Jako, że dość szybko się uwinęłam z Nowakowskim, z Nieboskim Buenos, a Panienki z PRL-u, którą okazało się znam, postanowiłam jednak, w obliczu tylu jeszcze książek nieprzeczytanych, nie czytać, z trzema książkami mogłam znów wybrać się do biblioteki;)
Biblioteka była mi tym bardziej potrzebna, bo jako jedyna w tej chwili jest w stanie mnie ukoić. Po przekroczeniu sali wypożyczalni spływa na mnie spokój i z każdą kolejną wyciąganą i odkładaną książką spokój się we mnie coraz wygodniej mości. Dobrze mi tam jest i tyle:)
I tak chodziłam, snułam się napawając spokojem i ciszą. Mogłam zabrać ze sobą tylko trzy książki, więc wybór nie był prosty. Oczywiście znów zasiadłam z wielkim stosem wygrzebanych książek (one mi same wychodzą na przeciw, one cieszą się na moje przyjście!). Selekcja była bolesna:)
Rzecz jasna do lady, za którą siedziała moja ulubiona pani podeszłam z czterema sztukami. No ale jak się ma chody, jak się jest niemalże stałym eksponatem biblioteki, to można sobie na taką szarżę pozwolić. To nic, że zeszłym razem także wyszłam z nadbagażem. To nic:)))
Oto mój słodki ciężar:
1) "Obwód głowy" Włodzimierz Nowak- polowałam, polowałam i upolowałam:)
2) "Czas Czerwonych Gór" Petra Hulova- polowałam, polowałam i upolowałam.
Z półki czeskiej, książka awansowała na regał z nowościami. Dobrze, że ją przechwyciłam. Pewnie dlatego nagle mi znikła, bowiem większość czytelników zaczyna i kończy poszukiwania na tym właśnie regale. Wcześniej stała sobie spokojnie na czeskiej, obok Kundery i Svoreckiego i nikt jej nie tykał:)
3) "Bibliotekarki" Teresa Monika Rudzka- to tak dla oddechu. Zaczęłam czytać. Szału nie ma. Nawet bardzo szału nie ma! :(
4) "Rzeczy pierwsze" Hubert Klimko-Dobrzaniecki- sama ręka po książkę sięgnęła i wypuścić już nie chciała. A to dziwne jest bo Bornholm, Bornholm, po dwóch przedłużeniach oddałam, nie przeczytaną, a do tej mnie ciągnęło. Przeczytałam natychmiast. Dobre!!
Tak więc mam teraz w zestawie mniej więcej po równi powieści i reportażu. Mogę sobie czytanie przeplatać:)
W tym dniu zdarzyła mi się jedna dobra rzecz.
Posłuchajcie:
Zmierzając na rowerku do biblioteki, zatrzymałam się przy książkach, wyłożonych na płachcie materiału. Książkami dillował starszy pan, który skupował je jako makulaturę (ałć) Nazwijmy go Panem Handlarzem. I tak stałam, przeglądałam te starocie i patrze,a tu Tomasz Mann z rodziną B. mi twardą zniszczoną oprawą wymachuję.
Biorę do ręki, pytam:
-ile za Manna?
W myślach rugam się, bo przecież nie muszę zaglądać do portfela żeby wiedzieć, że tam nic nie ma. Absolutnie nic! Ani grosza.
Pan Handlarz uprzejmie odpowiada:
- co łaska
pięknie się przy tym uśmiechając.
Na to pan obok, także grzebiący w dobrach (nazwijmy go Panem Grzebiącym Obok) uderzył w te słowa:
-Niech pani powie, że da pani złotówkę.
Ja:
-no super, ale nie mam nawet złotówki.
A portfel się wrednie do mnie szczerzy, swym bezgotówkowym pustym uśmiechem.
Smutniejemy całą trójką. Dwóch panów, jedna pani, nie licząc roweru.
I nagle Pan Grzebiący Obok daje mi do ręki 1 złoty polski. Pan Handlarz próbuję jeszcze utargować książkę za zapłatę 5 złotych, ale jesteśmy nieugięci.
Tym sposobem rodzina Buddenbrooków, ocalona od zapomnienia ląduje w mojej torbie i nie ważne, że to część druga i że jej nie przeczytam w tym wydaniu. Nie ważne!:))
Dziękuje ślicznie Panu Grzebiącemu Obok, obiecując jednocześnie, że jak się spotkamy ponownie, to ja mu wtedy fundnę jakąś książkę za złotówkę:))
1/2 Buddenbrooków. Wydawnictwo Czytelnik. Z tego samego wydawnictwa mam "Czarodziejską górę"
A ja tam jeszcze wrócę, bowiem wypatrzyłam książeczkę mojego dzieciństwa, która zaginęła w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Książeczka jest w wydaniu najbliższemu memu sercu, czyli takim samym!:)
Ja wrócę! zabiorę ciebie. "Nie płacz koziołku"!!
No czyż ludziska nie są jednak faaajne?
Są jeszcze ludzie, którzy chcą bezinteresownie pomóc innym. Pięknie :-)
OdpowiedzUsuńKsiążki z historią, choćby taką prostą jak ta wspomniana w przypadku Manna, czyta się i wspomina jeszcze wspanialej niż miałaby to być jedynie wizyta w księgarni.
OdpowiedzUsuńpiękne książki!
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo miła niespodzianka ze strony obcych ludzi. Oby takich więcej na tym świecie:)
OdpowiedzUsuń"Obwód głowy" właśnie przeczytałam. A to za sprawą Kornwali
OdpowiedzUsuńhttp://rozmowy-czytelnikow.blogspot.com/
może się dasz namówić na dołączenie do projektu? Dyskutujemy 25.08
Co do książki - oceniam na 6kę :) rewelacja
O jak miło: miły gest Pana Grzebiącego Obok i miła sprawa, że Pan Handlarz jednak sprzedaje książki za grosze niż miałby je wyrzucić zupełnie na przemiał. Obie strony zyskują - i sprzedawca i książkolubny nabywca, no i książki też - uratowane.
OdpowiedzUsuń"nie płacz koziołku" pamiętam, ale chyba nie miałam własnej, jeno z biblioteki.
"bibliotekarki" mimo wszystko przeczytam, jak spotkam w bibliotece, bom ciekawa i musze się sama przekonać o czym to.
"Bibliotekarki" - doszłam do połowy; bez rewelacji, ale biorąc pod uwagę moje marzenia o mieszkaniu w bibliotece, to może być. "Obwód głowy" czytam, ale nie wezmę udziału w żadnej dyskusji! Ugryzę się w język i tyle! Bo znowu będę musiała żegnać się z blogowaniem.
OdpowiedzUsuńOch, jaka to piękna historia. Mam tego Manna dokładnie w takim samym wydaniu, oba tomy. I chociaż to Twoja historia, za każdym razem, kiedy spojrzę na swoje egzemplarze, będę wspominać jedną panią na rowerze, pana grzebiacego obok i handlarza :-)
OdpowiedzUsuńWidzę, że rozczuliła Was moja przygoda:)
OdpowiedzUsuńBędzie od końca:)
kasia.eire- proszę bardzo możesz sobie zagarnąć moją historię. Opowiedz Twojemu egzemplarzowi (części 2), że jest, istnieje książka-siostra gdzieś w świecie, która przeżyła taaaką historyje:)
ksiazkowiec- Jestem na 100 stronie Bibliotekarek. Leżą i czekają na swoją kolej. Zamierzam ją skończyć, bo szybko się czyta, ale szału nie ma, w ogóle mnie do niej nie ciągnie. Ale do wanny zabiorę i owszem:)
Mam teraz tyle dobrych książek, że jakoś ciężko mi się zabrać do Rudzkiej. A jeszcze zamierzam zrobić przetrzebienie w bibliotece za rogiem. Sprawdziłam, że mają kilka pozycji, na które w głównej nie ma szans. Na przykład stoi na półce spokojnie Axelsson! Tak wynika z komputera. Mam nadzieję, że się nie zawiodę.
Na Obwód głowy się cieszę bardzo. Odkładam na koniec:)
Agnesto- Bibliotekarki mają mało skomplikowaną fabułę, mało porywające są (dla mnie), ale w sam raz na odpoczynek od literatury bardziej wymagającej:)
Sardegna- wiem o projekcie u Kornwalii:) Po przeczytaniu zobaczę czy będę miała coś do powiedzenia:) Zostawiam sobie Nowaka na koniec:)
Kolmanka- no takie historię przywracają wiarę w ludzi:)
Demisimo- witaj w moich progach. Cieszę się, ze wpadłaś. Zaszłam i ja do Ciebie. Miło tam:)
Kasia-nawet jeśli przeczytam inne wydanie tego tytułu (bo tego naprawdę nie dam rady), to i tak w głowie będzie ta historia:)
pisanyinaczej- noo pan był bardzo sympatyczny. Widać było, że mądra z niego bestyja:))
Papryczko, a ja w innym temacie, chciałam się nieśmiało zapytać czy pojawi się u Ciebie recenzja Między wschodem a zachodem Anne Applebaum? Bo pamiętam, że ją niedawno czytałaś - była w zakładce wraz z cytatem. Bardzo oczekuje tej recenzji, bo w kwestii książek o "pograniczu" jesteś dla mnie prawdziwym autorytetem:)) A o tej książce prawie nic nie można znaleźć w sieci. Pozdrawiam. Ania
OdpowiedzUsuńAniu.
OdpowiedzUsuńWiem, pamiętam, że pisałam Ci o książce na Twoim blogu i że się chwaliłam, że właśnie czytam:) I w planie miałam napisać coś o niej, ale mi uciekło. A u mnie już tak jest, że jak nie napiszę o książce od razu, to umarł w butach, jak to się mówi:(
Do tego nie czuje się dość swobodnie w pisaniu o książkach (jak widać to na blogu, postów o samych książkach jest malutko), ale chodzi za mną Anne A.
Postaram się coś napisać, choć nie bardzo wiem co:)
Ale już teraz bardzo Cię do książki zachęcam! Klimatem, nastrojem, sposobem rozmów z ludźmi kojarzy mi się Applebaum z Barbarą Włodarczyk od dokumentów Szerokie tory, który, to cykl dokumentów polecam także bardzo, bardzo mocno!:)
Pooozdrawiam!:)
Uśmiechnęłam się na dobry dzień :) Mann by się też uśmiechnął :)
OdpowiedzUsuńPrzy pomocy tego mężczyzny uratowałaś książkę :) Prawie w ostatniej chwili. Od dawna chcę przeczytać Buddenbrooków.
OdpowiedzUsuńCudowna notka o tej ksiazce Manna :) i cudowne spotkanie, bo bez niego nie bylo ksiazki ani notatki :)
OdpowiedzUsuńVirginia- odśmiechuję się kilka dni później, wraz z ocalonym Mannem:)
OdpowiedzUsuńAneta- noo pan skupuje te książeczki 30 zł za kilogram i mam wątpliwości czy mu się to opłaca. Na Buddenbrooków też się zasadzam, ale muszę dorwać jakieś przyjazne wydanie. Najchętniej to z Gazety Wyborczej:)
ann-po tym spotkaniu już nic nie było mnie w stanie wytrącić z dobrego nastroju, zwłaszcza, że chwilę potem buszowałam sobie beztrosko w bibliotece:)