycholog wypuściła dziecko zupełnie nieprzystosowane do przedszkola, zupełnie do tego nie gotowe. W maluchach przez pierwsze pół roku w z płaczu wymiotowałam na dywan. Panie przedszkolanki jakoś specjalnie się nie przejmowały zaryczanym dziecięciem. Zapominano o mnie, siedzącej z bułką ze śniadania w kącie, przypominano w porze obiadu, kiedy można było już wypluć ową bułkę by zrobić miejsce w buzi na kolejny posiłek. Zupełnie bez sensu, ponieważ ja programowo nie jadałam w owym czasie. A już szczególnie w przedszkolu. Tak więc byłam najmniejszym i najchudszym dzieckiem w grupie, w dodatku od tzw. średniaków potworkiem w okularach (nie pamiętam jak one wyglądały, chyba to wyparłam, jako szczególnie traumatyczne wspomnienie) No ale zaraz, zaraz miało było miłe wspomnienie!

Ok tak więc moment wyjścia do przedszkola był szczególnie trudny dla mnie i dla taty mego. On chodził do pracy na późniejszą godzinę, więc to jemu przypadało w udziale odprowadzanie zaryczanego, zasmarkanego, ociągającego się dziecka do miejsca tortur nie tylko kulinarnych. Więc tak szliśmy dwa nieszczęścia (ja bo do przedszkola, tato nocny marek niewyspany, a wcale wstawać nie musiał, bowiem jako nauczyciel akademicki sam sobie grafik ustalał i pracę zaczynał dużo później) więc przemieszczamy się do miejsca kaźni. Raczej wleczemy się. I żeby nam było raźniej idziemy ja Różowa Pantera. Ona miała taki krok charakterystyczny i tato żeby mnie rozbawić tak całą drogę szedł, a ja razem z nim. I przez te krótką błogosławioną chwilę zapominałam dokąd idę:)) Nigdy tego nie zapomnę:)

Można by tak wspominać i wspominać te bajki, wieczorynki i chwile dzieciństwa ulotne...
 Rany zapomniałam o BUCE z Muminków! Największym strachu dzieciństwa. Ci, którzy poznali Muminki w wersji japońskiej nie wiedzą co to strach przed Buką! Spróbujcie obejrzeć psychodeliczną wersje polską.

Na dobranoc:

3 komentarze:

  1. Nie napiszę o swojej pierwszej bajce, bo się wyda...
    A wiesz, że w Rzeszowie jest Muzeum Dobranocek? Nie wiem, czy nie jedyne w Polsce. Zapraszam w sentymentalną podróż! Nawet "Cypisek" (proszek do prania) można powąchać! I założyć tekturowy, szkolny plecak. Hmmm...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee, no ja się spłakałam :) Wuzzle, dzięki za przypomnienie, to była fantastyczna bajka, a jeszcze Mupetty, Fragleski, ja jeszcze uwielbiałam Smerfy i Krecika, oglądałam Sąsiadów i Wilka i zająca...Ech, a ta stronka z bajkami...już ją sobie do zakładek wrzuciłam. Dzięki za tego posta :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. książkowiecu- w takim muzeum chyba bym ze szczęścia zeżarła ten proszek:)Tylko Rzeszów tak daaleko:)

    Mag-Smerfy też lubiłam, ale one już były trochę później zdaje się, a wiadomo w okresie dziecięctwa rok, dwa różnicy to już prawie dorosły człowiek hihi. Sąsiędzi, Wilk i Zajec no i Krecik. Krecika kocham całym sercem. Mój ulubiony odcinek to Krecik i grzyby, jak on tymi grzybami rządzi! Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń