"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

piątek, 24 czerwca 2011

Łazikowanie warszawskie-odcinek drugi pt: "Zimny poniedziałek gorącą stanie się niedzielą, czyli opowieści o pewnej Stopie"-koncert w Stodole:)

Tak moi drodzy jest piątek mam wolne (nie licząc malutkiej fuszeczki o 16-1,5 h pracy w cenie dwóch dniówek-tych mikro rzecz jasna) siedzę sobie beztrosko z laptopem na kolanach, za oknem szaleje wiatr, mrok osnuwa zaokność a ja sobie Trójeczki słucham (ehh akurat mówią o Festiwalu Kultury Żydowskiej ehh), zajadam słodkości i mi zwyczajnie błogo (choć trochę chłodnawo).
 Ale ja nie o piątku, ja o czwartku co przed tygodniem był moim udziałem. Tym pięknym czwartku powązkowskim, spacerowym, pyszno-obiadowym pałeczkami nieudolnie jedzonym.W nowej koreańskiej knajpie zaraz obok Chmielnej i taniej księgarni Dedalus można się najeść naprawdę najeść za 15zł i spotkać Rafała Mroczka (bliźniaka z M jak mamałyga) albo tego drugiego jak ich nie rozpoznaje. No mówię Wam jakie przeżycie!! hihihi.

No ale nie o to, nie o to:)

Najedzeni, z obolałymi od ciągłego dreptania stopami wyruszyli my do Stodoły na koncert poświęcony zmarłemu niedawno perkusiście Voo Voo Stopie (obolałe stopy wydają się być jak najbardziej na miejscu).
Pieniądze uzbierane z koncertu przeznaczone zostały żonie i dzieciom Piotra "Stopy" Żyżelewicza, a i muzycy grali za free-wiadomo:) A muzycy zebrali się zacni, oj zacni. Ci ze starszego pokolenia (rany jak to brzmi) jak Brygada Kryzys czy Armia- rówieśnicy Stopy, jak i jego młodsi koledzy z polskiej sceny muzycznej jak np; Zakopower czy Kim Novak (bracia Waglewscy). Na dowód tego:


Koncert poprowadził Piotr Stelmach i zrobił to naprawdę nieźle, zadania łatwego nie miał. Zryczałam się już na dzień dobry, jak Stelmach mówił, jak ważne dla rodziny Stopy jest to wsparcie nie tylko finansowe a w tle na telebimie migały zdjęcia niedokończonego domu, zdjęcia z dziećmi, czy z ostatnich urodzin. No ruszyło mnie to. Znam siebie i w chusteczki byłam zaopatrzona:)

Na pierwszy ogień poszedł Zakopower i powiem szczerze, że mnie zauroczyli niezmiernie, bowiem dali naprawdę dobry mini-koncert (zespoły grały po 3-4 utwory). Cudowna energia! Mam rzecz jasna na mym telefonie nagrane po trochu wszystkie koncerty, ale nie przewidziałam a powinnam, że jakość tych nagrań będzie tak kiepska, że niestety do niczego nie zdatna:( Dopóki nie pojawia się perkusja jest w miarę ale potem to słychać przede wszystkim trzaski:) Trudno.

Koncert trwał wiele, wiele godzin. Dla mnie najlepszy występ (oprócz finału) to wspomniany już Zakopower i Maleo Reagge Rockers. Publiczność także zachowała się z klasą wszyscy mieli świadomość, że przyszliśmy tu nie na konkretny koncert jednej (nawet swojej ukochanej kapeli) ale, że jest to wydarzenie czymś więcej niż zwykłym koncertem rockowym. Nie było bisów, bo ich być nie mogło z przyczyn oczywistych i kapele gładko przechodziły jedne w drugie. No może trochę fani Armii nie podołali i usilnie, namolnie domagali się przez długie minuty bisu. No ale ok:) Niewątpliwie nie był to zwykły, tradycyjny koncert rockowy. Ale był pierwszy koncert, na którym wystąpił KABARET (myślę, że jest sprawa precedensowa) MUMIO.Nasz z mężem ukochany zresztą. Stopa przyjaźnił się z Mumionami więc i ich zabraknąć nie mogło.

Mam nagrane całe 3 skecze. Każde z trójki Mumionów zagrało jeden skecz, swój popisowy. Był Udzio i Imre wykonaniu Dariusza Basińskiego, był pan serwusowy Jacka Borusińskiego i piosenka o radości w wykonaniu Jadzi Basińskiej.  Jakość wiadomo nie najlepsza, ale czegóż można wymagać od zwykłego aparatu telefonicznego. Ale jest pamiątka jedyna w swoim rodzaju. Mini przedstawienie Kabaretu Mumio na koncercie rockowym w Stodole dedykowane Stopie! Noooo:))

Bardzo chciałam zamieścić 10 minutowy fragment skeczu Dariusza Basińskiego o Imre i o Udzio wraz ze wstępem Stelmacha ale wyskakuje mi cały czas komunikat, że wystąpił błąd podczas przesyłania:(( szkoda. Może przynajmniej uda mi się umieścić filmik z wykonania piosenki Jadwigi Basińskiej. Mam też uwieczniony bodaj najbardziej znany skecz MUMIO kawa, kawusia moja kochana pana kustosza pana:) Ale niestety jest najsłabszej jakości, bo Jacek Borusiński usiadł w głębi sceny i słabiej słychać:( MUMIO jest kabaretem bardzo specyficznym, o absurdalnym do granic poczuciu humoru i nie każdego rzecz jasna to śmieszy. Ale w Stodole miałam wrażenie, że zupełnie przypadkiem spotkali się ludzie, którzy żart MUMIO łapali w mig i wchodzili w tą konwencję bez mrugnięcia okiem. Słowem szał!


Występ MUMIO rozpoczął drugą część koncertu. Na sam koniec pozostawiono finał (tak się zdarza zazwyczaj, że finał następuje na końcu hihi) a w finale przyszedł czas na samo VOO VOO w towarzystwie wyśmienitym:
Adam Nowak i Joszko Broda:)
Następnie na scenę do muzyków VOO VOO i Mamadu (który mnie zauroczył) dołączyła Kasia Nosowska i żona Piotra "Stopy" Żyżelewicza Kasia Żyżelewicz i wszyscy razem (wraz z Kasią Żyżelewicz) wykonali najcudowniejszy kawałek nie tylko VOO VOO ale i świata "Nim stanie się tak jak gdyby nigdy nic nie było..."
Myślę sobie, że
Ta zima kiedyś musi minąć
Zazieleni się
Urośnie kilka drzew
Niedojedzony chleb
W ustach zdąży się rozpłynąć
A niedopity rum
Rozgrzeje jeszcze krew.

Zimny poniedziałek
Gorącą stanie się niedzielą
To co nie pozmywane
Samo zmyje się
Nieśmiały dotąd głos
Odezwie się jak dzwon w kościele
A tego czego mało
Nie będzie wcale mniej...

Choć mało rozumiem
A dzwony fałszywe
Coś mówi mi, że
Jeszcze wszystko będzie możliwe

Nim stanie się tak
Jak gdyby nigdy nic nie było
Nim stanie się tak
JAK GDYBY NIGDY NIC



Ludzkość oszalała, na niejednym policzku zdało się zauważyć łzę (na moich morze łez). CUDO, CUDO, CUDO!!! 
I już wszyscy myśleliśmy, że to już ostatni występ tego wieczoru ale nie jeszcze jedna gratka przed nami.
Na scenę zaczęli wchodzić muzycy z orkiestry, dwie panie z Bałkanów i na koniec gwiazda: sama Małgorzata Walewska!
Utwór skomponował Karim z VOO VOO specjalnie dla Stopy.
 Jakże niesamowicie brzmiała taka muzyka po tym 5 godzinnym maratonie głośnej muzyki rockowej, punkowej i co tylko. Jakże pięknie publiczność w to weszła. Klasa, klasa, klasa! Pani Walewska wychodziła do nas kilka razy, oklaskom nie było końca. Gdybyśmy już nie stali pewnie i standing owejszen by nastąpił:)))


Ten wieczór pozostanie w moim sercu i głowie już na zawsze chyba. Cudowny, magiczny, muzyczny czas:)) Dziękuje wszystkim muzykom i ludziom, którzy tam przyszli. Nie widziałam żadnej pijanej, niegodnie zachowującej się młodzieży, ani młodszej, ani tej starszej (no oprócz Brylewskiego z Brygady, który ledwo co trzymał się na nogach- smutny widok). 
Widziałam za to i ten obrazek mnie wzruszał bardzo tatusiów z synami i z córkami (takie 7 latki z długimi włosami w koszulce Armii na przykład) albo zbuntowane nastolatki w ciężkich buciorach z ojcami, którzy czujnym okiem pociechy obdarzając sami bawili się szaleńczo śpiewając na przykład wraz z Tomkiem Lipińskim z Brygady: czekamy na sygnał, czekamy na sygnał z ceeentraaaliii! Ehh młodość durna i chmurna hihi. Na tej niewielkiej przestrzeni spotkały się więc różne pokolenia, przyszli nie tylko się bawić, ale i wspólnie pamiętać:) 
Szkoda tylko, że do takiego spotkania tylu różnych kapel mogło dojść tylko w wyniku tragedii, wyniku straty jednego z lepszych bębniarzy w kraju, przyjaciela, męża, ojca i syna... obyśmy koncertów z takiego powodu 
doświadczali jak najmniej!


bonus dzięki uprzejmości youtuba:

 




sz

1 komentarz:

  1. Ech, aż mi się łezka w oku zakręciła, gdy tak sobie Ciebiwe poczytałam...Zyskałaś tyle skarbów wspomnieniowych. :)

    OdpowiedzUsuń