"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

czwartek, 1 września 2011

Imieninowy Allen "O północy w Paryżu" i mały skok do przedwojennej Warszawy-wersja autorska:)

W niedziele 28.08 były moje imieninki, a piszę o tym dniu dopiero teraz, bo czekałam na mój książkowy prezencik. Ale o tym w następnym poście. 
Dzień imienikowy rozpoczęłam od spaceru po lesie na boso, normalnie boskość stóp. Darmowy masaż wewnętrzny całego ciała. Ponoć częste chodzenie na boso po lesie, szyszkach, korzeniach, piasku, trawie i gdzieniegdzie żwirze (to napotykają moje stopy podczas takiego godzinnego spaceru) daję podobny efekt dla ciała jak ćwiczenie jogi:) Jako, że joga mi nie leży, wybieram bose stopy:)

Po spacerku obiad, a potem kino, kinko, kineczko (szkoda tylko, że multipleks).


 No, ale jak się chcę zobaczyć nowego Allena, to trzeba iść do dużego kina. Tak więc poszliśmy na "O północy w Paryżu". Troszkę się obawiałam, bo ostatni Allen mnie mocno rozczarował, ale tym razem były to cudowne 2 godziny w kinie. Dla mnie miodzio! To film jakby skrojony na miarę, na moją miarę 38. To film o mnie hihi.
Wyjątkowo nie wiedziałam nic na temat filmu. Zazwyczaj podczytuje sobie o czym mniej więcej będzie film, ale tym razem tego nie zrobiłam nawet nie wiem dlaczego. Dlatego moje zaskoczenie tym, w jakim kierunku zmierza akcja było ogromne i bardzo pozytywne. 

Gil przyjeżdża wraz ze swoją narzeczoną i przyszłymi teściami do Paryża. Oficjalnie rozpoczynają się przygotowania do ślubu. Jednak Gil zamierza oddać się innej aktywności w magicznym mieście, mianowicie pisaniu swojej powieści. Jest wziętym scenarzystą hollywoodzkim, gardzi jednak tym zajęciem. Nie uznaję go za specjalnie wartościowe. To co chcę robić naprawdę, to pisać. Chcę być pisarzem, a najlepiej mieszkającym i pracującym w mieście spełniających się marzeń Paryżu. Jakże odmienne są oczekiwania jego przyszłej żony. Którejś nocy zostawia swoją narzeczoną (ona nie ma nic przeciwko) i udaję się na spacer, gubi się w uliczkach, siada umęczony, wybija północ i podjeżdża auto. Auto nie byle jakie bo z początku XX wieku. Zaskoczony Gil bez namysłu wsiada do niego i...i przenosi się nie tylko z punktu A do punktu B, ale i w czasie. Wskakuje w lata 20-ste XX wieku. Ląduje nie byle gdzie, bo na przyjęciu i na dzień dobry spotyka...Scotta Fitzgeralda i jego żonę Zeldę. I nie jest to jedyna znana persona jaką przyjdzie mu spotkać na swojej drodze. Kto będzie pierwszym czytelnikiem Gila powieści, z kim będzie rozmawiał o surrealizmie, czyje obrazy będzie oglądał, w kim się zauroczy.I co z tego wyniknie? Wieczór pełen niespodzianek;)

Dla mnie była to prawdziwa uczta. Film-zagadkownica. W napięciu oczekiwałam pojawienia się kolejnych historycznych postaci ze świata sztuki,  literatury czy filmu. Z koleżanką doszeptywałyśmy nazwiska do imienia, zanim reżyser przedstawił pojawiąjacą się właśnie na ekranie postać. To mój przyjaciel Luis...Bunuel!- wykrzykujemy, która pierwsza. Przezabawne, bezwzględnie inteligentne dialogi. Cudowne zdjęcia i jak zwykle muzyka. Jak dla mnie klasa!
 Kilkakrotnie zarechotałam głośno, a wtedy kiedy nie rechotałam wszem i wobec, buzia ciągle mi się uśmiechała. Po prostu błogi uśmiech nie schodził z pyszczka mego przez cały sens. Rany jakże mi było dobrze. Chciałoby się żeby seans trwał wiecznie, chciałoby się nie wychodzić z konwencji filmu, chciałoby się pozostać w latach 20-tych XX wieku.
Niestety ci, którzy nie bardzo są obeznani w literaturze, sztuce, czy w ogóle w kulturze mogą być niezadowoleni, zwyczajnie znudzeni, bo cóż śmiesznego jest w spotkaniu z Salvadorem Dali?  Niechaj żałują, bo wiele tracą:)

 Może dla kogoś, kto żyje TU i TERAZ (tak najzdrowiej) opcja przenosin do innego czasu nie będzie tak atrakcyjna, jak dla mnie. Recz jasna końcowa konkluzja, jakoby trwanie w przekonaniu, że kiedyś żyło się lepiej, ciekawiej, pełniej było błędnym przekonaniem, nie jest niczym odkrywczym. Mi to jednak nie przeszkadza, ani trochę. Allenek w dobrej formie! Cieszy mnie ów fakt niezmiernie:)

I jeszcze jedna rzecz. Allen jest mistrzem obsady. Owen Wilson mnie pozytywnie zaskoczył (dotychczas kojarzył mi się z nie najlepszymi rolami), piękna Marion Cottilard cieszyła oko, Carla Bruni-Sarkozy dała radę, chociaż wymienianie jej w zapowiedział obok głównych postaci jest dużą przesadą! Ci, którzy pójdą do kina na panią prezydentową długo się na nią nie napatrzą:)
 Jednak to nie te główne postaci mnie zauroczyły najbardziej. Raczej te epizodyczne, te historyczne. Odnotowałam ogromne podobieństwo aktorów do autentycznych postaci, które przyszło im grać. Popatrzcie sami:

Scott i Zelda Fitzgerald

                      aktorzy

Czyż nie jest to uderzające podobieństwo? Nie jedyne:) Zresztą sami obejrzyjcie i się przekonajcie:)

Z nosorożcowym pozdrowieniem!:)))

 A TERAZ MOJA WERSJA ALTERNATYWNA: 

A teraz wyobraźmy sobie, że idziemy do kina, gasną światła, zaczyna się film, tak samo zawiązuje się fabuła tylko zamiast do Paryża lat 20-stych XX wieku, przenosimy się my, jako widzowie do Warszawy czasu Międzywojnia. Podobnie jak Gil z "O północy w Paryżu" nasz bohater wsiada do tajemniczego samochodu i przenosi się w czasie do Warszawy, nota bene nazywanej wówczas "Paryżem Północy" WOW!! Mamy tytuł, bezpośrednio nawiązujący do oryginału:))
 Przez szybkę samochodu  nasz bohater patrzy na odmienioną ulicę, podziwia piękno miasta, dziwnie ubranych ludzi. Ach co się dzieję?!

"O PÓŁNOCY W PARYŻU"/ "PARYŻ PÓŁNOCY, CZYLI WARSZAWA LAT DWUDZIESTYCH"

o tu nasz tajemniczy bohater trafia:)


Kto siedzi w owym automobilu dokąd go zawiezie? Z kim przyjdzie mu się spotkać? To wielka niewiadoma jest:)

 A więc zapraszam na małą wycieczkę w czasie i przestrzeni:)

 Automobil zabiera bohatera (jak mu damy na imię?) nie gdzie indziej, jak do "Małej Ziemiańskiej" na ulicy Mazowieckiej 12 się znajdującej. A tam Tuwim, który daleko się nie nachodził, bowiem mieszka na przeciwko, Iwaszkiewicz i Słomiński, Lechoń, wraz z Wierzyńskim, słowem weseli Skamandryci, głoszący pochwałę dla życia, siedzą przy własnym, tylko im przypisanym stoliku zwanym "górką", i piją, gawędzą i kłócą się zapalczywie z właśnie odwiedzającymi Warszawę panami Przybosiem, Peiperem i Kurkiem przedstawicielami Awangardy Krakowskiej. Skamandrycka afirmacja życia kontra awangardowa pochwała nowoczesnej cywilizacji i maszyn. A może i siostrzyczki Kossakówny-energiczna Magdalena Samozwaniec i eteryczna Maria Pawlikowska, się dosiądą, jak zwykle. Panowie przyjaźnie uchylają kapelusza. Prosimy, prosimy...wołają.
O i pan filozof, legenda przedwojennej Warszawy Franciszek Fiszer, co to ponoć pierwowzorem pana Kleksa będzie (w przyszłości, jeszcze o tym nie wie, więc cicho sza!) się wdrapał na "górkę". A tam na owej górce mogą przebywać tylko wybrani z wybranych.


W absolutnej opozycji do tych pierwszych nieopodal siedzi Czarodziej Gałczyński. Nieco wtedy nudnawy członek Kwadrygi, rozprawiający o nierówności społecznej i kulcie pracy. Na szczęście za czas jakiś się nieco rozweseli i przerzuci na Osiełka Porfiriona. Uff: Niedługo potem właśnie w Ziemiańskiej pozna Konstanty swą Srebrną Natalię ech, ach, och!.On jeszcze tego, kiedy widzi go nasz bohater nie wie (może dlatego taki smutny?) A to się wódeczki panowie napiją a konto tego wydarzenia, a co tam!:))
 Zaraz, zaraz, myśli nasz bohater, a gdzie Żagary z przyszłym noblistą na czele? Ach klepnie się w czoło w roztargnieniu- jeszcze się panowie nie zawiązali:) 


A któż to? Którędy weszli ci ludzie? ach osobnym wejściem przeznaczonym dla artystów-malarzy weszli. Nad stolikiem znak-sygnał: namalowana filiżanka z przyczepioną prawdziwą łyżeczką. To może coś zjedzmy, powie nasz bohater, bom głodny przez te podróże w czasie straszliwie. To co? może popisowy metrowy tort upieczony dla aktora Ludwika Solskiego, albo specjalność zakładu dwumetrowe ciasto biszkoptowe w kształcie śledzia, zdobione kremem, marcepanem, o oczach i skrzelach z karmelu zjemy?. Ach jak miło!
 A co jeśli nie Ziemiańska? Może małe preludium kawiarnia "Pod Pikadorem"? Bohater nasz zachodzi tam na chwilkę by pogadać o filmie i sztuce z aktorami Stefanem Jaraczem i Aleksandrem Zelwerowiczem, z poetą Broniewskim i z Kazimierzem Przerwa-Tetmajerem. "Pod Pikadorem", czy w kawiarni "Kresy"...


"...jak nigdzie i nigdy i - spotykały się oko w oko, stolik przy stoliku kolejne pokolenia - wstecz, aż do czasów Młodej Polski, naprzód - aż ku dniom dzisiejszym."  Stanisław Saliński.


Tamara Łempicka

 Podczas kolejnej podróży w czasie ląduje w dziwnym miejscu. "W malinowym chruśniaku"  przed ciekawych wzrokiem z Leśmianem (bez dwuznaczności proszę) się chowa, by za chwile  gawędzić (brudnymi usty od malin) o Nocach i dniach przyszłych, co to  Maria Dąbrowska za lat kilka popełni. A tymczasem Nałkowska zapytuję gdzie jest Granica...miłości. Gdzie jest? Oj to są za trudne pytania dla naszego męskiego bohatera, poza tym nie orientuje się, czy panie pisarki się jeszcze lubią, czy może już nie. Nie chcę się żadnej z nich narazić. W związku z tym bez ceregieli wskakuje w  rok 1922 prosto do warszawskiej Zachęty, gdzie spotyka artystę wystawiającego swoje prace Bruno Schulza. A może by tak do przodu 4 lata przeskoczyć, myśli nasz bohater, odwiedzę w 1926  Wydawnictwo Rój i jego założycielowi Wańkowiczowi szepnę do uszka proroczo:  wydaj tego młodego Gombrowicza, on to wypłynie za kilka lat na szerokie wody literatury!
 A może by tak do Teatru Polskiego na spotkanie z kierownikiem literackim Boyem- Żeleńskim skoczyć? jak już tu jestem, pomyślał nasz bohater i hop. Już gawędzą.  A może do PEN Clubu, a potem w gościnę do Żeromskiego wypocząć na łonie natury Konstancina-Jeziornej, bym się wybrał. Jak pomyślał tak zrobił. A może intelektualna rozrywka w towarzystwie samego Witkacego? oj nie wiem, trochę się boję:)

 Innym razem spotyka świeżo upieczonego noblistę z 1924 roku. O czym to my rozmawiali? Oj nie pamiętam! A może tak skoczyć do Brzechwy po poradę w sprawie prawa autorskiego? A może by...
Pewnego pięknego wieczoru ktoś życzliwy zaprowadził naszego błąkającego się po Warszawie bohatera do Teatrzyku Qiu pro Quo, który zapoczątkował literacki styl kabaretu. Alleluja! A tam Tuwim, tam Hemar. Och kogóż on tam nie spotkał. Całą śmietankę artystyczną stolicy: Adolfa Dymszę, Eugeniusza Bodo, Chciał się napić z Bodo wódeczki, tyle jej było na stołach, ale cóż to, Eugeniusz nie pijący? ooo!
A któż to tak, cudnie ładnym paniom przegrywa? Ach to przecież Mieczysław Fogg. A są to panie urocze niezmiernie i piękne nieziemsko: Mira Zimińska, Zula Pogorzelska. No i  Hanka Ordonówna:)
Może z którąś z pań mały romansik? Bo przecież w dobrym filmie musi być i trochę uniesień miłosnych, rozstań i łez. Może mały obyczajowy skandalik?
Może z Hanką Ordonówną w końcu "Miłość ci wszystko wybaczy"...
 A może to Mira zaśpiewa mu "Nikt tylko ty...", a bohater wpadnie jak śliwka w kompot.
 Mnie się najbardziej podoba tańcząca pani Zula:) Nogi, nogi, setki nóg tupią, tupią, tup,tup,tup...

A Wy?,  na którą piękną panienkę stawiacie? W której z pań, się nasz bohater zakocha? A może w żadnej z nich? A jak się nazywa nasz bohater? ma jakieś imię, jakiś życiorys?
 Tego już się nie dowiemy, bowiem nasz bohater wybiera teraźniejszość:)

Suplement: 
A oto kogo jeszcze spotkał nasz bohater. Spotkał ich wszystkich, bawił się, pił wino, wódkę, palił papierosy i co tylko!


KONIEC:)


Podobało się Wam?

Bardzo lubię Dwudziestolecie międzywojenne, ale jeśli miałabym wybrać jeden kierunek i jeden okres, to jednak wybieram tzw. Erę Wodnika. Wybieram rewolucję obyczajową. Wybieram ten prawdziwy Woodstock Janis Joplin, Hendrixa i The Doors. No i jeszcze bym skoczyła do Anglii na koncert Pink Floyd, trochę dłużej mogę tam pozostać:) Jakbym trafiła na koncert Sex Pistols, czy The Clash, w ogóle by mi nie było przykro. A może tak wskoczę w początek lat 60-tych, te kiecki przepiękne ponosić. Ach nie mogę się zdecydować.
 Więc chyba jednak pozostanę tu i teraz:)

9 komentarzy:

  1. ooo a czemu obrazek zablokowany? polecam też fajny projekt przerabiania zdjęć Warszawy na 3 d - piękna sprawa! http://warszawa1935.pl/

    a na Allena musze sie wybrać, choc pewnie nie w ten weekend bo w ten jeszcze festiwal singera i chcemy iść na jakiś koncert

    OdpowiedzUsuń
  2. Fantastyczny film, byliśmy z mężem w zeszły piątek. Allen rzeczywiście wrócił do normy.
    A co do czasów w których chciałabym żyć- u mnie też wahania pomiędzy dwudziestoleciem a latami 60- tymi. No może jednak wolę lata 60, bo żyjąc w XX leciu musiałabym doczekać II wojny światowej i moje marzenia by się rozpadły, natomiast lata 60 nie skończyły się niczym tak dramatycznym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Po filmie Allena polubiłam nosorożce :))) Dla mnie film rewelacja. Też zazwyczaj czytam opisy filmów przed seansami, ale mam dwóch reżyserów, na których idę w ciemno- to Almodovar i Allen. Choć też zeszłoroczny film Allena mnie rozczarował.
    A idź Babo, się przy Tobie rozmarzyłam! Warszawa Dwudziestolecia- jak ja bym chciała być w tamtych czasach...życie bohemy,mmmm. Ale też chętnie potowarzyszyłabym Ci na koncertach :) A Era Wodnika- dane mi było liznąć jej polskiej wersji. Się hipisowało, ale Woodstock...jeeej, Joplin, a jeszce jakby mi się udało Morrisona spotkać...ech...ale nasze czasy też nie są złe.

    OdpowiedzUsuń
  4. przynadziei- oj nie wiem czemu obrazek zablokowany:( wczoraj jeszcze był. A to był taki klimatyczny obraz wnętrza Ziemniańskiej. Komponował się idealnie z tekstem:(( Pewnie nie można go było tak bezczelnie podebrać:(
    Na Allena koniecznie. Warszawy Singera zazdraszczam!

    Ania- no tak z takiej perspektywy to faktycznie lepiej w 60-tych, chyba, że założymy, że to tylko przenosiny takie na chwilę, na czas jakiś. Nie doczekujemy tam 39 roku. W okolicy 35 przenosimy się do 60-tych:) I tak dwa w jednym:)

    Mag- dla mnie już teraz nosorożec się będzie kojarzył w wiadomy sposób. Ostatnio w Jednym z dziesięciu (który kocham) było pytanie coś o nosorożcach. Niestety nie wiem jak brzmiało bo się chichraliśmy z mężem.
    Cieszę się, że się rozmarzyłaś. Takie było moje założenie:)
    Ja też trochę hipisowałam, się biegało w kieckach indyjskich i bluzeczkach w tęczę hihi.
    No tak skoczyć na jakiś koncercik:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podobało? Rewelacja! Mówię o Twoim scenariuszu wycieczki w Dwudziestolecie,
    Filmu Allena nie widziałam,ale muszę go zobaczyć...tylko , ze na kino nie mam szans ( u nas...zamknęli! A na dalszą wyprawę nie mogę się udać z racji małego ssaka), więc może kiedyś na dvd ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. nosz kurde- skleroza starcza- najlepsze imieninowe :) A jeszcze se napisze- Babo, boso po lesie? Mamma mia! To ja po plaży jak boso chodzę i nadepnę jakąś szyszunię to stópka cierpi, a Ty mi tu o masażu całego ciała i jodze! Bleee ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Agnesto- cieszę się, że się podobało, ja też miałam dużo radochy, jak to pisałam:) Ojej musi się ciężko żyć w miejscowości bez kina!:(( Kiedyś film wyjdzie na DVD.Albo ktoś ściągnie, albo co:) Tylko czekać.

    Mag-dziękuje za życzonka:) jak, ja pierwszy raz poszłam na boso to było tylko słychać ałć, ałć, ale chwilę potem był już tylko odlot. Ale nie powiem czasem fajnie nie jest, ale potem jak już człowiek wyszoruje stopy i zasiądzie to się czuje jak po kompleksowym masażu całego ciała. Poważnie:) Joga do mnie nie przemawia, natomiast stopa w lesie i owszem;)

    OdpowiedzUsuń
  8. kochani: właśnie mnie oświecono, że pan Krzysztof Varga w Dużym Formacie umieścił taki sam pomysł na przeniesienie akcji filmu do Warszawy:)
    Ale to jaaa byłam pierwsza! JA! hihihi

    OdpowiedzUsuń
  9. Papryczko - napisałaś wszystko to, co i ja mogłabym napisać o tym filmie. Czyżbyś miała jakiegoś szpiega w mojej głowie ? ;-)))
    Zaczynając od początku - polecam też spacer po mokrej z rana trawie - to dopiero coś :-)))
    Też byłam na tym filmie w multikinie, ale nawet nie odczułam dyskomfortu - tak się wciągnęłam :-)
    Z postaci historycznych pojawiających się najbardziej podobał mi się Hemingway. Choć Dali z nosorożcem też był rewelacyjny i Fitzgeraldowie też. Ja jednak najbardziej chciałabym się znaleźć w polskich realiach - to moje marzenie od zawsze. A oprócz Warszawy wskoczyć też na chwilę do przedwojennego Lwowa. Tej epoki nie zamieniłabym na nic innego.
    Pozdrawiam serdecznie.
    Ps: jak to miło odkryć w necie nieznaną dotąd pokrewną duszę :-)

    OdpowiedzUsuń