"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann
środa, 13 lipca 2011
Bezrobotniaka rozterki i biblioteczne łupy z przetrzebionej biblioteki.
Trzeba Wam wiedzieć moi drodzy, że znów jestem bez pracy, bez pracy jestem dokładanie od 13 dni. Się napracowałam, że niech mnie szlag! Całe 3,5 miesiąca WOW! Sklep w likwidacji (wersja oficjalna, pół oficjalna jest taka, że jeszcze przez czas wakacji będzie pracować mama mojego szefa, która akurat straciła pracę) Ja nawet rozumiem ten mechanizm, ale co z tego?
Więc znów jestem w punkcie wyjścia. Nie przeraża mnie nawet fakt braku pracy, dni spędzonych w domu, bowiem ja się świetnie w tym odnajduje (niestety), przeraża mnie najbardziej konieczność poszukiwania pracy i wizyta w Urzędzie Pracy (Urząd Pracy od jakiegoś czasu znajduje się w dzielnicy starych kamienic i domów z cegły, sam Urząd wygląda tak, że świetnie się zgrywa z przestrzenią- taki mały Brooklin hihi). Cóż to nie pierwsza taka wizyta, więc jakoś i to przeskoczę. Gorzej z tym poszukiwaniem. W zawodzie pracy nie ma i nie będzie chyba, ze cud jakiś. Różne bywają oferty, a moje CV zazwyczaj nie spełnia oczekiwań, szczególnie tych tzw. twardych. No a przecież nie wymyślę, że mam inne doświadczenie od tego, które mam. Najwięcej ofert jest do sklepów i tu jakoś moje CV jest choć trochę zasadne, bowiem pracowałam i w sklepie.Nie zmienia do faktu, że chodzenie i roznoszenie CV jest zadaniem mało przyjemnym, a czasem i deczko upokarzającym (różni ludzie się zdarzają po drodze).
No ale poszłam porozmawiać ze znajomą znajomego, która pracuje w sklepie w Galerii Handlowej. Poszukują pracownika. Jest szansa więc na pracę. Powinna być radość, ale po rozmowie (zresztą nic mnie nie zaskoczyło, przypuszczałam, że tak będzie) już wiem, że tu się nie ma z czego cieszyć. Wykorzystałam znajomość i zadałam kilka pytań, na które w oficjalnej rozmowie nie otrzymałabym szczerej odpowiedzi. Tyle dobrego:) Tak więc dobrych wiadomości jak dla mnie to nie ma:
a) praca w systemie zmianowym po 12h (właściwie razem 13h- pół godziny wcześniej się przychodzi i pół godziny po zamknięciu się wychodzi, czyli o 21.30)
b) taki 13 godzinny dzień pracy wypada najczęściej dwa dni z rzędu, a czasem i trzy dni z rzędu. Znajoma szczerze powiedziała, że jak się trafia taki strzał to można paść) i co z tego, że potem są dwa dni wolnego?
c) praca ciągła, czyli weekendy też. Może się zdarzyć i tak, że wypadnie piątek, sobota i niedziela po 13h w pracy,
d) przez cały dzień pracy nie można usiąść ani na minutę! Nawet wtedy kiedy na sklepie jest pusto. Nie można się nawet opierać o ladę! No do tego absurdalnego obostrzenia nikt mnie nie przekona, że ma swoje jakieś mądre logiczne uzasadnienie. Szczerze wątpię, że pracownik stojący czy kręcący się wiecznie w te i we te jest bardziej efektywny w pracy i milszy dla klientów. Uważam, że to chore i tyle.
e) odpowiedzialność finansowa, czyli jeśli inwentaryzacja wykaże braki w towarze płacą pracownicy. Ostatnią zabrali 1000 zł każdemu z pensji. Była duża rotacja, ktoś wynosił towar. To sklep sportowy dość drogi. Teraz już się to ma nie powtórzyć. Personel sprawdza sobie wzajemnie torby przed końcem pracy. Dzesus!
Mi to wystarczy! Plus jest jeden. Jak na warunki mojego miasta (gdzie większość pracodawców proponuje najniższą krajową) zarabia się trochę więcej. Z miesiąca na miesiąc, z umowy na umowę więcej. Jak rzekła znajoma (myślę, że jest cyborgiem) praca warta zachodu jeśli planuję się zostać na dłużej. Wtedy zarobki są niezłe. Ale żeby nie było tak różowo, to w sezonie letnim są niezłe, w sezonie zimowym nie ma szału.
Pracowałam już w systemie zmianowym i nie powinno mnie to jakoś specjalnie przerażać, ale właśnie dlatego, że wiem, że to nie jest łatwe jestem sceptyczna. Poza tym wtedy była to:
a) praca w ZAWODZIE, praca, z którą wiązałam swoją zawodową przyszłość, więc łatwiej mi było znaleźć w sobie motywację do tego, żeby wstać o 7 rano np: w niedziele do pracy i wyjść z niej po 20. Trudno mi by było uzasadnić fakt, że idę postać 13h bo buty są najważniejszą rzeczą na świecie i ja jestem niezbędna by je sprzedać. Zupełnie inaczej wygląda motywacja kiedy idzie się do pracy i czasem się uda komuś pomóc, odebrać Telefon Zaufania, od osoby, która właśnie teraz potrzebuje wsparcia (i niechby był to środek nocy-taka praca) Do tego praca zmianowa oznacza brak rytmu, czyli w moim przypadku nieprzespane noce przed dniówka, po dniu wolnym. Znam siebie. Już to przerabiałam 12h godzin po bezsennej nocy. Hard core normalnie. Stania w takim stanie (hihi) sobie nie wyobrażam!
b) w pracy można było siedzieć, chodzić a nawet kiedy był spokój położyć. Nie zawsze działy się ważne rzeczy podczas tych 12h (zwłaszcza w weekend) a wtedy można było poczytać, czy powgapiać się bezmyślnie w TV (rzecz jasna trzymając na podołku 3 telefony). Na szczęście nikt nie oczekiwał stania w pustym pokoju!
c) Do pracy szło się kilkanaście razy w miesięcy z tą różnicą, że oprócz dniówek były nocki (prawie pół na pół), które dla mnie były dużo lżejsze. Poza tym rzadko kiedy trafiały się dwie dniówki z rzędu, chyba, że na własne życzenie. W zamian za to się miało wolne wtedy kiedy miało się taką potrzebę. Czasem kilka dni wolnego;)
Dodam jeszcze, ze w tych sklepach widzę najczęściej osoby 20 letnie, no może 20 kilku letnie. Nie chcę robić z siebie jakiejś podstarzałej księżniczki, ale jednak dostrzegam różnice w kondycji jako 32 latka. Już nie wspomnę o kondycji moich nóg, które w spadku po tacie dostały tendencję do żylaków. Już jestem w ich posiadaniu, próbuje je w stanie jeszcze początkowym zaleczyć i myślę sobie,że chyba stanie po 13h dobrze im się zrobi!? Znajoma-cybork mówi, że jej się już robią. Mi się już zrobiły. Fajnie mam nie? :((
Jeśli zdecyduję się, że chcę mam przynieść w piątek CV. Do piątku mam więc czas. hmmm?
Nie wiem może mi się, że tak powiem w dupie poprzestawiało? i powinnam nie narzekać, pracę brać i błogosławić, że jest? Bo co jeśli nie znajdę nic innego? Jest to bardzo prawdopodobne:( Ostatnio pozostawałam bez pracy ponad rok...i znalazłam na 3 miechy! Rany julek co za kraj! Trawestując pewien tytuł filmu "To nie jest kraj dla pedagogów".
No ale dosyć narzekania!!
Żeby się pocieszyć zaszłam do biblioteki, a tam normalnie półki pustką zieją! Wakacyjni czytacze książek się uaktywnili hihi. Wypożyczyć mogłam tylko 3 książki. Cięgle przedłużam. Jakoś mi nie idzie czytanie ostatnio. Kryzys czytelniczy mnie dopadł:( Tak krążyłam w pośpiechu, bo zamykali za chwil parę. No ale udało mi się dorwać co nie co:)
1) "My z Jedwabnego" Anna Bikont (tak lektura w sam raz na lato i w sam raz na kryzys czytelniczy hihi)
2) "Zupa z granatów" Marsha Mehran (liczę, że kryzys ów przełamie)
3) "Pod Mocnym Aniołem" Jerzy Pilch (wobec przetrzebienia półek bibliotecznych nadszedł czas na powtórki z rozrywki. Ciekawe jakie na mnie zrobi wrażenie Pilch po tych kilku latach)
A żeby mi było jeszcze mniej smutno i beznadziejnie to zaszłam do antykwariatu (tak wiem nie powinnam, jako bezrobotniak powinnam unikać wszelkich pokus. No ale jeśli owe pokusy są najskuteczniejszymi poprawiaczami humoru, to cóż począć!?) W antykwariacie udało mi się upolować dwie nowiutkie książki:
Anders kosztował mnie całe 8PLN-ów, a Julia 12zł, utargowane z 14 zł, dla równego rachunku 20 PLN-ów. No było cholerka warto. Radocha:)
P.S Ten post miał być krótki. Miałam tylko w kilku krótkich zdaniach wspomnieć o mej rozterce, ale się nie udało. Dzięki temu jednak usystematyzowały mi się rozbiegane tu i ówdzie myśli:) Także wybaczcie międzolenie, każdemu kto doczyta post do końca wręczę wirtualny order z kartofla hihi. Acha dzisiejszy post sponsorowały literki a,b,c,d i e:)))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie zazdroszczę...ale trzeba polubić to co się ma :-)
OdpowiedzUsuńTo ja poproszę wysłać order kartoflany do Wrocławia :) Uwielbiam Twoje długie wpisy :) Ale do rzeczy- rozumiem Cię doskonale. Wcale Ci się w dupie nie poprzewracało- praca zajmuje dość spory kawałek życia, więc dobrze by było się w niej nie męczyć (powiedziała mądra Mag, która już psychicznie siada w swojej pracy. Szukaj dalej, trzymam kciuki. Wiem, że pedagogom ciężko- mam ten sam problem :(. BTW- zajrzyj na fb-zostawiłam Ci wiadomość.
OdpowiedzUsuńAjć- skleroza starcza!- Zapomniałam dodać- "Zupa z granatów"- rewelacja dla osób lubiących kulinarne książki, druga część już słaba. Ale polecam przepis na zupę z czerwonej soczewicy-REWELACJA!!!
OdpowiedzUsuńTo ja już nie narzekam na swoją pracę.:(
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za etat w oświacie.
A łupy antykwaryczne są the best!:)
ooo to Ty z tej samej branży co ja :) a z jakiej miejscowości? bo może coś pomogę? Mam trochę kontaktów np. w Zielonej Górze
OdpowiedzUsuńprzynadziei: no ja pedagog po kierunku Opieka i Profilaktyka Środowiskowa. Trafiłeś w dziesiątkę! Jestem właśnie z Zielonej Góry:)) A jakie, jakie masz znajomości? opowiadaj:) Napisz mi proszę maila na adres: piesikpat@o2.pl Z góry dziękuje za wszelkie dobre myśli:)
OdpowiedzUsuńksiazkowiec: no widzisz mój post pełni jeszcze jedną funkcję. Nagle to co mamy w obliczu stania 13 godzin wydaje się luksusem hihi
Mag: dzięki za wsparcie! order z kartofla się obiera hihi.
Kobieto, dbaj o zdrowie, bo jeśli je stracisz, to nie dość, że Ci go nikt nie odda, to jeszcze do żadnej pracy nie przyjmie :-(. Niech sobie mądrale sami stoją 13 godzin bez przerwy, zobaczymy, co powiedzą.
OdpowiedzUsuńEireann-dzięki za przypomnienie o zdrowiu, bo właśnie przed chwilą zupełnie na poważnie przeszła mi przez głowę myśl, że chyba się zdecyduję na ten galeriowy obóz pracy. Żeby już mieć z głowy poszukiwania i takie tam. Ale muszę być rozsądna, bo to nie jest tylko kwestia mojego wygodnictwa ale poważna sprawa wpływająca w bezpośredni sposób na zdrowie i na nogi i na kręgosłup! dziękuję za odwiedziny i dobre słowo.
OdpowiedzUsuńWszystkim dziękuje za dobre słowo i wsparcie to naprawdę budujące jest:)