"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

To ostatnia niedziela Kroniki wypadków miłosnych:))

"Teraz nie pora szukać wymówek, fakt, że skończyło się...to ostatnia niedziela..."


Nie, nie obawiajcie się:) Ja nie mam przed sobą, ani za sobą ostatniej niedzieli, z nikim się nie rozstałam wczoraj, ale z Mieczysławem Foggiem się i owszem rozstać nie mogę. Chodzi, chodzi za mną cały dzionek, a to wszystko przez wczorajszą noc, którą spędziłam w towarzystwie Wicia i Aliny to dla nich została napisana przez Konwickiego, a potem nakręcona przez Wajdę:


Jak myślicie ile razy można oglądać ten sam film? Czy jest jakiś limit? Bo ja już się doliczyć nie mogę ileż to mam seansów za sobą. Tym razem to dzięki Telewizji Polskiej, która krzewi filmową kulturę w późnych porach nocnych mogłam ponownie rozpływać się w obrazach Litwy sprzed 39 roku, tak pięknie opisanej przez Mistrza Konwickiego, a na obraz przełożonej równie pięknie przez Wajdę. To dzięki Konwickiemu i Wajdzie ukochałam sobie piosenkę Fogga. Kojarzy mi się nieodłącznie z obrazem.

"W tamtych czasach Litwa była nieokreślonym obszarem geograficznym, niejasną formacją etniczną, nie zdefiniowaną sferą kulturową. W tamtych czasach Litwa była gwałtowną letnią burzą albo może raczej wnętrzem wygasającego wulkanu, który umierał w ostatnich spazmach. Litwa była wtedy wielkim zachodzącym słońcem, co zostawia po sobie smugi dziwnie pięknych świateł i resztki dogasającej tęczy" - 

Tak wiem, powiecie, że to już było, że już wspominałam nie raz o tym, nie najlepszym w końcu filmie pana Wajdy. No, tak, tak odpowiem. Ale cóż poradzić, że ja ten film po prostu kocham, od dziecka normalnie. Każdy jego element. Kocham muzykę Kilara oddającą klimat ostatnich dni pokoju, ostatnich dni niewinnej miłości. Kocham powolność filmu, nastój nostalgii, tęsknotę za arkadią dzieciństwa, te rozświetlone, pastelowe krajobrazy pełne ciepła, bezpieczne, ale i niepokojące...kocham, w tym filmie absolutnie  każdą postać:
Witka (Piotr Wawrzyńczak), Alinę (Paulina Młynarska), mamę Witka (Krystyna Zachwatowicz), 
Engela (Dariusz Dąbkowski), Gretę (Bernadetta Machała-Krzemińska),  Lowkę (Jarosław Gruda) ,nieznajomego-ducha (Tadeusz Konwicki) a nawet Łomnickiego, który gra króciutki epizodzik pastora Bauma, ale za to jak:) Obsada trafiona w punkt!

W ilości ponownego oglądania tytuł ten chyba wygrywa. Zaraz po nim  plasują  się "Pożegnania" Hasa i "Do widzenia, do jutra" Morgensterna. Te dwa filmy, także mogę chłonąć w nieskończoność!

A dlaczego Fogg? Dlaczego akurat "To ostatnia niedziela"?
Ano dlatego, że utwór ten jest motywem muzycznym, który wygrywa w tle zawsze wtedy, kiedy na ekranie pojawiają się dwie zblazowane, nieszczęśliwe siostry Olimpia i Cecylia, w których postacie wcieliły się wyśmienicie Gabriela Kownacka i Joanna Szczepkowska. Zagrały tak wiarygodnie, że niemalże czułam tą beznadzieję ostatnich dni lata 1939 roku, te ich bezsenne noce i potworną nudę prowincji.
Do wzruszenia doprowadza mnie każdorazowo to pierwsze zakochanie Wicia, ten jego upór, bezkompromisowość. Wszystko, albo nic. Te jego powiedzonka "wszystko będzie dobrze", "teraz już za późno", albo "na dobrą wróżbę..." rzeczywistość czarno-biała. Nie ma odcieni szarości. No ale, czyż nie takie jest pierwsze zakochanie?
No i Alina, obiekt westchnień Wicia. Długo opierająca się, jak to bywa, dla zasady. W końcu powiedziała: może ja już kocham. -na pewno! odpowiedział Witek, bo jak tu mnie nie kochać. I dalej historia potoczyła się klasycznie: pierwsze kochanie, pierwsza miłość cielesna... koniec niewinności...i koniec dotychczasowego świata...wojna.


Przez długi czas, jak byłam młodsza odbierałam scenę nad jeziorem, scenę samobójstwa (ona mu przyniosła truciznę w opłatku, on w pierwszych poziomkach) dosłownie i nie mogłam posklejać sobie w głowie tego, że przecież się otruli a żyją. Jak to? Dopiero potem pojęłam sens tej sceny, jednej z piękniejszych dla mnie w kinematografii. To nic, że trochę ona naiwna, to nic. Już na niej płacze, się uodporniłam chyba. Czy to możliwe, że urok tego filmu kiedyś przestanie na mnie działać? Ja nie chcę!

Tak sobie myślę, że gdyby teraz przyszło mi obejrzeć ten film po raz pierwszy, to nie zrobiłby na mnie aż takiego dużego wrażenia. Właśnie cała moc tego obrazu bierze się z tego, że ten film to dla mnie nostalgia w nostalgii. Bo przecież dla mnie pierwszy kontakt z nim, pierwsze zauroczenie też już jest w krainie nostalgii. Tylko wtedy, będąc młodziutkim dziewczęciem, a właściwie dzieckiem mogłam tak mocno wejść, przeżyć to moje jedno z pierwszych świadomych kontaktów z filmem, jako z dziełem sztuki. Podejrzewam, że w późniejszym czasie, wtedy kiedy już trochę tych filmów się w życiu obejrzało, tak mocno bym tego obrazu nie odebrała. A tak mam niezmywalny sentyment do "Kroniki wypadków miłosnych" i nikt mi tych wzruszeń podczas kolejnego oglądania, ani tego przypominania sobie siebie samej jako dziewczynki z otwartą buzią ze zdziwienia, jako nastolatki kiwającej ze zrozumieniem głową nad losem zakochanych z wielkimi jak grochy łzami na policzkach nie obierze!:))

*************************************************************************************
Mało kto wie, że piosenka "To ostatnia niedziela" z 1936 roku miała swoją wersję rok później w Związku Radzieckim. Zagrała ją orkiestra pod dyrekcją Aleksandra Cfasmana, a tekst, także o niespełnionej miłości napisał poeta Iosif Alwiek.


I inne wykonania tego ponadczasowego tanga:
Taki oto smaczek!
Zamachowski spotyka Gajosa w "Białym" Kieślowskiego. I jak on pięknie gra:)
Gidon Kremer
Magda Navarrete El Ultimo Domingo
i nasze rodzimie: Piotr Fronczewski
Marek Dyjak
i na jazzowo: Jarosław Śmietana
Marysia Sadowska (akurat najmniej mnie przekonuje)
Studio Buffo

Pewnie jeszcze mnóstwo kapel wzięło się za "Tą ostatnią niedzielę". Mnóstwo jest wersji tych regałowych (chociażby Cała góra barwinków), punkowych, czy metalowych, ale jakoś nie jestem w nastroju na takie akurat dźwięki. Pozostanę w bezpiecznym świecie nostalgii:))
Dziękuje za uwagę:)


8 komentarzy:

  1. Uwielbiam ten utwór. Ahh kojarzy mi się z eleganckim panem w kapeluszu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć nocny Marku! Też miło wspominam "Kronikę...", magiczny film. Dawno jednak nie oglądałam. Dzięki za przypomnienie.
    Filmu "Do widzenia, do jutra" akurat nie znoszę, jakoś nie przemawia do mnie, wręcz nuży. Natomiast piosenki M. Fogga - z "Tą ostatnią niedzielą" na czele bardzo lubię, mam płyty wydane przez Gazetę Wyborczą, czasem tak sentymentalnie słucham.
    Dobrej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj w jednej z gazet będą "Zakazane piosenki" na CD jako dodatek

    OdpowiedzUsuń
  4. Piosenka Sadowskiej, jeśli się nie mylę, pochodzi z płyty z przeróbkami cafe fogg (faktycznie, jej wykonanie na tle reszty jest słabe). A film? Uwielbiam. Mogłabym oglądać bardzo często, bo jest, co by dużo nie mówić, wyjątkowy.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. "Pożegnania" mają tak niezwykły klimat...
    Zwłaszcza ta część przedwojenna, sielankowa, arkadyjska niemal...

    pzdr

    OdpowiedzUsuń
  6. kolmanka-ja niestety nie widzę pana w kapeluszu, bo widzę tylko i wyłącznie Gabrielę Kownacką i Joanne Szczepkowską:))

    Agnesto- też czasem słucham sobie pana Fogga i czas wtedy się zatrzymuje i jest zupełnie inaczej:) A "Do widzenia, do jutra" uwielbiam (tato we mnie zaszczepił-ten film i fascynację Gdańskiem), ale jest na trzecim miejscu, albo na drugim jeśli Kronikę i Pożegnania Hasa postawie na pierwszym ex aequo.
    Jeśli nie znasz filmu Hasa "Pożegnania" to polecam. Dygatowski klimat przedwojennej i powojennej Warszawy, młodziutki Janczar i Holoubek i ten język:) ehh

    pisanyinaczej-wiem, że mają być Zakazane w Wyborczej. Nie wiem jednak czy uda mi się upolować w moim sklepie.

    książkoholiczka- tak Sadowska jest z tej płyty. Cieszę się, że nie tylko ja jestem taka stuknięta (w sensie pozytywnym rzecz jasna), żeby oglądać ten sam film nieskończoną ilość razy:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bosy Antek- tak "Pożegnania" to film magiczny. Za każdym razem jak oglądam marzy mi się taka rozmowa z kimś:) I niezapomniana "Pamiętasz była jesień...":)

    OdpowiedzUsuń
  8. i znów nie mogę uwierzyć - mój ukochany pisarz, mój ukochany film Wajdy, tak samo powiązany z dzieciństwem i piosenką Fogga. Jestem w szoku - bo to dokładnie moje przemyślenia :-)

    OdpowiedzUsuń