"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

niedziela, 8 stycznia 2012

Jestem, jestem melduje sie:)

Jestem, jestem się melduje:) Będzie pierwszy stosik książek bibliotecznych jeszcze ze starego roku. Stosik upolowany jeszcze zanim powzięłam postanowienie, żeby biblioteki szerokim łukiem póki co omijać, detoks bibliotekowy uskutecznić w celu w książkach własnych się zaczytywania:)

Oto i on w zamierzeniu ostatni stosik (przecież wiem, że się prędzej czy później złamie)

plus książka Jandy w ramach książki za złotówkę-mlask:)

Czy mi ta sztuka wychodzi? Byłam zmuszona odwiedzić bibliotekę, ktoś czekał na zamówioną książkę. Nie mogłam pozwolić by czekanie tego kogoś trwało zbyt długo. Weszłam ze stosem do oddania i pomimo tego, że miałam czyste konto wyszłam z jedną książeczką tylko. Za Pilcha co to z boczku bloga jego buziuchna wyziera chwyciłam i czem prędzej czmychnęłam z biblioteki, bo już inne książki nawoływały żeby je wybrać i zabrać do domu. O nie! O rychłym czmychnięciu zadecydowała zapewne świadomość, że mąż czeka w autku, a był to mąż głodny niemożliwie...:) Dziękuje mężu, bo dzięki temu nie wyszłam z kolejnym stosem:) Szlaban dałam sobie na bibliotekę, ale czy dałam sobie zakaz pożyczania książek w ogóle również od znajomych? Teoretycznie embargo powinno dotyczyć wszystkich książek z obcych źródeł pochodzących, ale kto to powiedział? hihi
No i nie dałam rady. Pożyczyłam! I znów moje książeczki z własnej półeczki muszą poczekać na swoją kolej. Słyszę jak popłakują cichutko, chlipią po kątach. Biedactwa moje!


U tej właśnie koleżanki zaliczyłam mały odlocik na legalu. Rzeczona koleżanka ćwiczy od jakiegoś czasu jogę, podchodzi do tego poważnie mnie od czasu do czasu nieskutecznie indagując w tej kwestii. Ma w domu specjalną poduszkę i wałek i taki śmieszny specjalny pas co to rozciąga cię na lewo i prawo. I jak się tak ległam na tym wałku, plecki mi się wyprostowały, a ja się relaksowałam (do jogi mi dość daleko, bo to wbrew pozorom wysiłku nie małego wymaga, ale akurat ta pozycja była wybitnie wypoczynkowa). Podczas tego leżakowania mego dźwięki mi cudne towarzyszyły. Pink Floyd mi grało. Shine On you Crazy Diamond do uszek mych złaknionych dolatywało. Ale jakże to grało! Z winylowej płyty to grało, cudownymi trzaskami co czas jakiś urozmaicone. Jedno jest pewne, ja muszę mieć w domu adapter i własne płyty! Ja to wiem od dawna, tylko teraz mi się przypomniało jak ja bardzo  tego chcę! Mąż się średnio cieszy, bo on mnie zna i wie, że to będzie jakiś szał kupowania płyt. Ajajaj

Stary rok zakończyłam bardzo przyjemnie zakupiłam sobie pierwszy raz od nie wiem jak dawna nowe dwie książeczki bez żadnej okazji pt. urodziny, imieniny czy Gwiazdka. Jakaż to jest radość móc bez żadnych wyrzutów sumienia wrzucić do koszyczka aż dwie wyczekane książeczki i swobodnym krokiem udać się do kasy i bez trzepotania narządów wewnętrznych kwotę należną za dobra zapłacić. Jakież to jest poczucie wolności! Ale zaraz, zaraz czy ja aby o tym nie wspominałam? :))

Dwie nowe książeczki: "Po Syberii" i "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" plus wygrany Mann i Materna, oraz książka z księgarni za 5 złoty:)

Kilka dni wcześniej z koleżanką udałyśmy się na polowanie wszelakie. Ja z bilionem w portfelu z bijącym sercem, że w końcu nie muszę się nad każdą wydaną złotówką zastanawiać udałam się najpierw do mojego ulubionego antykwariatu, w którym jak wiecie zawsze było mnóstwo książek, w którym katusze niemożliwe przechodziłam nie mogąc zakupić wszystkich upatrzonych pozycji. A tam? A tam kochani moi półki zionęły pustką! Nie znalazłam ani jednej książki, którą chciałabym ze sobą zabrać! Jakże smutno mi było.
 Myślę sobie: no dobrze zdarza się, ale jak sytuacja powtórzyła się we wszystkich second handach na trasie stwierdziłam, że widocznie już takie moje szczęście parchate, że łupy zdarzają mi się tylko wtedy kiedy akurat nie mam pieniędzy. Ot taka wesoła prawidłowość:))Chociaż słowo "akurat" nie oddaje w pełni sytuacji, w której jeszcze do niedawna się znajdowałam. Na szczęście gazetownik na zdjęciu powyższym pozostał na upatrzonej wcześniej pozycji. Czekał na mnie cierpliwie aż w końcu go zabiorę ze sobą. Czekał a cena jego malała, aż w końcu w dniu, w którym przyszłam go zabrać zmalała do 35 złotych. Pierwotnie gazetownik był biały. To mój honorowy tego dnia łup:))



A co w pracy? W pracy moi drodzy dobrze. Tylko za bardzo nie lubię momentów kiedy na drugiej zmianie zostaję tam na dole zupełnie sama a wiatr tak świszczy nieprzyjemnie. Wyobraźnia podsuwa mi różne fabularne ciekawe rozwiązania:) brrr
No i Trójeczki słuchać nie mogę jednak. Internet nie jest w stanie temu podołać a radyjko z telefonu trzeszczy i słuchanie staję się po dłuższej chwili męczące. Jakże ja tęsknie za Trójeczką. Odżałuje nawet poranne i popołudniowe audycje, ale piątkowej Muzycznej Poczty UKF i późniejszej audycji Margańskiego będę żałować w każdy piątek:( Łzy rozpaczy lać będę!:((
Na szczęście dzięki trzem królom piątkowy dzień w całości spędziłam z radyjkiem. I jakie to szczęście, że akurat w ten dzień trafiła się audycja popołudniowa poprowadzona brawurowo przez pana Strzyczkowskiego, Andrusa i Wałkuskiego. Audycja "Album rodzinny" to był majstersztyk. Rechotałam przez cały czas:)Zaiste uroczy to pomysł pokazywać zdjęcia redaktorów trójkowych dzieciakom. 


Z całego serca polecam!! Dobrze wiedzieć, który z redaktorów trójkowych wygląda na księdza pączkarza, a który ma oczodoły hihihihi. Cudowne!!

Uciekam spać, umęczona nieco po dość mocno intensywno-imprezowych trzech dniach:)
Dorbanoc:)

12 komentarzy:

  1. Jesteśmy pożyczalscy i konsumpcyjni ludkowie. Czy jest w tym coś złego? Nie sądzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Stosik piękny, a co do postanowienia omijania biblioteki i korzystania z własnych zasobów ... biblioteka jest nałogiem nie do zwalczenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Papryczko, widzę, że spać nie możesz. Ja też jeszcze w nocy czytałam Twoje podsumowanie starego roku, teraz chciałam słówko napisać, a u Ciebie już nowości. Z klapami się zgadzam - też strzegę się Izy Kuny mimo nachalnej promocji; żałuję pieniędzy wydanych na "Bibliotekarki" Rudzkiej; rozczarował mnie "Czerwony rower", a taką chrapkę miałam na przejażdżkę do PRL-u!; czytałam już wcześniej, że nie podobały Ci się wysoko ocenione przeze mnie książki S.Raduńskiej, ale nie musimy się we wszystkim zgadzać. Joannie Bator poświęcę kiedyś post z serii - z raptularza. Też na liście mam długo Axelsson. Ciekawa jestem Twojej opinii o "Andersie" Nurowskiej, bo targają mną wątpliwości.
    Kochana, ważne, żeby czytać, skądkolwiek książki do nas przychodzą. Ja nie mam szczęścia do antykwariatów, bo stracę mnóstwo czasu, a co wypatrzę, to cena "białego kruka".
    Pisałam, że uwielbiam moje półkowniki. Żeby nie chlipały, trzeba je czasem pogłaskać, przytulić. Kto nie lubi przytulania?:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też spędziłam piątek z Trójką :-) A audycja trzech tenorów bardzo poprawiła mi humor :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książki z domowej półeczki nie uciekną, a co do innych to trzeba łapać okazje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach te pokusy nie dość,że księgarnie kuszą wyprzedażami to jeszcze biblioteki i znajomi - znamy to oj znamy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja zabrałam się w końcu za książki z mojej domowej bibloteczki. Czytam właśnie Cukiernie pod Amorem i się dziwię ze ta piękna książka cały rok się kurzyła na mojej półce! Biblotekę tez postanowiłam sobie odpuścić,ale kusi strasznie jak czekolada, której też sobie ostatnio odmawiam;>
    W Twoim stosiku znalazłam 3 ksiązki które koniecznie chcę przeczytać i które mi umknęły. A mianowicie: Chwast - Iwony Banach, Kobieta w wynajętych pokojach - K.T. Nowak i Błękitny chłopiec. Dzięki za przypomnienie o nich. Już z niecierpliwością je szukam wszędzie i kusi mnie by we wtorek udać się do bibloteki i tam poszukać.
    Pozdrawiam i miłego czytania życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały stos! *to był konstruktywny komentarz :D*

    OdpowiedzUsuń
  9. no a ja już się zaczęłam zastanawiać, czy coś u mnie na blogu nie tak, bo mi nie wyświetlały się informacje o umieszczaniu przez Ciebie nowych postów. no to cieszę się, że wróciłaś. postanowienie biblioteczne dla mola książkowego jest postanowieniem heroicznym. książki na Twej półce na pewno się nie obrażą, jak sobie jeszcze trochę postoją (tak sobie to tłumaczę, bo sama mam chyba ze 100, które czekają na przeczytanie...), tylko pamiętaj, by je czasami odkurzyć i powciskać nos między kartki- to uśpi ich czujność ;)
    Widzę, że masz Aleksiejewicz :) U mnie też czeka na półce i chyba długo nie poczeka.
    A jeśli chodzi o antykwariaty- jak nie kupiłaś teraz nic ciekawego, to te pieniądze, które na to przeznaczyłaś odłóż na lepsze czasy do skarbonki antykwariatowej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. PISANYINACZEJ-
    Nie ma absolutnie nic w tym złego, ale te książki tak na mnie patrzą!:))

    TAKI JEST SWIAT-
    No to żeś mnie pocieszyła!:)

    KSIAZKOWIEC-
    Na szczęście żadnej z książek, które mnie rozczarowały nie kupiłam i nie wydałam grosza, chociaż kto wie czy gdybym ich nie zakupiła nie wyszłoby mi to bardziej na zdrowie. Pewnie nadal czekałyby na swoją kolej a mnie oszczędziło by rozczarowanie. Jednak jakbym za Klarę zapłaciła to chyba bym osobiście panią Izę Kunę (którą nota bene bardzo lubię jako aktorkę) poprosiła o zwrot pieniędzy wraz ze zwrotem kosztów podróży:)
    Axelsson koniecznie! Andersa Nurowskiej nie wiem kiedy przeczytam, pewnie jeszcze trochę poczeka.
    Idę pogłaskać książeczki moje malutkie po grzbiecikach:)

    WILDDZIK-
    Tak popołudnie z Trójką to miodek na uszki!
    Jutro do pracy? Jak plecki?

    ARTSAJKE-
    No wiem, że nie uciekną, ale tak mnie do niektórych zwłaszcza do tych dwóch najnowszych ciągnie, a jednocześnie wiem, że termin biblioteki jest terminem i można go przesuwać i przesuwać, ale jednak nie w nieskończoność, a poza tym dopóki mam książki nie własne w domu, nie umiem czytać tych własnych:)

    INULEC-
    Tak pokusa jest nie do odparcia! Póki co mam jeszcze czas, ale jak przyjdzie moment oddania to pewnie się ugnę i coś znów ze sobą przytargam ehhh

    KAROLKA-
    Gratuluje postanowienia! I że Ci póki co wychodzi. Ja wiem, że ja sięgnę w końcu po "Zrób sobie raj" Szczygła, po Wojtka Manna, po "Listy na wyczerpanym papierze" też będę się zadziwiać jakim cudem! Takie smaczki czekają na przeczytanie. To grzech zaniechania wszak!:)Ze stosu przeczytałam póki co tylko jedną książkę Katarzyny T. Nowak-i dobrze mi z nią było.
    Idź do biblioteki-ja Cię rozgrzeszam:)

    ALANNADA-
    Diablo konstruktywny!:))

    MAG-
    Tak ja do tych moich książeczek czasem przemawiam czule i obiecuje poprawę. Obawiam się, że on już mi nie wierzą. Te dwie nowe (a ciągnie mnie do nich!) jeszcze może łykną moje obietnice, ale reszta?:)))
    Tak zamierzam zrobić. Tylko patrz jaki pech. Nie masz kasy mnóstwo łupów, masz kasę pusto! Złośliwość rzeczy martwych czy jak?:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Papryczko - jestem na tabletkach, to i lepiej. Zobaczymy co jutro i co jak je odstawię ...

    OdpowiedzUsuń
  12. Książkowcu,
    "Czerwony rower" się chyba podoba pokoleniowo. Cóż takiego Ci w nim nie podpasowało?

    OdpowiedzUsuń