Taki oto mail wesoły zawitał do mojej skrzynki:)
Kilka refleksji nt. wychowania
1) Byliśmy wychowywani w sposób, który psychologom śni się zazwyczaj w koszmarach zawodowych, czyli patologiczny.
2) Na szczęście, nasi starzy nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami.
3) My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi dziećmi.
4) W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz wiek dziecięcy.
5) Wspominamy z nostalgią lata 60-te, 70-te, 80-te,
6) Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić się na licznych budowach. Gdy w stopę wbił się gwóźdź, matka go wyciągnęła i odkażała ranę fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę.
7) Matka nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
8) Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny pedagog nie wysyłał nas z tego powodu do psychologa rodzinnego.
9) Skakaliśmy z balkonu na odległość. Łomot spuścił nam sąsiad.Ojciec postawił mu piwo.
10) Do szkoły chodziliśmy półtora kilometra piechotą Ojciec twierdził, że mieszkamy zbyt blisko szkoły, on chodził pięć kilometrów.
11) Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał chodzić na lekcje pianina. Miał pięć lat. Rodzice byli oburzeni maltretowaniem dziecka w tym wieku. My również.
12) Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola.
13) Rodzice nie martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju.
14) Uznawali, że wystarczy jeśli zaczniemy się uczyć od zerówki.
15) Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał czy się spociliśmy.
16) Z chorobami sezonowymi walczyła babcia.
17) Do walki z grypą służył czosnek, miód, spirytus i pierzyna.
18) Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała się ze zje nas wilk, zarazimy się wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy.
19) Oczywiście na czas. Powrót po bajce był nagradzany paskiem.
20) Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał nam karę.
21) Sąsiad nie obrażał się o skradzione jabłka, a ojciec o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo - jak zwykle.
22) Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Milicję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy.
23) Niestety, pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a Milicja zajmowała się sprawami dorosłych.
24) Swoje sprawy załatwialiśmy regularną bijatyką w lasku. Rodzice trzymali się od tego z daleka. Nikt, z tego powodu, nie trafiał do poprawczaka.
25) Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca. Srał gdzie chciał, nikt nie zwracał nam uwagi.
26) Raz uwiązaliśmy psa na "sznurku od presy" i poszliśmy z nim na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
27) Mogliśmy dotykać inne zwierzęta. Nikt nie wiedział, co to są choroby odzwierzęce.
28) Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba było sikać tyłem do wiatru, Każdy dzieciak to wiedział.
29) Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas z laską. Ciągle chodziła na nas skarżyć. Rodzice nadal kazali się jej kłaniać, mówić Dzień dobry i nosić za nią zakupy
30) Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić Dzień dobry. A każdy dorosły miał prawo na nas to Dzień dobry wymusić.
31) Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się z daleka od fajki dziadka.
32) Nikt nas nie odprowadzał. Każdy wiedział, że należy iść lewą stroną ulicy i nie wpaść pod samochód, bo będzie łomot.
33) Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt umorusani, by siedzieć wewnątrz.
34) Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami próbowaliśmy to jeść.
35) Żarliśmy placek drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył kalorii.
36) Jedliśmy niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi. Nikt nie umarł.
37) Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
38) Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy mieliśmy siebie nawzajem.
39) Mieliśmy tylko kilka zasad do zapamiętania. Wszyscy takie same. Poza nimi, wolność była naszą własnością.
40) Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy, przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy.
41) Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
42) Niektórzy wychowują swoje dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
Dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli, jak należy nas dobrze wychować.
To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez ADHD, bakterii, psychologów, zamkniętych placów zabaw i lekcji baletu.
A nam się wydawało, że wszystkiego nam zabraniają!
Szczególnie ubawił mnie punkt 18:))
Ja tam się cieszę, że przyszło mi się urodzić jeszcze w latach 70 (w samej końcówce, na zimę stulecia się załapałam) dziecięce lata przerabiać w 80-tych, a okresu adolescencji doświadczać w 90-tych latach. Ehh jakże było fajosko:) Teraz jest co najwyżej zajefanie:)
Dobranoc:)
Czytam, płakać się chce, śmiać się chce... Tak było. Teraz świat stanął na głowie, czego doświadczam nieco w kontaktach rodzinnych, ale głównie jako nauczyciel w starciu z rodzicami. Oj, dobrze powspominać. Kopiuj i plakatuj! :)
OdpowiedzUsuńJa urodziłem się w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych i jestem z tego powodu szczęśliwy. Brałem udział w pewnej historii, w czasach które już nie wrócą.
OdpowiedzUsuńWiele rzeczy jakby wyrwanych z moich wspomnień:)
OdpowiedzUsuńa mi się podoba punkt 28 :)
OdpowiedzUsuńKsiążkowcu- no zgadzam się z Tobą, faktycznie świat zwariował. Obecnie nie pracuje w zawodzie więc nie mam zbyt często kontaktu z młodzieżą ale swego czasu to i owszem. Ale codziennie mam sprawozdanie z pola walki od znajomej pedagog z LO- zgroza!:))
OdpowiedzUsuńdr Kohoutek- witaj w moich progach:)
Mag- tak punkt 28 mnie się też podoba, oraz 13, 25 i 26 rozbawia mnie szczególnie:)
Ja jestem rodzona pod koniec lat 60-tych więc te punkty w większości również odnoszą się i do mnie (w większości, ponieważ jako zasiedziała wieśniaczka, nie miałam np. możliwości skakania z balkonu na balkon). Ze swoich doświadczeń dodam jeszcze, że w czasie prac polowych wszystkie dzieciaki pomagały rodzicom - a, że praca na wsi do najlżejszych nie należy to staraliśmy się zdobyć wykształcenie, żeby mieć lżejsze życie niż nasi rodzice...
OdpowiedzUsuńTak myślę, że jeszcze na wsi ludzie nie dali się do końca zwariować (dotyczy to również stosunków rodzice-szkoła), chociaż "nowe" coraz bardziej się panoszy:)