Tak się akurat składa, że mieszkam na osiedlu znajdującym się zaraz obok amfiteatru, w którym odbył się w sobotę Festiwal Piosenki Rosyjskiej. Dudnienie towarzyszyło mi przez cały wieczór. Było to dość męczące. Rzecz jasna byłam w domu, nie tam! Za milion dolarów by mnie tam nie zaciągnięto...no może za milion to tak:)
Oglądałam jednym okiem w telewizorku. Z palcem na pilocie na przycisku MUTE gotowym do startu, spozierałam okiem sceptycznym.
Pierwsza część koncertu to konkurs, w którym piosenki rosyjskie (te znane i te mniej znane, te starsze i te młodsze) wykonywali "artyści" polscy. Nie bez powodu słowo artyści ubrałam w cudzysłów, bowiem trudno mi nazwać artystą Stachurskiego, Kasię Zielińską ( która tylko dobrze wygląda i jest aktualnie na topie), czy Natalię Lesz, która zawyła coś niemrawo pod nosem . Wyglądała tak, jakby się zagubiła (ale za to jaką miała kieckę! obrzydliwą, że tak po kobiecemu wbiję szpilkę)
Krótko: wiadomo o co chodzi w takim festiwalu. Zaspokoić upodobania przeciętnego zjadacza chleba. A czego z całym szacunkiem oczekuje taki zwykły zjadacz chleba? Żeby było skocznie, trochę biesiadnie z dyskretną nutką umpa umpa i żeby wszyscy byli piękni i uśmiechnięci. No i tak było niestety.
Jednak na szczęście znalazło się kilka i jasnych punktów w konkursie i poza nim
A) występ kapeli "Poparzeni kawą trzy" no jakież sympatyczne twarze. Nie ma to jak przyjechać na taki festiwal i zrobić sobie jajo:) Inaczej sobie nie mogę tego wytłumaczyć. Zagrali numer "Soldat" Piatnicy. Ciepło mi się na sercu zrobiło jak ujrzałam chłopaków i jak usłyszałam te cudne, moje ukochane dźwięki ukraińskiej 5'Nizzy
B) występ Sonii Bohosiewicz. Wybrała numet Ałły Pugaczowej i wykonała go z klasą. Ma moc kobieta i ma głos:)
C) występ Platou, którzy wybrali numer Bułata Okudżawy. Podeszli do sprawy mądrze i dzięki temu nie zamordowali utworu.
D) Sylwia Grzeszczak. Wykonała piosenkę współczesnej rosyjskiej piosenkarki młodego pokolenia. Numer kameralny wykonany z towarzyszeniem pianina. Sama Grzeszczak grała i śpiewała. I robiła to na naprawdę dobrze:)
E) Współprowadząca Alina Artz (także piosenkarka) wykonała w przerwie między częścią konkursową a częścią przeznaczoną dla gwiazd numer Ewy Demarczyk "Czy pamiętasz jak ze mną tańczyłeś walca" i zrobiła to nawet, nawet. Był to miód na moje uszy, po tym zalewie szmiry i tandety.
D) Zespół Bitwy na głosy pod wodzą Urszuli Dudziak wykonał numer Tatu. W porównaniu z późniejszym i wcześniejszym kiczem byli dobrzy, a spośród tych kilku wymienionych jasnych punktów akurat byli najsłabsi.
Jak usłyszałam "Poparzonych kawą trzy" obudziła się we mnie nadzieja, że może jednak Festiwal wdrapał się jednak na jakiś wyższy poziom artystyczny. Nawet wysłałam na chłopaków sms, a niech mają chociaż mój jeden głos:) Moje nadzieję już za chwile okazały się płonne bo na scenę wkroczył Stachursky, wykonał Bielyje rozy, a moje zmysły zostały zgwałcone. Na szczęście nie kazałam im cierpieć dłużej niż kilka sekund. Potem było niewiele lepiej. Ałć, ałć, ałć!
Wniosek jest taki, że obronili się tylko ci wykonawcy, którzy wybrali piosenki z klasyki (klasyka obroni się niejako sama) i podeszli do sprawy z szacunkiem wobec oryginału, a że jeszcze obdarzeni byli szczęśliwie talentem byli jasnym światłem w ciemnym bagnie:)
GWIAZDY:
Co ma wspólnego Michael Bolton z piosenką rosyjską? Otóż jego dziadkowie pochodzili z Rosji. Ile kosztował nas podatników jego kilkuminutowy koncert nie chce nawet o tym myśleć! Co ma wspólnego z Rosją Julio Iglesias jr? Nie wiem, ale jedno jest pewne, tak obleśnego oślizgłego mężczyzny chyba jeszcze moje kaprawe oczy nie widziały! Musiałam nie tylko wspomóc się przyciskiem mute w pilocie, ale i przełączyć na inny kanał. Odruch wymiotny na szczęście udało mi się jakoś przezwyciężyć, bo mogło się skończyć źle to całe moje oglądanie Festiwalu. A i jeszcze zaświeciła w naszym amfiteatrze prawdziwa gwiazda światowa!-saksofonista Marcelo Parker. No to był powiew prawdziwej sztuki (krótki), a co ma wspólnego ów pan z Rosją zapytacie. Otóż pan Parker zagrał razem z samym, samiusieńkim Putinem! Odruch wymiotny pomimo zacnych dźwięków się wzmógł niebezpiecznie!!
ZWYCIĘZCY KONKURSU decyzją telewidzów Samowary zostały przyznane:
3 miejsce Brązowy samowar Sylwia Grzeszczak- myślę sobie może jest jednak szansa!! nadzieja pryska bardzo szybko.
2 miejsce Stachursky!! Srebrny samowar- pozostały tylko ręce opadnięte jak płetwy:(
1 miejsce Respondek "Złoty samowar"- znany z kabaretu Rak i serialu "Barwy szczęścia"- 50 tysięcy złotych!
Że zapytam Rejsowo:
I KTO ZA TO PŁACI?
-PAN PŁACI, PANI PŁACI. TO SĄ NASZE PIENIĄDZE!!!
Na pocieszenie dodam, że zeszłoroczna edycja, którą oglądaliśmy z mężem dla żartu była dużo gorsza, jeszcze bardziej żenująca. Zdarzały się wtopy, które bawiły nas niezmiernie (to one nas trzymały przed odbiornikiem) na przykład: młoda dzieweczka wykonuje numer Tatu. W jednej ręce trzyma mikrofon, w drugiej megafon. Śpiewa na zmianę raz w mikrofon, raz w megafon, wróć raczej wydaje dźwięki (nazwanie tego śpiewem byłoby nadużyciem semantycznym) i nagle...nagle myli jej się megafon z mikrofonem, ale to nic, to nic bo playback jest niewzruszony:)) Bardzo zabawnie brzmi "śpiew" megafonowy z mikrofonu:)) No ubaw po pachy!!
TO MOŻE W KOŃCU COŚ DOBREGO?
A PROSZĘ BARDZO:
Na deser moja umiłowana Piatnica. Odkryłam chłopaków kilka lat temu i pokochałam od pierwszej zasłyszanej nuty:) Zespół już nie gra, każdy poszedł swoją drogą, ale można jeszcze wyszperać ich solowe projekty. Także niezłe i godne najwyższej uwagi. Solowe projekty Zaporożca (wokal) kojarzą mi się ze Smolikiem. Cudnie brzmi język rosyjski w wydaniu Chilloutowym :)).Panowie zagrali koncert w Stodole 4 lata temu. Nie byłam żałuje bardzo:( PIĘKNY JEST JĘZYK ROSYJSKI!
ehh panowie ehh:)) Wystarczy tylko głos i gitara. Nic więcej!
No i jak tu ich nie kochać!! Się nie da.
A tu nie potrzeba nawet dwóch. Wystarczy jeden Sergei Babkin. Drugi z nich wokalista poszedł w bardziej komercyjną muzykę, drogi panów się rozeszły:(
czytam bardzo czesto Twojego bloga, choc nie zostawiam komentarzy. dziekuje za ta normalnosc w tym nienormalnym swiecie.
OdpowiedzUsuńchyle czola
Festiwal festiwalem. Miło mi poinformować, że nominowałam Cię do One Lovely Blog Award. Zapraszam do zabawy, a szczegóły na mojej stronie.:)
OdpowiedzUsuńOj, chyba jednak nie oglądałaś jednym okiem, tylko rzetelnie.I ostatecznie za darmo, no chyba że płacisz abonament (gulp!)Próbne plany wycieczek do Rygi też w odpowiednich momentach ;)
OdpowiedzUsuńNa mnie spłynęła jakiś, niezrozumiała o tej porze potrzeba, pstryknięcia telewizora, a po 3 sekundach mózg zaskoczył, że to 5nizza. Roznegliżowane z okulara oko nawet przez chwilę pomyślało, że nastąpiła reaktywacja zespołu, eh...A moja i 5'N historia jest podobna - zaczęłam ich słuchać już po Stodole, chlip.
Tak mię się wezbrało na wspominki...
A Roszponce ;) nie żałuj 50 tysiaków nagrody - ciężko chłopak typa w serialu będącym koniem pociągowym telewizji polskiej. Niech zazna trochę szczęścia!
OdpowiedzUsuńtyra*
OdpowiedzUsuńmcdulka-dziękuję za słowa uznania:)
OdpowiedzUsuńomnipotencja- witam u siebie:)
A co do oglądania rzetelnie, to faktycznie rzetelnie posiłkowałam się przyciskiem mute:) Pomijając rzecz jasna przeze mnie wymienione punkty jasności:)
A jak słucham 5NIZZY to zawsze zalewa mnie taka ciepła fala i czuje się bezpiecznie:)) Kojarzą mi się też z dobrymi momentami w życiu:) A Roszponka faktycznie niech ma! W końcu wykonuje zawód misyjny hihi.