"Nie, nie zażywam narkotyków, zażywam książki"
Ingeborg Bachmann

piątek, 15 lipca 2011

"Boisko bezdomnych", czyli jak się ćwiczy "żabki" na Dworcu Centralnym:)

Dziś znów uczta filmowa, tym razem produkcji rodzimej i nie na Ale kino a na Tvp Kultura. "Boisko bezdomnych" chciałam obejrzeć już od dawna, ale jakoś się nie złożyło. No ale dzięki dość prężnie działającej Kulturze udało się mi dziś:)

"Boisko bezdomnych" reż: Kasia Adamik


Historia zaczyna się od pobitego kolesia na Dworcu Centralnym. Dlaczego leży w obcym mieście, kto i dlaczego spuścił mu manto dowiadujemy się chwilę potem z tzw retrospekcji. Pobitym jest Jacek Mróz były piłkarz, były trener, były nauczyciel (agresywny nauczyciel), obecny alkoholik i wygnaniec ze swojego miasta (musiał opuścić miasto, po prostu musiał) świeżo upieczony bezdomniak. Nie jest w najlepszej kondycji, nie czuje się on najlepiej (chociaż Marcin Dorociński nawet brudny i obmierzły jawi się smakowicie).
 Wzbudza swym jestestwem instynkty opiekuńcze kilku bezdomnych o dłuższym stażu. Biorą go takiego jakim jest:) Szybko się aklimatyzuje w nowej sytuacji, jest w bandzie. A banda ta jest nie byle jaka. Galeria postaci niemożliwych.

Jest były ksiądz alkoholik (Jacek Poniedziałek),
były górnik (Barłomiej Topa) zwany Górnikem i enigmatyczny były urzędnik(?) (Marek Kalita-odkryty przeze mnie w Teatrze Tv "Pasożyt") zwany Ministrem. Lekko zwichrowany facet z manią prześladowczą,
  były więzień-marynarz (Eryk Lubos) zwany Indorem,
  lekko zagubiony, zażerający pustkę Wariat (Marek Nowak-mnie przekonał),
 kosmonauta rodem z Ukrainy zwany Mirtem (Dimitri Piersin-znany mi z Pitbulla)
 i jeszcze kilka znanych twarzy...
 I cała ta wesoła zgraja
 nie tylko żyje razem, dzieli się jedzeniem i miejscem do spania, ale dzięki przybyszowi Jackowi zaczyna trenować piłkę nożną. Zasady są proste, podobne jak w normalnej drużynie: ciężka praca i zero alkoholu na treningach. Dla większości jest to wyczyn nie lada:) Ale oni w to idą. Zaczynają trenować, zabierają się za to z pełną werwą  (z kilkoma wpadkami rzecz jasna). Trenują, stają się coraz lepsi, i w konsekwencji (po tradycyjnych perturbacjach i  bezcennych dla dalszego rozwoju porażkach) jadą na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej Bezdomnych. No gięba moja kształt banana przybrała na czas dłuższy:)

 I gdyby zająć się tylko tym wątkiem w czystej postaci, wyszło naprawdę nieźle. Kilka razy zdrowo się uśmiałam. No bo jak tu nie rechotać zapamiętale przy scenie ćwiczenia żabek i  odbijania od ściany na schodach Dworca Centralnego, albo przy ucieczce przed ochroną dworcową ( a w tle muzyczka westernowa). Obśmiałam się jak norka. Nie dało się niestety uniknąć  i w tej warstwie kilku banałów, ale nie można mieć wszystkiego:)
Gorzej troszeczkę ma się rzecz z wątkami pobocznymi zarówno w historii Mroza, jak i jego kamratów. Wiadomo, że każdy z nich zanim trafił na dworzec miał jakieś inne życie. Reżyserka podjęła próbę przedstawienia kilku wątków. Moim zdaniem zbyt pobieżnie, jakby na siłę, na doczepkę. Także wątek romansowy z dziewczyną z Francji wydał mi się dość mocno naciągany (nie twierdze, że niepotrzebny). Jakoś nie uwierzyłam w to, że ona weszła bez mrugnięcia okiem w to środowisko, ale może to moja wewnętrzna blokada. W końcu była dziennikarką czy reporterką, a reporter musi być otwarty na różne, czasem ekstremalne sytuację. Podobnie ciężko było mi uwierzyć w to, że Jacek z taką łatwością odnalazł się w nowej sytuacji. A przecież doświadczenie bezdomności jest sytuacją skrajnie skrajną. Tłumaczę sobie to tylko tym, że Jacek już wcześniej praktycznie jeszcze mając dom i rodzinę znajdował się na dnie a bezdomność, w jakiej się znalazł wydaje mi się logicznym ciągiem dalszym.

Oglądając film miałam momentami ambiwalentne odczucia. Z jednej strony czysta radość z oglądania filmu, że jednak można zrobić ciepły polski film bez zbędnej histerii. a z drugiej jednak niewygodnie mi było przy tych wszystkich ckliwych, banalnych i na wskroś amerykańskich rozwiązaniach fabularnych.
Jednak w ogólnym rozrachunku mimo wszystko jest in plus dla filmu. Bo ja sobie jednak nie wyobrażam, że miałaby się ta historia zakończyć tragicznie. To się musiało skończyć dobrze, jakżeby inaczej!
A i smaczek jeden. Może nie każdy to zauważył. W scenie dworcowej kiedy chłopaki rozgrywali pierwszy mecz w hali dworca pojawia się Agnieszka Holland (wpadają na nią w tłumie), taka lekka prywata sympatyczna:)
I ja dzięki temu obrazowi musiałam przeskoczyć kilka swoich naturalnych blokad. Miałam myśli automatyczne pt: "oj przecież oni śmierdzą, a ona ta młoda czysta dziewczyna podaje bez mrugnięcia okiem im rękę?" Myśli te niegodne cywilizacyjnie świadomego człowieka jednak przewijały się przez jakiś czas przez moje zwoje myślowe. Potem po jakimś czasie przywiązałam się do każdego z nich, polubiłam ich i nawet nie wiem kiedy przestałam o nich myśleć jako o bezdomnych. Warto sobie przypomnieć, że Ci wszyscy ludzie, których spotykamy po drodze kiedyś mieli jakieś swoje życie. Czasem i nawet szczęśliwie, ale jak mówi sam Indor noga się im powinęła. Niektórzy faktycznie swoim postępowaniem sami doprowadzili się do bezdomności, zostawili swoje rodziny (albo zostali wyrzuceni), skrzywdzili swoich bliskich, często bardzo, bardzo boleśnie (i tych mniej mi żal), ale często w tej skrajnej, nieludzkiej sytuacji znaleźli się nie tylko ze swojej winy. Tak się czasem życie układa podle i warto to sobie przypomnieć  kiedy z irytacją  w nosie będziemy odwracać się plecami do bezdomnego:)

SŁÓW KILKA O MISTRZOSTWACH ŚWIATA W PIŁCE NOŻNEJ BEZDOMNYCH
Pierwsza edycja odbyła się w 2003 roku w RPA. W tej edycji jeszcze nie wystąpili Polacy, ale w następnej i owszem zajęli miejsce trzecie, w kolejnej drugie i jeszcze w dwóch następnych na zmianę to miejsce drugie, to trzecie:). W 2010 roku nasi szli jak burza pokonując w Brazylii prawie wszystkie drużyny i zdobywając wicemistrzostwo:)


Oto oni prawdziwa reprezentacja. Czyż nie jest to budujący widok? bo mnie on buduje:)

2 komentarze:

  1. Mam ten film na swojej liście do obejrzenia. Dorociński po Ogrodzie Luizy jest jednym z moich najulubieńszych aktorów, tym bardziej się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kasiu pomimo kilku niedociągnięć i, że tak powiem przeciągnięć film milutki i godny uwagi:) Miłego seansu. Pozdrawiam zasłuchana w trójkowy koncert Lecha Janerki na żywca z Żywca:)

    OdpowiedzUsuń